Jan Szałowski – Powtórka z kalendarza

To było miesiąc temu, ale nadal trwa. Zastanowił mnie szczególny zbieg dni, czego wcześniej nie zauważyłem. Dni miesiąca i dni tygodnia. Nie zauważyłem, albowiem nie miało to żadnego znaczenia. Ale nadszedł taki tydzień, że stało się to zupełnie oczywiste. Właściwie nie było w tym nic dziwnego, bo to powtarza się co kilka lat. Tutaj co innego było dziwne. Owo natężenie zdarzeń w te same dni tygodnia i miesiąca a przecież w międzyczasie wyrosła nowa generacja, która już posłała do szkoły swoje dzieci!

Co zatem tak mnie zastanowiło? I co może łączyć grudzień 1981 roku i ten 34 lata później?

W czwartek 10 grudnia 1981 roku w moim ulubionym Dyskusyjnym Klubie Filmowym w Młodzieżowym Domu Kultury, który wówczas mieścił się w budynku YMCA na Moniuszki w Łodzi, obejrzałem na przedpremierowym pokazie film, którego oficjalną premierę wyznaczono na sobotę 12 grudnia. Nie był to jakiś tam film. O nie! Film ‘Dreszcze’ Wojciecha Marczewskiego opowiadał o stalinowskiej indoktrynacji młodzieży w początkach lat pięćdziesiątych XX wieku.

Dwa dni później udaliśmy się do, nieistniejącego już dzisiaj na ulicy Limanowskiego, kina ‘Iwanowo’ na film ‘W pustyni i w puszczy’, aby w ten sposób odpracować szkolny dzień 31 grudnia tegoż roku. Prawdziwe i szczęśliwe życie kinomana. No i wolny dzień sylwestrowy Anno Domini 1981. Sam miód! Co było dalej, w dzień następny i kolejne każdy wie, chociaż przy dzisiejszej edukacji szkolnej, to różnie bywa. Fakt, że wróciliśmy do szkolnej rzeczywistości dopiero w styczniu następnego roku.

Trzydzieści cztery lata później w czwartek byłem na jakimś spotkaniu w sali konferencyjnej PKP w Łodzi, jednym z wielu organizowanych przez właścicieli księgarni przy Tuwima 34. Tematu nie pamiętam, ale prelegent musiał być ważny, skoro się wybrałem. Następnego piątkowego dnia w Łodzi gościł wicepremier Piotr Gliński, który spotkał się z Solidarnością, ludźmi kultury i osobiście spotkał się z twórcami Muzeum Książki Artystycznej. Wiceprezes Ruchu Narodowego Artur Zawisza miał spotkanie z narodowcami na okoliczność podpisania kontrowersyjnego Traktatu Lizbońskiego. Zaś w sali konferencyjnej w Hotelu Polonia dr Jan Przybył i słynny burmistrz z Kamienia Pomorskiego Stefan Oleszczuk mówili o tym, czego nie uczą w szkole. Cóż, mogłem być tylko w jednym miejscu i zachowam to dla siebie. Sobota – 12 grudnia – zapowiadała się jako dzień obfitości i to nie tylko w Łodzi!

W Warszawie od 13.ej ulicami miasta przeszedł groteskowy KOD przed prawdą, wolnością i odpowiedzialnością. Zjednoczone siły obrony okrągłego mebla ujawniły się w całej swej groteskowej mocy. Tymczasem w Łodzi już od 11.ej trwało sympozjum z okazji okrągłej 90.ej rocznicy ogłoszenia encykliki papieskiej ‘Quas primas’ a nim się skończyło w nieodległym miejscu rozpoczęło się widowisko ‘Trzynastego grudnia’ zorganizowane m.in. przez kabaret niezależny ‘Pętla Ósemki’. Po 17.ej polska młodzież niepodległościowa z organizacji narodowych RN, MW i ONR a także liczni sympatycy idei wolnej Polski zgromadzili się na Piotrkowskiej przy pasażu Rubinsteina. Wygłoszono przemówienia. A potem ruszył marsz ‘Idzie antykomuna’ ulicą Piotrkowską w kierunku Placu Wolności i dalej pod pomnik ofiar komunizmu. Łodzianie mogli usłyszeć okrzyki: ‘Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela’ i ‘Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę’. Marszowi towarzyszyła policja schowana w swych ruchomych twierdzach, ale czołgów, transporterów opancerzonych i samochodów polewaczek tym razem – dzięki Bogu – nie było! I pomyśleć, że jeszcze rok temu w Święto Niepodległości Warszawa wyglądała jak dwa wrogie obozy. Jeden z mówców w swym przemówieniu powiedział: ‘Chcemy Was nazywać naszą polską policją’! Czyżby szły już naprawdę nowe czasy?!

Jan Szałowski

P.S. Tegoż dnia – 12 grudnia, TVP1 wstawiła do wieczornego sobotniego programu znany filmowy hit ‘Gladiator’. Wszyscy lubimy głównego bohatera filmu, ale tam jest także druga i to zupełnie odmienna postać. Albowiem to jest film z przesłaniem o upadku człowieka pełnego pychy i wszelakiego zła. I w pewnym momencie, gdy film dobiegał końca, wszyscy po raz kolejny zobaczyli leżący na piasku areny KOD, czyli Kommodusa Odrzuca Demos …

Mam nadzieję, że KommODus nie zmartwychwstanie, o ile nie dokonają tego siły piekielne, czy też słynny szaleniec doktor Frankenstein. Oby!!!