Jacek Kędzierski – Nasciturus w opałach

Rzecz ta działa się w mym mieście Łodzi… Będąc jeszcze młodym studentem, bo student II roku studiów prawniczych jeszcze młodym, jest miewałem różnorakie problemy z przyswajaniem sobie przerabianego materiału, zwłaszcza z zakresu prawa cywilnego.

Dość nieoczekiwanie z dzisiejszego punktu retrospektywnego problem swego czasu sprawiła mi słynna paremia: „nasciturus pro iam nato habetur, quotiens de commodis eius agitur – „mającego się narodzić uważa się za narodzonego, ilekroć chodzi o jego korzyści”. Problem powstał z tego, że zamiast systematycznie i pilnie uczęszczać na wykłady i dokładnie notować, ja wykłady systematycznie opuszczałem, zaś źródłem mojej wiedzy były notatki jednej z wielu koleżanek. Pech chciał, że właśnie w tej paremii uczyniła poważny błąd, a ja za nią, jako że ufałem treściom, które wypełniły jej notatnik akademicki. Cywilistka, wówczas młoda, ambitna adiunkt,  sprawdzająca moją wiedzę solidnie zmyła mi głowę, kiedy to recytowałem z owym błędem tę rzymską paremię. Po czym „wyleciałem” z hukiem na korytarz, czyli usiłowanie uzyskania zaliczenia okazało się nieudolne. Niekiedy widuję ją, emanującą dostojeństwem, w relacjach telewizyjnych z posiedzeń Trybunału, zasiadającą tam w todze. I zawsze przypomina mi się tamta scena. Od tamtego czasu paremia ta tak utkwiła mi w głowie, że potrafię ją wyrecytować zbudzony w środku nocy. I w ogół o nasciturusie mogę  rano, wieczór, we dnie i w nocy.

Od tamtej przygody szczególnego znaczenia nabrały, prócz tej premii, także słowa piosenki, że nie należy wierzyć kobiecie, ani nawet jej akademickim notatkom.

Uczono mnie, że zapisano ją w Kodeksie cywilnym, jako że art. 927 w  § 2 stanowi, że dziecko w chwili otwarcia spadku już poczęte może być spadkobiercą, jeżeli urodzi się żywe. Czy istotnie dokładnie zapisano tę paremię łacińską w polskim prawie? Z wolna zaczynam w to wątpić.

Rzecz ta działa się w mym mieście Łodzi…. w Sądzie na Widzewie. „Sąd Rejonowy dla Łodzi Widzewa (…) postanawia: oddalić wniosek. (…) Nie może zostać uwzględniony jako usprawiedliwiony okolicznościami błąd, na który powołuje się przedstawicielka ustawowa, a mianowicie brak wiedzy o regulacji prawnej dotyczącej powołania do spadku dziecka poczętego w chwili otwarcia spadku, jeśli urodzi się żywe. Jak już wskazano powyżej ignorantia iuris nocet (nieznajomość prawa szkodzi). (…)” – podały media o tym, co napisano w orzeczeniu.

O co tu chodzi i co tu jest grane? Otóż, chodzi o to, że nasciturus koniec końców urodził się ale, co się po czasie okazało, z nożem w plecach, a tym nożem był finansowy dług odziedziczony po nie poznanym po urodzeniu się ojcu, jako że ten zdecydowanie przedwcześnie zmarł. Media coraz częściej podają informacje. Pojawia się pytanie: „czyja wina, czyj błąd?”.

