Jan Waliszewski – Brexit – co dalej?

24 czerwca 2016 roku Brytyjczycy zadecydowali w referendum o wyjściu z Unii Europejskiej. W głosowaniu wzięło udział 33,5 mln wyborców, co dało wysoką frekwencję na poziomie 72,21%. Po podliczeniu głosów Brexit stał się faktem: za wyjściem z Unii Europejskiej głosowało 51,89% głosujących wobec 48,11% głosów oddanych za pozostaniem w Unii. Rozkład geograficzny oddanych głosów w referendum pokazał również, że Wielka Brytania jest państwem, w którym podział na regiony odzwierciedla różne dążenia: Anglia i Walia głosowały za wyjściem z Unii, zaś większość głosów w Szkocji i Irlandii Północnej oddano za pozostaniem.

Przypomnieć należy, że podobne referendum przeprowadzone w Wielkiej Brytanii w 1975 roku zakończyło się zdecydowanym zwycięstwem zwolenników pozostania w Unii (67,2% głosujących oddało wówczas swój głos za pozostaniem w Unii).

Szok europejskiej opinii publicznej wywołany został faktem, że po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej państwo członkowskie opuści tę organizację. Emocje polityków jak również zwykłych ludzi w Wielkiej Brytanii i innych państwach wynikają z faktu, że do tej pory scenariusz opuszczenia Unii Europejskiej nie był praktycznie realizowany. Do tej pory lewicowi eurokraci z Brukseli powszechnie stosowali w odniesieniu do referendów przeprowadzanych w krajach członkowskich wypróbowaną bolszewicką zasadę: „my was tak długo będziemy kochać aż zrozumiecie, że my was naprawdę kochamy”, co w przełożeniu na język praktyki politycznej oznaczało powtarzanie referendów aż do skutku w przypadku, gdy wypadały niepomyślnie dla Brukseli. Przykładem jest powtórne referendum w Irlandii w 2009 roku w sprawie przyjęcia traktatu lizbońskiego po odrzuceniu go w pierwszym referendum z 2008 roku.

Opisując Brexit w kategoriach politycznych wypada zastanowić się, jakie okoliczności zadecydowały o decyzji Brytyjczyków. Należy w tym miejscu przypomnieć, że dotychczasowy status Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej zawierał wiele odrębności wynegocjowanych przez brytyjskich polityków, dających Brytyjczykom pewną niezależność względem brukselskiej centrali. Najbardziej widoczną odrębnością była odmowa przyjęcia euro na rzecz zachowania funta jako własnej waluty. W miarę coraz bardziej widocznej degeneracji mechanizmów zarządzania Unią sceptycyzm brytyjskiego społeczeństwa narastał. Ważnym czynnikiem kształtującym świadomość polityczną Brytyjczyków stanowiła działalność UKIP, czyli Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa z charyzmatycznym przywódcą Nigelem Farage’m.

Postępująca biurokratyzacja życia gospodarczego i dążenie do regulacji kolejnych dziedzin życia przez brukselskich polityków stanowią obiekt krytyki ze strony przeciwników Unii Europejskiej w wielu krajach. Od około 2 lat życie społeczeństw krajów członkowskich Unii zdominował jednak temat niekontrolowanego napływu imigrantów pochodzenia arabskiego i związanego z nim islamskiego radykalizmu. Trudno się dziwić zatem, że w tych warunkach Brytyjczycy głosując za wyjściem z Unii glosowali jednocześnie za odizolowaniem się od problemów społecznych destabilizujących dziś Francję, Niemcy czy Belgię. Wystarczy w tym miejscu przypomnieć pokazywane w stacjach telewizyjnych szturmy imigrantów na ciężarówki wjeżdżające na Wyspy Brytyjskie tunelem w Calais. Brexit oznacza dla Wielkiej Brytanii możliwość dokonania odrębnych regulacji prawnych niezależnych od pomysłów z Brukseli w zakresie rozwiązywania chociażby problemów związanych z imigracją.

Wielka Brytania posiada również swoje liczne mniejszości etniczne, w szczególności Hindusów oraz Pakistańczyków, którzy odgrywają istotną rolę w życiu publicznym, czego wyrazem jest wybór muzułmanina na burmistrza Londynu, jednak zdecydowanie lepiej radzi sobie (jak do tej pory) z ekstremizmem islamskim w porównaniu do Francji czy Niemiec. Pozostaje jednak faktem, że również muzułmanie z brytyjskim obywatelstwem zasilają szeregi Państwa Islamskiego, czego głośnym przykładem jest chociażby słynny (nieżyjący już) „Jihadi John”, wsławiony udziałem w egzekucjach zakładników Państwa Islamskiego.

Polacy zamieszkali w Wielkiej Brytanii, którzy posiadali prawo do głosowania w referendum w większości opowiedzieli się za pozostaniem w Unii w obawie o utratę posiadanych praw, w szczególności prawa do legalnego zatrudnienia.

Wiadomo już, że dla Brexit będzie procesem długotrwałym, ze względów proceduralnych mającym charakter „podróży w nieznane”. Dla krytyków Unii Europejskiej będzie niezwykle ważnym doświadczeniem, pokazującym wbrew brukselskiej propagandzie, że po opuszczeniu Unii Wielka Brytania nie straci swojego dorobku gospodarczego i cywilizacyjnego, a zapewne uchroni się przed wieloma problemami stojącymi dzisiaj przed państwami członkowskimi Unii. Dla polskich narodowców opowiadających się za opuszczeniem przez Polskę Unii Europejskiej doświadczenia te posłużą do wypracowania drogi do przyszłego „POLexitu”.

Jan Waliszewski