Jacek Kędzierski – Wokół zmiany czasu, albo między depresją a fotofobią

kedzierskiOkazuje się, że w temacie obowiązującego ustawowo czasu, wiele zależy od tego, czy kogoś okresowo prześladują depresje, czy też cierpi na fotofobię.

Rok temu o tej porze pewien chłopski poseł, chcąc czymś zabłysnąć, rzucił hasło zaniechania zmiany czasu. Powodem było popadanie, przez tegoż w depresję zawsze, kiedy to czas letni zastępowany bywał czasem zimowym. By oszczędzić mu popadania w depresję, postulował utrzymywanie czasu letniego przez wszystkie 12 miesięcy w roku. Pomyślałem wtedy: chłopski poseł, więc nie dziwi nic… Dokonując analizy tegoż pomysłu od strony skutków wykazałem, że ratując się przed popadaniem w depresję, ów ludowiec gotów był narazić dziatwę szkolną i to głównie wiejską na niebezpieczeństwo utraty zdrowia, a nawet życia. Gdyby słowo jego stało się ciałem, dzieci naukę szkolną w ciągu kilkunastu zimowych tygodni naukę szkolną rozpoczynałyby na trzy kwadranse przed wschodem słońca, który ekstremalnie następowałby o 8.45. Zatem o szarówce, przed świtaniem dzieci wychodziłyby z domów i szły do szkoły. Specjaliści od wypadków wskazują, że szarówka poranna i wieczorna to pory bardzo niebezpieczne na drogach. Później projekt ten nieco wyciszono ale oto we wrześniu obwieszczono, że kto inny, i to szycha ważniejsza od chłopskiego posła Sejmu RP, postanowił zabłysnąć na nieco większym forum w podobny sposób, aczkolwiek odwrotny. Tenże dygnitarz europejski obwieścił konieczność zniesienia zmiany czasu, która ma miejsce „aż dwa razy w roku” i utrzymywaniu we wszystkie miesiące roku czasu, który obecnie nazywany bywa zimowym. Fajno, pomyślałem, jeden chciał lata przez cały rok, drugi natomiast chce zimy. O ile pierwszy pomysł był pomysłem głupim i mogącym wyrządzić wiele szkód, o tyle drugi jest nierozsądnym. Czas letni, to lato, to czas kanikuły. To czerwiec, lipiec, sierpień, kiedy słońce zachodzi po dwudziestej, a nawet po 21, zaś zmrok zapada odpowiednio pół godziny później. Ludzie mogą bytować na łonie natury, w świetle naturalnym o godzinę dłużej. I oto okazuje się, że to właśnie jakiemuś dygnitarzowi z Brukseli wadzi. Kto wie, może jemu akurat światło słoneczne przysparza migren, może cierpi na światłowstręt.

Jednemu i drugiemu brak jest tzw. podstawy teoretycznej, którą jest elementarna wiedza z geografii i astronomii. Ani jednemu i drugiemu nie odpowiada to jakim świat, a konkretnie układ słoneczny i nasza matka ziemia zostały stworzone. Pierwszy narzeka na krótki dzień zimą, drugi narzeka na długi dzień latem, do tego sprowadza się rzecz cała. Różnice te wynikają z tego, jak ten świat stworzony jest i człowiek niewiele może tu poprawić. Nie jest w stanie i niech broń Boże nie próbuje zmienić kąta nachylenia osi ziemi i tego, że jest ona elementem układu heliocentrycznego, nie zaś geocentrycznego.

Mnie osobiście nie odpowiada aura, niżowa, wietrzno-deszczowa. Fatalne ma wtedy samopoczucie i nawet cztery kawy wtedy nie są w stanie go poprawić. Ale przecież nie będę zgłaszał postulatu, by odpowiednie służby zatamowały napływ nad Polskę np. atlantyckich niżów.

Czas trwania dnia w różnych szerokościach geograficznych

kedzierski

Źródło: http://www.geozone.pl/czas_trwania_dnia_w_r%C3%B3%C5%BCnych_szeroko%C5%9Bciach_geograficznych,dane_statystyczne,tabele_statystyczne,32.html

Jak widać na powyższym „obrazku”, czas letni jest uzasadniony dla szerokości geograficznych od ok 40° na półkuli północnej do ok. 60°, a zatem w Europie na północ od Alp i południowego łańcucha Karpat aż po Bałtyk. W pozostałych szerokościach jednej strefy czasowej zmiana czasu uzasadniona jest jedynie koniecznością istnienia w niej jednolitego czasu. Na szerokości „polskiej”, latem wschód słońca mieści się wg. czasu nieprzestawionego, zwykłego pomiędzy 3.00 a 5.00. zachód natomiast pomiędzy 20.00 a 18.00. Jak słusznie stwierdzono, tu jest pole do manewru. Co komu po tym, że słońce wstaje o 3.00, kiedy zdecydowana większość wtedy śpi snem sprawiedliwego. Nie musi też słońce zachodzić już o 20.00, zwłaszcza, że aura taka ciepła. Przestawmy czas o godzinę do przodu i będziemy mieć słońce na niebie pomiędzy 4.00 a 21.00. Tak będzie lepiej, tj. korzystniej dla człowieka. I tak zrobiono, wprowadzając czas letni od końca marca, do końca października. Z korzyścią dla człowieka, bo chociażby przebywanie w świetle naturalnym jest korzystniejsze od konieczności używania sztucznego oświetlenia i przebywania w nim.

I oto okazuje się, że dygnitarzowi brukselskiemu wadzi to, co wprowadzono z korzyścią dla człowieka i postanowił to usunąć. Bardzo bym życzył sobie i państwu jego niepowodzenia.