„Zasoby naturalne są własnością narodu!”

Do kogo należą zasoby naturalne kraju? To z pozoru banalne pytanie stanowi podstawę określenia suwerenności narodu, ponieważ tylko naród powinien czerpać zyski z dóbr leżących w ziemi, za którą przelał krew. W Polsce jednak złoża np. węgla, gazu, ropy naftowej itp. są własnością skarbu państwa, którym dysponują politycy działający przeważnie w interesie grup lobbingowych m.in. światowych korporacji, a nie swoich wyborców. W zasadzie Polak nie jest właścicielem nawet tego co znajdzie we własnej ziemi, choć ją kupił, ogrodził i dba o nią jak może. Wystarczy, że jakaś firma odkryje na tym terenie złoża surowca wartego wydobycia i może dojść do wywłaszczenia, zastraszenia, czy innych prób pozbawienia obywatela prawa do dóbr, które de facto posiada na własnej działce, a cóż dopiero mówić o dobrach wspólnych, narodowych.

Ta sama zasada nie działa jednak wobec międzynarodowego kapitału, który wykupuje polską ziemię. Oficjalnie prawo zabrania wydobycia czegokolwiek, jeśli nie posiada się odpowiednich zgód i koncesji, ale w przypadku zagranicznych spółek i korporacji zawsze znajduje się jakiś kruczek, który w cudowny sposób zezwala na odwierty próbne błyskawicznie zmieniające się w przemysłowe wydobycie. Wówczas przedstawia się to Polakom jako genialne posunięcie rządu, który sprowadził inwestora w rejon nieopłacalny do eksploatacji przez państwo, ponieważ złoże jest za małe, leży zbyt głęboko, nie ma odpowiednich technologii, lub popytu na surowiec.

To wersja, którą kolportuje się w mediach, lecz prawda leży najczęściej zakopana pod sfałszowaną dokumentacją, nagiętym prawem i gigantycznymi łapówkami prowadzącymi do zamknięcia rodzimego przemysłu i otworzenia w tym samym miejscu zagranicznych inwestycji. W ten sposób naród wywłaszczany jest z dóbr naturalnych, a zyski przekazywane są w obce ręce.

W grę wchodzą naprawdę duże pieniądze, ponieważ Polska pod względem złóż geologicznych jest jednym z najbogatszych państw w Europie, a może nawet na świecie. Co prawda surowców uważanych obecnie za strategiczne nie ma u nas wiele, ale są za to spore ilości tzw. metali ziem rzadkich, które z dnia na dzień wypierają wartość tradycyjnych złóż jak choćby ropa naftowa, czy gaz ziemny. Chodzi bowiem o minerały używane w zaawansowanej elektronice, przemyśle lotniczym, kosmicznym, a nawet w nowoczesnych typach broni. Przede wszystkim tytan i wanad, których polskie złoża szacuje się na setki miliardów dolarów. Władze wiedzą o tym od dawna, ale nie podjęły próby wydobycia. Być może czekają na rozwój technologii, lepszą koniunkturę, lukratywne kontrakty, albo… kogoś kto wydobędzie te surowce za nas.

W tym miejscu warto zadać kilka kluczowych pytań: Czy to przypadek, że strategie obrony przed rzekomym atakiem ze strony Federacji Rosyjskiej oraz wiążąca się z nimi obecność wojsk amerykańskich na terenie Polski pokrywa się z mapą geologiczną Suwalszczyzny, gdzie zlokalizowano najcenniejsze w kraju złoża? Czy zostaniemy poinformowani o podjęciu wydobycia tych złóż? I kto będzie głównym beneficjentem tego co zrodziła polska ziemia?