Adam Śmiech – Czy każą nam zbojkotować Mundial?

Przed nami kolejna wielka impreza sportowa w Rosji, ze względu na popularność dyscypliny, porównywalna z igrzyskami olimpijskimi – mistrzostwa świata w piłce nożnej. I właśnie jesteśmy świadkami nakręcającej się nowej prowokacji antyrosyjskiej – sprawy domniemanego otrucia byłego agenta GRU Skripala i jego córki. Przoduje w tym Wielka Brytania, jednak sprawa zatacza coraz szersze kręgi na Zachodzie i, niestety, i w Polsce.

Weteran łódzkiego dziennikarstwa, Jerzy Witaszczyk, napisał 14.03.2018 r. w „Dzienniku Łódzkim”: „Brytyjczycy marzą, by polscy piłkarze „odpuścili” Mistrzostwa Świata w Rosji. Wszystko przez Siergieja Skripala, brytyjską wtyczkę w rosyjskim wywiadzie. Kiedy po próbie otrucia Skripal wylądował w szpitalu, brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson uznał, że za zamachem na życie agenta stoi Rosja (teraz za zło całego świata odpowiada Putin) i wezwał brytyjską reprezentację piłkarską do zbojkotowania mistrzostw. Ktoś stwierdził, że Polska też powinna przyłączyć się do bojkotu… Na szczęście obecnie w PZPN nie urzędują kretyni. A kto otruł Skripala? Na 90 procent nie zrobili tego wysłannicy Kremla. To specjaliści w swoim fachu. Załatwiliby go bez rozgłosu. Sztywny Skripal już dawno leżałby w kostnicy, a nie w szpitalu”.

Bardzo mądrze i zdroworozsądkowo, aż człowiek powtarza sobie te kilka zdań od nowa i od nowa, nie wierząc, że w codziennym obłędzie rusofobicznym zabrzmi jeszcze gdzieś poza nami głos wołającego na puszczy. Czerpiąc niekłamaną satysfakcję ze słów Witaszczyka, muszę niestety zburzyć jego spokój i podważyć logiczne uwagi i wnioski. Nie w swoim imieniu, gdyż podzielam pogląd Witaszczyka, lecz rzeczywistości, która nas otacza. W PZPN nie urzędują kretyni? Cóż, zobaczymy. Konformizm i oportunizm zmogły już niejednego… Pamiętamy rok 1984 i fatalną, i tchórzliwą decyzję Polski o bojkocie olimpiady w Los Angeles.

Kariery wielu wielkich polskich sportowców nie znalazły wówczas swego godnego zwieńczenia może nawet olimpijskim medalem, żeby wymienić tylko Mariana Woronina, Jacka Wszołę, Władysława Kozakiewicza, Janusza Peciaka, świetne reprezentacje siatkarzy i szczypiornistów. Zamiast olimpiady mieli zawody przyjaźni… Polska przestraszyła się wtedy reakcji ZSRR, ale np. Rumunia, nie mówiąc już o CHRL, czy Jugosławii, nie oglądały się na mszczących się za bojkot olimpiady w Moskwie ludzi radzieckich i odegrały znaczącą rolę w kalifornijskich igrzyskach. W Polsce mamy zatem złą tradycję ulegania hegemonowi, ale i sam PZPN nie był i nie jest jednoznaczny w tej kwestii.

Prezes PZPN, Zbigniew Boniek, w maju 2015 r., zdecydowanie po słusznej linii mówił: „Gdy w 2010 r. FIFA wybierała gospodarza MŚ, turniej w Rosji miał rację bytu, ale w obecnej sytuacji? Gdy trwa wojna z Ukrainą? W kontrakcie FIFA z Rosją powinien być zapis, że w razie wojny Komitet Wykonawczy może ją pozbawić organizacji turnieju. Albo pozwalający ją odebrać, jeśli kraj nie przestrzega Karty ONZ. (…) Mógłbym oficjalnie zapytać, czy FIFA czuje dyskomfort, że w 2018 r. MŚ odbędą się w kraju, który prowadzi wojnę z Ukrainą. Tylko co będę miał z tego, że powiem, co myślę? Udzielę kilku wywiadów angielskim gazetom i tyle”.

Zbigniew Boniek coś chyba przeczuwał z tymi angielskimi gazetami. To właśnie te gazety przy okazji sprawy Skripala zaczęły spekulować, że Anglia powinna zbojkotować mistrzostwa i zasugerowały, żejeżeli ktoś Anglię w tym bojkocie wesprze, to będą to przede wszystkim Australia, Japonia i… Polska. Jak widać, angielskie gazety mogą nie wiedzieć, czyje były obozy koncentracyjne, ale za to doskonale znają reputację Polaków, jako rusofobów. Boniek zareagował na te spekulacje rozsądnie, aczkolwiek ze świadomością, że ostateczna decyzja nie będzie należała do PZPN: „Związki sportowe nie są od ogłaszania bojkotu ważnych imprez sportowych. To zadanie organów państwa, jego strategii. Zdania nie zmieniam: jeśli rząd podejmie decyzje, że Polska bojkotuje mundial, to nie pojedziemy. Takiej decyzji jednak nie ma, więc przygotowujemy się do najlepszego zaprezentowania naszego kraju” (12.03.18 dla eurosport.interia.pl).

