Małgorzata Owczarska – Komu przeszkadza okno życia?

Czemu wciąż pytamy o okna życia? Czemu mają tyleż samo przeciwników co zwolenników? I dlaczego zarówno ich istnienie jak i ich brak rezonują nawet w dokumentach międzynarodowych instytucji?

W wielu europejskich krajach okna życia dają kobietom możliwość anonimowego pozostawienia swojego dziecka, jednocześnie zapewniając mu fizyczne bezpieczeństwo. Napisałabym: dziecka nowonarodzonego, gdyby nie fakt, iż dwa tygodnie temu do wrocławskiego okna przyprowadzono (sic!) dziewczynkę półtoraroczną.

Dyskusje na temat okien życia trwają od 1999 roku, czyli od chwili zorganizowania pierwszego takiego okna w Niemczech. W Polsce periodycznie powraca temat trudnej do uregulowania sytuacji prawnej pozostawionego dziecka, zaraz za nim podąża problematyka wyrodnych matek, co to dziecka bezdusznie się pozbywają. Ostatnio Komitet Praw Dziecka ONZ zakwestionował istnienie okien, ponieważ naruszają one prawo dziecka do zachowania tożsamości. I to jest ciekawe, bo ten sam Komitet nie widzi problemu braku tożsamości u dzieci poczętych metodą in vitro z zastosowaniem komórek rozrodczych dawców, którym ustawa o leczeniu niepłodności gwarantuje pełną anonimowość.

Zazwyczaj wskazuje się, że jeśli kobieta rodzi dziecko i z jakiejkolwiek przyczyny uznaje swoją niemożność do zatrzymania i wychowywania tego dziecka, to winna je oddać do adopcji. Co to znaczy? To znaczy, że powinna postąpić zgodnie z pewną procedurą. Wydaje się oczywiste, że takie „oficjalne” oddanie dziecka do adopcji jest dużo bardziej korzystne, dla dziecka i dla matki. Dla sądu też. Pozostaje jednak pytanie: czy okno życia jest alternatywą dla adopcji? Otóż wszystko wskazuje na to, że nie. Możemy założyć, że kobieta, która (z jakiegokolwiek powodu!) nie może zatrzymać dziecka, ale jest w stanie emocjonalnie i intelektualnie podołać procedurze oddania go do adopcji, z pewnością to uczyni – dla jego dobra. (To jest oczywiście uproszczenie, ale chodzi nam o wskazanie pewnego mechanizmu.) W oknie życia zostawi swoje dziecko ta kobieta, która z jakiegoś powodu nie potrafi – cokolwiek to znaczy! – oddać dziecka do adopcji. Okno życia jest zatem alternatywą nie dla adopcji, ale dla porzucenia dziecka – jest alternatywą dla czegoś, co w bezpośredni sposób zagrażałoby jego zdrowiu i życiu. Dlatego nigdy nie powiem, że „matka porzuciła swoje dziecko w oknie życia’ – w tej sytuacji jest różnica między „zostawieniem” a „porzuceniem”. Problemu w żaden sposób nie rozwiązuje rekomendowana przez Komitet instytucja „anonimowego porodu” w szpitalu, funkcjonująca m.in. w Niemczech. W trakcie porodu kobieta pozostaje anonimowa, ale jej dane są przechowywane w odpowiednim urzędzie, tak, aby dziecko w przyszłości mogło je poznać. Znowu powstaje pytanie: czy kobieta, która skłonna jest całkowicie anonimowo zostawić dziecko w oknie życia, w szpitalu zdecydowałaby się pokazać swoją twarz? Czy rzeczywiście chodzi o nieujawnienie personelowi medycznemu swoich danych? Czy też problemem jest niezdolność do konfrontacji, do ujawnienia komukolwiek swojego zamiaru pozostawienia dziecka?

Komitet Praw Dziecka, krytykując okna życia, wskazuje na naruszenie prawa dziecka do zachowania tożsamości. Rzeczywiście, w przypadku „dziecka z okna” nie zna ono swoich korzeni, nie może poznać danych swoich biologicznych rodziców, nie nawiąże kontaktów z krewnymi. Jednak istotą okna życia jest zapobieganie skrajnym sytuacjom – takim, gdzie bezpośrednio narażone jest zdrowie lub nawet życie dziecka! Owszem, Konwencja o Prawach Dziecka stanowi, że Państwa-Strony zapewniają w możliwie maksymalnym zakresie warunki życia i rozwoju dziecka. Jednak w tej samej Konwencji czytamy: Państwa-Strony uznają, że każde dziecko ma wrodzone prawo do życia. I jeszcze, że dzieckiem jest każda istota ludzka w wieku poniżej osiemnastu lat, chyba że zgodnie z prawem odnoszącym się do dziecka uzyska ono wcześniej pełnoletność. Każda istota ludzka, czyli nawet człowiek w fazie prenatalnej!

