Adam Śmiech – Po konferencji – bez Polski w Izraelu?

Sytuacja związana z posiedzeniem Wyszehradu w Izraelu jest rozwojowa. Po wypowiedziach Netanyahu (dementowanych przez Azari i wyjaśnionych! Ha, ha!) przyszła kolej na wypowiedź Israela Katza („Pamiętasz Katz…”, chciałoby się rzec), p.o. ministra SZ Izraela:

Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Byli Polacy, którzy kolaborowali z nazistami. O tym mówił też były premier Icchak Szamir, wspominając historię swojego zamordowanego ojca – powiedział w trakcie wywiad Katz. – Icchak Szamir, któremu Polacy zamordowali ojca, powiedział: „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. I nikt nie będzie nam mówił, jak mamy się wyrażać i jak pamiętać naszych poległych.

Skutek może być taki, że nikt z Polski nie pojedzie na posiedzenie. A potem wszystko wróci do „normy”, bo sojusz ze strażnikiem interesów Izraela na świecie – USA – jest dla PiS bezalternatywny. Jest to w najwyższym stopniu żałosne, że ludzie rządzący Polską cały czas tkwią jak nie w uprzedzeniach XIX-wiecznych, to w w latach 50-tych i 60-tych XX w., kiedy Ameryka rzeczywiście wydawała się dla wielu wyśnioną krainą wolności i obrońcą „wolnego świata”. Coś się jednak w ciągu ostatnich 50-60 lat stało, coś się zmieniło, tymczasem w Polsce panuje absolutna, lekkomyślna i dziecinna bezrefleksyjność. Od przynajmniej początku lat 90-tych XX w. – przyjmijmy, że mniej więcej od śmierci Icchaka Rabina (bardzo pozytywnej postaci polityki izraelskiej) – twardogłowi zwolennicy wymuszania interesów Izraela siłą zaczęli dominować nad polityką amerykańską. Sukces mesjanistycznych neokonserwatystów ugruntował tę sytuację.

Na zupełnie innej płaszczyźnie, USA, z państwa jednak hołdującego w dużym stopniu wartościom cywilizacji łacińskiej przekształciło się w kraj, w którym te tradycyjne wartości zanegowano, i który stał się promotorem wszelakich „nowych wartości” na świecie, tym groźniejszym, że będący supermocarstwem. To nie przeszkadza jednak po dziś dzień pisać fanatykom (np. w Gaz. Pol.), o tym, że Polska chce stać po stronie „wolnego świata” z Ameryką i Izraelem. Tymczasem „wolny świat” lat 50-tych i „wolny świat” dzisiaj, to tylko ten sam szyld, z całkowicie zmienioną treścią.

Bezalternatywni polscy atlantyści zapędzili się w kozi róg. Jak można było nie rozumieć, jaka jest rzeczywista postawa Izraela wobec Polski? Jak można nie rozumieć, że USA zawsze staną po stronie Izraela? No i mamy sytuację, w której naszym bezalternatywnym sojusznikiem jest państwo, które prowadzi narrację nienawiści wobec Polski oraz drugiego sojusznika, który stoi na straży interesów tego pierwszego, a na innej płaszczyźnie wykorzystuje Polskę jako tarczę do swoich hegemonistycznych zapędów na wschodzie.

Nie wińmy jednak USA i Izraela. Kierując się własnym interesem zrobiły tylko to, na co pozwoliły im okoliczności, a te – czyli zachowanie Polski i wielu Polaków – wręcz zaprosiły ich do zachowań, jakie teraz obserwujemy.

Polityka bezalternatywna, wynikająca z obsesyjnej rusofobii, była i jest klęska od samego początku na kierunku ukraińskim. Dzisiaj, po owocach powinno być widać również, że bezalternatywny sojusz z USA i Izraelem jest również klęską.

Niestety, nie widzę żadnego światełka w tunelu. Obyśmy tylko nie skończyli przywróceniem stosunków własnościowych w Polsce z 31 sierpnia 1939 r. (o czym marzy wielu głupców nie biorących pod uwagę żadnych okoliczności i ich implikacji). Przestaniemy być wówczas Polską – będzie to oznaczało faktyczne ustanowienie polskiego kolonialnego rezerwuaru najemnej siły roboczej i mięsa armatniego, pozbawionego głosu decydowania o sobie we własnym kraju. Wbrew pozorom i całej naszej uzasadnionej niechęci do wielu aspektów Polski po 1989 r., jeszcze tak źle nie jest. Czasu na zmianę jednak coraz mniej.