„Mieszanie sprawy tego otrucia i naszego startu w mundialu w Rosji to jest jakieś science fiction. Karkołomna sprawa, papier wszystko przyjmie. Nikt do mnie w tej sprawie nie dzwonił, nikt mnie o nic nie pyta i nie widzę powodu, żeby to robił. Fantazje jakieś. Trochę nie rozumiem: jeśli już jest taki pomysł, to dlaczego zaczynać o Polski, a najpierw nie wezwać do tego Niemców albo Brazylijczyków?”(15.03.18 dla sport.pl).

Nie ma się co dziwić Bońkowi. Jest w trudnej sytuacji. Z jednej strony, nie chciałby wychodzić poza reprezentowaną przez Polskę wobec Rosji twardą linię, z drugiej, wie, że miliony kibiców Lewandowskiego i spółki czekają na występ Polski na MŚ od 2006 r., a na sukces od 1982 r., kiedy to sam Boniek był liderem teamu Piechniczka; że wydano już na ten cel grube miliony, a bojkot to także utrata spodziewanych jeszcze większych korzyści. Zadecydują jednak politycy. Na chwilę obecną rząd brytyjski podjął decyzję o częściowym bojkocie rosyjskiego mundialu, polegającym na odmowie uczestnictwa w piłkarskiej imprezie oficjalnych delegatów rządu czy rodziny królewskiej.

Możemy mieć nadzieje, że rozsądek w Wielkiej Brytanii zwycięży, jednak, jeżeli tak się nie stanie, musimy poważnie liczyć się z tym, że za ewentualnym bojkotem MŚ przez reprezentację Anglii pójdzie i bojkot Polski. Nasze władze są cieniem Anglosasów, darzą ich nieodwzajemnioną ślepą miłością i żadne doświadczenia historyczne, a nawet nie zakończona jeszcze awantura wokół kwestii żydowskiej w nowelizacji ustawy o IPN niczego tu nie zmienią.

W tym kontekście zbiegające się w czasie ze sprawą Skripala kolejne wystąpienie amerykańskie wobec Polski, tym razem kilku deputowanych Demokratycznych (Steny Hoyer, David Prince i Brad Schneider na łamach „Time’a”, 15.03.18), domagające się porzucenia zmian w ustawie, w którym mówią: „Ameryka i Polska są najsilniejsze, gdy stoimy razem”, brzmi mocno dwuznacznie. Zwłaszcza, że szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch (również 15.03.18 w RMF FM) deklaruje: „W tych kwestiach na pewno będziemy się konsultowali w pierwszym rzędzie z Wielką Brytanią, w dalszej kolejności – z naszymi sojusznikami. Ważne jest, żebyśmy my wszyscy w ramach sojuszu atlantyckiego zajęli solidarną, jednakową pozycję”.

Wszystko zależy zatem od decyzji, która zapadnie poza Polską. USA, Wielka Brytania, Niemcy i Francja ogłosiły właśnie wspólne stanowisko ws. Skripala, że „Rosja odpowiada za otrucie Skripala”. Polski tradycyjnie nie dopuszczono do stołu możnych, więc nasze władze musiały samodzielnie wykazać się pełną gorliwości solidarnością z Zachodem. Prezydent Andrzej Duda stwierdził: Z głębokim niepokojem przyjąłem wiadomość o brutalnym i szokującym zamachu na rodzinę Skripalów w Londynie, w którym ucierpiał również funkcjonariusz brytyjskiej policji (…) w imieniu wszystkich Polaków oraz władz RP pragnę wyrazić solidarność z działaniami podejmowanymi przez rząd Pani Premier Theresy May. Użycie broni chemicznej na terytorium naszego strategicznego sojusznika nie może pozostać bez odpowiedzi”.

Premier Mateusz Morawiecki wyraził to samo i wezwał Rosję (!) do udzielenia odpowiedzi na pytania strony brytyjskiej. Wreszcie kropkę nad „i” postawił minister SZ Jacek Czaputowicz oświadczając podczas wizyty w Londynie (16.03.18), że „Polskie władze są pewne, że państwo rosyjskie było zaangażowane w próbę zabójstwa pułkownika GRU i współpracownika brytyjskiego wywiadu Siergieja Skripala (…) Polska ma długą historię stosunków z Rosją, w szczególności z reżimem Władimira Putina, i mamy z nimi wiele kwestii (spornych). Nasze relacje są dość trudne w tym momencie, bo nie akceptujemy agresywnego podejścia Rosji. To tylko kolejny przykład”.

