ks. dr Dariusz Olewiński – Boże Narodzenie – co świętujemy?

Obserwując przemiany w zwyczajach adwentowych i bożonarodzeniowych – jak wprowadzone w Polsce niedawno chociażby urządzanie wieczerzy wigilijnej czy tzw. opłatka w zakładach pracy itp. już przed Bożym Narodzeniem – należy słusznie zastanowić się, skąd one wynikają, czy pochodzą z lepszego czy głębszego zrozumienia znaczenia oraz istoty tego okresu kalendarzowego. W ciągu wieków rozwinęliśmy szczególnie bogate – w porównaniu z innymi narodami – odchody tych dni i świąt, łącząc wpływy zachodnio- i wschodnioeuropejskie w sposób twórczy, nie czysto naśladowczy czy synkretystyczny. Z tej polskiej tradycji wprawdzie zwykle nie rezygnujemy, jednak nie sposób nie dostrzec wpływów nowych, przejmowanych widocznie bezrefleksyjnie, jedynie na zasadzie poddania się niejako narzucanym komercyjnie i korporacyjnie wzorcom. Oprócz wspomnianego już przedbożonarodzeniowego opłatka, który godzi nie tylko w charakter i przestrzeganie Adwentu lecz także w wyjątkowość, pierwszeństwo i nadrzędność wieczerzy wigilijnej w rodzinie, można wskazać także na inne, mniej ważkie, ale znaczące nowe praktyki jak ustawianie i strojenie choinek na długo przed Bożym Narodzeniem, nawet przed Adwentem.

Zachodzą zmiany także w dziedzinie czysto kościelnej. Msze św. tzw. roratnie przekształcane są w imprezy dla dzieci, co poniekąd powodowane jest słuszną troską o religijność najmłodszych. Tym niemniej sposób polegający często na infantylizacji liturgii daje raczej nikły efekt duszpasterski, na dłuższą metę nawet raczej negatywny, co jest o tyle logiczne, że takowe praktyki polegają na oddaleniu od teologicznej istoty tych świąt oraz przygotowania do nich.

Katolicka liturgia okresu Adwentu wskazuje jasno na jego znaczenie: jest to pamiątka oczekiwania całej ludzkości, a w szczególności wyznawców religii mojżeszowej na przyjście Zbawiciela. Kluczowymi postaciami liturgicznymi są św. Jan Chrzciciel oraz Matka Zbawiciela wraz ze swoim Oblubieńcem. W kościelnym przygotowaniu na obchody narodzin Jezusa Chrystusa zawarte jest oczekiwanie całej historii ludzkości, z jej zagubieniem, upadkiem, przede wszystkim z tęsknotą, poszukiwaniem i utrudzonym wypatrywaniem wybawienia z nędzy głównie duchowej, w nadziei pośród rozczarowania i zawodu własnymi nawet szlachetnymi i heroicznymi wysiłkami. To obejmuje każdą możliwą postawę człowieka wobec siebie i wobec (jeszcze) nieznanego Boga – począwszy od buntu, odwrócenia się, poprzez obojętność, aż do całkowitego oddania się i uniżenia jak u św. Jana i Matki Najświętszej, których świętość zaczęła się od oczekiwania Nieznanego.

Dla człowieka najbardziej duchowo zabójczy jest brak jakiegokolwiek oczekiwania, brak nadziei, brak perspektywy wyższej, szerszej, lepszej. Nie samo rozczarowanie niespełnieniem oczekiwań, lecz brak następnych, innych, wyższych pragnień i tęsknot pogrąża człowiek już nawet nie w samym sobie, lecz tylko w cząstce jego jestestwa i to zwykle tej niższej, niekiedy najniższej. Każdy sprawny duchowo choćby instynktownie chce mieć jakąś nadzieję, jakąś perspektywę czy przynajmniej wyobrażenie przyszłości, do którego dąży. Dlatego Kościół instytucjonalnie, uroczyście, bo w swoim kulcie publicznym kultywował i kultywuje oczekiwanie, tęsknotę, a nawet bolesne, cierpiące, pokutne pragnienie. Taki jest sens nie tylko Adwentu, lecz w ogóle liturgicznego przygotowania do każdego większego święta poprzedzanego w liturgii tradycyjnej – zarówno w rzymskiej jak też we wszystkich starożytnych – wigiliami czyli czuwaniem modlitewnym o charakterze pokutnym.

W polskiej tradycji wigilia Bożego Narodzenia zachowała zwyczajowo charakter postny mimo że zreformowane po Soborze Watykańskim II przepisy upodobniły ten dzień do zwyczajów prostestanckich przez pozbawienie go obowiązkowego postu. Oby ta tradycja trwała. Liczba potraw wieczerzy wigilijnej (dwanaście) wskazuje na pokolenia Izraela i tym samym na oczekiwanie przepowiadanego przez proroków Mesjasza. Sianko pod obrusem na stole wigilijnym czyni z niego symbolicznie jakby żłóbek betlejemski gotowy na Jego przyjęcie w gronie rodziny. Czyż nie jest to piękny w swej prostocie zwyczaj, który powinien przemienić i kształtować atmosferę w rodzinie nie tylko w ten wieczór, lecz na stałe?