Otóż, wprowadzając w okresie tzw. Polski Ludowej nowe prawo spadkowe, najpierw w dekrecie, następnie w Kodeksie cywilnym. Przyjęto wspomnianą rzymską zasadę dopuszczania do dziedziczenia nasciturusa, lecz w wersji zniekształconej, bo socjalistycznej. Rzymianie przyznawali dziecku poczętemu zdolność prawną, w tym także zdolność dziedziczenia wyłącznie po to, by nie traciło korzyści. Prawo spadkowe realnego socjalizmu natomiast przyznało dziecku poczętemu tę zdolność w tym także celu, by oprócz korzyści ze spadkobrania dopisano mu do rachunku także „niekorzyści”. Niezłożenie w terminie 6 miesięcy przez przedstawicielkę ustawowa dziecka, którą najczęściej jest jego matka, oświadczenia o odrzuceniu spadku powoduje, że dziecko staje się spadkobiercą ex lege, z mocy ustawy. Jest to co prawda przyjęcie spadku z dobrodziejstwem inwentarza ale przecież w przyszłości to dziecko – dziedzic długów po ojcu, którego nie widziało, będzie musiało je spłacać, dajmy na to z uzyskiwanych dochodów. Tym dochodem będzie na ogół renta zusowska, a tymi długami są dość często długi spadkodawcy wobec ZUS-u. Dochodzi do tego, że dziecko otrzyma świadczenie po to, by spłacać z niego długi spadkowe wobec ZUS-u. Postsocjalistyczny absurd.

Polskie prawo cywilne w zakresie spadkobrania było najgorszym w obozie socjalistycznym. Ćwierć wieku po tzw. transformacji jest nadal prawem socrealistycznym. Jest to w zasadzie model germański, wypaczony przez socrealistycznych twórców prawa z A. Wolterem na czele, dbający o zabezpieczenie nie tyle interesów spadkobiercy, co państwa i jego instytucji. Charakteryzuje go wąski krąg spadkobierców, krótki termin do złożenia oświadczenia o przyjęciu lub odrzuceniu spadku, po upływie którego następuje dziedziczenie ex lege.

Do niedawna było to dziedziczenie z pełną, tj. całym majątkiem spadkobiercy,  odpowiedzialnością za długi spadkowe. Dopiero reforma k.c. z 2015r. ograniczyła tę odpowiedzialność do odpowiedzialności z dobrodziejstwem inwentarza, tj. do wysokości udziału spadkowego. Lecz co z tego, skoro jest to także odpowiedzialność także z majątku spadkobiercy, a reforma dotyczy sytuacji, gdy spadkodawca zmarł po wejściu jej w życie. Jest to zatem reforma połowiczna. Tymczasem ludzie po latach dowiadują się, że kiedyś powinni jakiś spadek odrzucić, bo stanowiły go długi. Far  niente  legislatury przysporzyło im kłopotów, a zwłaszcza tym, którzy w chwili otwarcia spadku byli nasciturusami.

Właściwa reforma prawa spadkowego, chroniąca także prawa nasciturusa powinna wprowadzać następujące zasady:

  1. nikogo nie można zmusić do spadkobrania,
  2. spadkobiercy przysługuje podmiotowe prawo do dziedziczenia, z którego w dość długim terminie, równym przedawnieniu lub zasiedzeniu nieruchomości może skorzystać,
  3. majątek spadkobiercy, który przyjął spadek z dobrodziejstwem inwentarza nie zlewa się z majątkiem spadkowym, w tym sensie, że zaspokojenie wierzycieli może odbywać się jedynie ze składników tego drugiego majątku,
  4. w celu oznaczenia składników majątku spadkowego, jak też w celu zapoznania się spadkobiercy z aktywami i pasywami spadku, spis, czy też wykaz inwentarza spadkowego, jak również konwokacja wierzycieli spadkowych winny być dokonane obligatoryjnie przed złożeniem oświadczenia o przyjęciu albo o odrzuceniu spadku.

Dopiero oparcie prawa dziedziczenia na tych zasadach, znanych w Code civil Napoleona będzie równoznaczne prawdziwą reformą Kodeksu cywilnego w zakresie spadkobrania. A ja zastanawiam się, co w tym zakresie, by prawi naprawić zrobiła ta Dama  polskiej cywilistyki, która kiedyś tak mnie potraktowała.