Wydaje się jasne, że aby móc zapewnić dziecku warunki życia i rozwoju, najpierw należy je… zachować przy życiu. Czemu zatem prawo do zachowania tożsamości okazuje się ważniejsze niż prawo do życia? Czemu Komitet Praw Dziecka… Nie, inaczej: czemu setki i tysiące potencjalnych matek i ojców nie uznają pierwszeństwa prawa do życia przed każdym innym prawem?

Odwołajmy się do źródła, czyli do koncepcji praw człowieka: zespołu podstawowych, niezbędnych i uniwersalnych praw podmiotowych, przysługujących człowiekowi na płaszczyźnie publiczno-prawnej bez względu na rasę, kolor skóry, płeć, język, religię, poglądy, pochodzenie narodowe lub społeczne, majątek, urodzenie, stan zdrowia etc.

Dominująca XVIII-wieczna teoria praw naturalnych jednostki dowodziła, że każdy człowiek zachowuje naturalne prawo do życia, wolności osobistej i własności indywidualnej,
zaś władza państwowa jest zobowiązana do ochrony praw naturalnych. Jednak niewiele później klasycy XIX-wiecznego pozytywizmu głosili już, iż wszelkie uprawnienia jednostki pochodzą od państwa i ograniczają się do tego, co zapisane jest w aktach prawnych.

Istnieją dwie szkoły, dwie grupy koncepcji dotyczących podstawy normatywnej praw człowieka. Pierwsza z nich obejmuje rozwiązania zakładające, że podstawę normatywną praw człowieka stanowią normy w treści i swym istnieniu niezależne od ustanowienia władzy społecznej oraz stojące ponad wszelkimi normami przez tę władze ustanowionymi. Druga grupa koncepcji obejmuje rozwiązania przyjmujące za podstawę normatywną praw człowieka prawo pozytywne, gdzie treść jak i samo istnienie praw człowieka uzależnione jest od decyzji władzy społecznej.

Pierwsza szkoła mówi, że podstawa praw człowieka „tkwi” w samym człowieku, w jego naturze i człowieczeństwie. Prawa te są uprzednie i nadrzędne w stosunku do państwa, niezależne od jakiejkolwiek władzy, zaś człowiek nabywa je z chwilą poczęcia. Są to tzw. koncepcje absolutne praw człowieka. Pojęcie absolutności oznacza, że prawa są nienaruszalne
i niezbywalne, przysługują wszystkim bez wyjątku, są niezależne od warunków, czasu
i miejsca, a ich uzasadnieniem jest godność osoby ludzkiej. Jednocześnie ochrona
i zabezpieczenie tejże godności jest zasadniczą funkcją praw człowieka. W prawach tych znajduje wyraz natura człowieka, gdyż mają one służyć realizacji jego naturalnych potrzeb.

Do tej szkoły należy m.in. interpretacja katolickiej nauki społecznej.

Przyjęcie rozwiązań drugiej szkoły oznacza, że prawa człowieka są wtórne w stosunku do państwa, a państwo może swobodnie kształtować ich treść, zmienić je lub uchylić. Jest to tzw. relatywna koncepcja praw człowieka, gdzie ich jedyną racją i uzasadnieniem jest prawo stanowione.

Współcześnie wymienia się trzy grupy praw człowieka: wolnościowe, społeczne
i solidarnościowe. Prawo człowieka do życia mieści się w kategorii praw solidarnościowych – tzn. takich, które mogą zostać zagwarantowane jednostce tylko poprzez solidarną współpracę całego społeczeństwa.

W naszym kręgu kulturowym, tzn. w Europie o korzeniach chrześcijańskich,
życie zawsze zajmowało i zajmuje centralne miejsce w całokształcie dóbr człowieka. Wydawałoby się zatem, że odpowiada to powszechnemu przekonaniu i doświadczeniu, niezależnie od przyjętej koncepcji życia, osobistych przekonań czy światopoglądu. Tymczasem przyjęcie relatywnej koncepcji praw człowieka pozwala na dodawanie bądź ujmowanie praw z każdego katalogu, a także ich swobodne wartościowanie i interpretowanie. Przykładem jest nasza polska ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, która mówi, że płód ludzki należy chronić, ale w niektórych wypadkach chronić go nie będziemy. Z punktu widzenia prawa pozytywnego jest to rozwiązanie jak każde inne, z punktu widzenia prawa naturalnego rozwiązanie nie do przyjęcia, sprzeczne samo w sobie. Przyjęcie prawa pozytywnego jako podstawy praw człowieka zaowocowało pojawieniem się w debacie publicznej tzw. praw reprodukcyjnych, stojących w sprzeczności z prawem do życia jako uprawnieniem naturalnym. Zaowocowało również podniesieniem do rangi prawa podstawowego owego dyskutowanego prawa do zachowania tożsamości.

Życie czy tożsamość? Oczywiście jedno i drugie. Ale zanim oburzymy się na zwolenników okien życia, zanim wylejemy łzy nad losem dzieci, obarczonych traumą nieznajomości swoich korzeni, najpierw zadajmy sobie pytanie: czy ktokolwiek może korzystać z jakichkolwiek praw pozytywnych, jeśli najpierw nie ma zagwarantowanego naturalnego uprawnienia do zachowania życia?