Dzień Bożego Narodzenia, zaczynający się Mszą św. o północy, jest jedynym świętem, w którym sprawowane są liturgicznie aż trzy Msze św. z własnym formularzem. Piewsza Msza św. – zwana niesłusznie „pasterką“, gdyż w jej Ewangelii ważniejszą rolę odgrywają aniołowie ogłąszający pasterzom radosną wieść – jest sprawowana jedyny raz w roku o północy. Dopiero we Mszy św. o świcie jest obszerniej mowa o pasterzach betlejemskich, przez co bardziej pasuje do niej określenie pasterki. Główna Msza św. tego dnia proklamuje jako Ewangelię hymn z Prologu św. Jana – wyjątkowy w swym rodzaju fragment, zawierający w kilku wersetach właściwie całą historię Zbawienia, której centralnym wydarzeniem jest Wcielenie Syna Bożego. Jego proste, konkretne, a zarazem teologicznie wzniosłe i poetycko kunsztowne słowa, mogą się wydawać nazbyt abstrakcyjne w zestawieniu z bliską dla uczuć realnością żłóbka. Pamiętajmy, że nasze szopki bożonarodzeniowe pojawiły się dopiero długie stulecia po wydarzeniu, które przedstawiają, natomiast słowa Ewangelii pochodzą od naocznego świadka wprawdzie nie samych narodzin, ale tajemnicy Osoby Wcielonego Słowa. Nie należy przeciwstawiać Ewangelii żłóbkowi czy odwrotnie, jak czynili to przez wieki protestanci i częściowo nadal czynią. Nie ma i nie może być rozdźwięku między prawdą Ewangelii i faktami historycznymi, które ona nam podaje, a które słusznie staramy się sobie i innym przyswoić czy to w postaci obrazów i figurek czy jasełek. Wręcz niepojęte słowa, że Bóg stał się Człowiekiem, przybierają postać dostępną dla wzroku, co sprzyja kontemplacji angażującej całego człowieka.

Uczucia i nastrój ciepła, pokoju i radości nie powinien całkiem przysłonić dramatu tego wydarzenia, które oznaczało także odrzucenie Słowa Wcielonego przez tych, którzy byli Jego własnością. Nie chodzi jedynie o historyczne fakty odnośnie zachowania przywódców narodu żydowskiego. Nie jest to zachowanie typowe dla jednej tylko narodowości czy rasy, lecz stanowi ono typ ogólnoludzki, aczkolwiek szczególnie jaskrawie się jawiący na tle obdarowania Bożego w historii przez wyjątkową opiekę, posyłanie proroków i obietnice mesjańskie.

Zwróćmy tutaj uwagę na dwie fundamentalne prawdy tej Ewangelii, odmawianej zresztą w każdej Mszy św. w tradycyjnym obrządku rzymskim.

Po pierwsze słowa, że Słowo, które jest Bogiem, oświeca każdego człowieka, który na ten świat przychodzi. Oznacza to bliskość Boga prawdy każdemu człowiekowi, dzięki której zasadniczo każdy jest udolniony do poznania prawdy, także do poznania Boga. W tym świetle odrzucenie Boga Wcielonego, który jest prawdą, jawi się jako postawa nie tylko przeciwna Bogu lecz także wbrew samemu człowiekowi.

Druga fundamentalna prawda głosi, że ci, którzy przyjęli Słowo Wcielone, otrzymali moc stania się dziećmi Bożymi, czyli zrodzonymi z Boga. To są słowa potężne, wręcz poniekąd niesamowite w zestawieniu z prawdą o Bogu przedwiecznym, Stwórcy i Panu wszechświata. Boże dziecięctwo z łaski oznacza podniesienie człowieka do zażyłości z Bogiem i bliskości, która jest Jego darem. Nie należy tego mylić z infantylizmem jakiegokolwiek rodzaju. Boże dziecięctwo sprawia właściwą, duchową i ostateczną dojrzałość człowieka, podczas gdy niedojrzała dziecinność jest przejściowa, pełna braków, egoistyczna, egocentryczna i niezrównoważona.

Dziecięctwo Boże jako owoc Wcielenia Słowa Przedwiecznego odznacza się aspektem społecznym w wymiarze zarówno ogólnoludzkim, jak też specyficznym, określonym przez wspólnotę religii i kultury. Bóg stworzył człowieka jako istotę społeczną i też jako taką zbawia. Dlatego obchody tych Świąt słusznie charakteryzują wspólnotowe, także narodowe zwyczaje. Są one istotnym czynnikiem kształtującym naszą tożsamość narodową na wszystkich płaszczyznach, począwszy od rodziny aż do państwa. Nie dajmy sobie odebrać czy choćby zniekształcić celebracji czy to Adwentu czy Bożego Narodzenia, ich właściwej, katolickiej treści i charakteru wyrażonego w odwiecznych regułach Kościoła. Trzymajmy się i kultywujmy wszystko, co jest zgodne i wynika z wiary i tradycyjnej liturgii Kościoła, gdyż to jest źródło i pokarm duchowy, którym żyli nasi przodkowie, po których odziedziczyliśmy bogatą kulturę, którą powinniśmy pogłębiać, poszerzać i rozwijać, także na odcinku tego okresu kalendarzowego. Niech Słowo, które zamieszkało między nami na polskiej ziemi, oświeca i daje moc do stawania się Jego własnością, której ciemności nie mogą ogarnąć.

Tekst ukazał się w Chrobrym Szlaku – grudzień 2016.