Czaputowicz wpisuje się w tą pewność, która od 10 kwietnia 2010 r. przypisuje Rosji rzekomy zamach smoleński i w tą estetykę przekazu medialnego, która następnego dnia po niewyjaśnionym zestrzeleniu samolotu pasażerskiego w czasie konfliktu na Ukrainie ogłaszała „Tak zabija Putin”. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że słowami swojego oficjalnego przedstawiciela Polska uznaje władze Rosji z prezydentem Putinem, którego poparcie społeczne nie jest podważane nawet na Zachodzie, za „reżim Władimira Putina”.

Warto przypomnieć, że obowiązującym prawem w stosunkach pomiędzy Polską a Rosją jest Traktat o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy z dnia 22 maja 1992 r. Wraz z umową z 22 lutego 1994 r. o grobach i miejscach pamięci ofiar, są one jednostronnie przez Polskę naruszane w rozmaity sposób. Z przykrością należy stwierdzić, że Polska za pośrednictwem swoich władz pokazuje, że jej rozumienie suwerenności polega na sobiepaństwie i zupełnie dowolnym, wyłącznie na własną korzyść, interpretowaniu umów międzynarodowych. W tym samym czasie tenże minister Czaputowicz, idąc śladem swego poprzednika, wylewa łzy nad sprawą wraku Tu-154 i pomnika w Smoleńsku…

Jeszcze jedno słowo o samej sprawie Skripala. Merytorycznie należy postawić pytania, po co Rosja miałaby to robić; jeżeli nawet, to dlaczego teraz, a nie np. tydzień po MŚ oraz dlaczego zamachu na Skripala dokonano w sposób tak amatorski? Odpowiedź na każde z tych pytań prowadzi do wniosków red. Witaszczyka. Jest sprawą oczywistą, że nie o takie wnioski chodzi rządowi brytyjskiemu, jego sojusznikom i mediom zachodnim. Wszyscy znający natychmiast odpowiedzialnych za otrucie Skripala i jego córki, i ogłaszający winę Rosji i osobiście prezydenta Putina, pokazali – pewnie bez intencji – do jakiego stopnia upadku doszedł na Zachodzie rzymski obyczaj prawny i dobry obyczaj w ogóle.

Zasady prawa rzymskiego zostały na Zachodzie pogrzebane. Prymat prawdy nad ideologią, będący fundamentem cywilizacji łacińskiej – nie istnieje. Aprioryzm i formułowanie osądów dotyczących odpowiedzialności bez śledztwa i procesu, to nowe standardy Zachodu. Dominuje prymitywna retoryka w służbie coraz bardziej prymitywnej ideologii, która przekłada się nawet na zachowania ministrów, jak ministrowie rządu brytyjskiego Boris Johnson i Gavin Williamson, którzy wykazali się prostactwem nie znanym w historii dyplomacji brytyjskiej. Do takiego poziomu doszło państwo, które jeszcze 80 lat temu rządziło niemal połową świata i wyznaczało standardy polityki międzynarodowej. Jak słusznie zauważył prowadzący blog geopolityczny ClubOrlov, Dmitry Orlov: „Specjalny status (Wlk. Brytanii) w stosunkach z USA sprawił, że przestał istnieć powód do prowadzenia samodzielnej i niezależnej polityki zagranicznej i odtąd Brytania grała zawsze już tylko drugie skrzypce w stosunku do Waszyngtonu. [Wielka Brytania] pozostając od czasów wojny krajem semi-okupowanym przez USA, pozbawionym pełnej suwerenności, pozwoliła, żeby jej własne organy przeznaczone do prowadzenia polityki międzynarodowej uległy atrofii z powodu nieużywania”. M. in. z powyższych powodów uważam, że za sprawą Skripala w istocie stoi USA.

Na zakończenie pozostaje odpowiedzieć na pytanie, o co chodzi w sprawie Skripala?
Na pewno nie o boleść nad losem przewerbowanego agenta. Prawdopodobnie o sukcesy Rosji i Asada w wojnie syryjskiej, gdzie na razie nie wypaliła kolejna prowokacja z bronią chemiczną, nie wykluczone, że również o storpedowanie projektu Nord Stream 2, który uderza w interesy amerykańskie (wciągnięcie Niemiec do wspólnego oświadczenia ws. Skripala może być przesłanką do tezy o szantażu) i naturalnie, jako trzeci faktor, o zniszczenie dobrej atmosfery wokół sportowego święta i ewentualne zdegradowanie jego poziomu i znaczenia poprzez bojkot.

Wszystko to elementy nowej zimnej wojny Zachodu z Rosją prowadzonej od drugiego Majdanu. Na usługach tej wojny Zachód, depcząc swoje dawne wartości, ma machinę medialną, która buduje psychozę strachu, atmosferę niewyobrażalnego zagrożenia, demonizuje Rosję i jej prezydenta.Polska jest częścią tego upadłego Zachodu. To prawda, że peryferyjną i nie na równych zasadach, ale za to bardzo nadgorliwą w nadskakiwaniu hegemonowi i w dowodzeniu swojej wierności.