Przeżywaliśmy niedawno obchodzone z pompą obchody 1050. rocznicy chrztu Polski. Czym było to wydarzenie – jedynie chrztem Mieszka I, jak chcą niektórzy, chrztem Polski czy początkiem państwa polskiego? I jak na nas wpływają wydarzenia sprzed 1050 lat, skoro żyjemy w coraz bardziej sekularyzującym się społeczeństwie?
Odpowiedź na pierwsze pytanie może być zaskakująca: otóż wszystkie odpowiedzi są prawidłowe. Ale zacznijmy od początku. Otóż w roku 966, książę Polan Mieszko I przyjął chrzest, wcześniej ożeniwszy się z księżniczką czeską Dąbrówką. Było to wówczas wydarzenie wagi państwowej – nawrócenie księcia oznaczało chrystianizację terenów podległych jego władzy. Włączenie Polski w krąg Christianitatis oznaczało niebywały skok cywilizacyjny, zaprowadzenie takich zachodnich zwyczajów, jak chociażby pismo. Dzięki temu, że Mieszko I stał się chrześcijaninem, margrabiowie niemieccy utracili pretekst do podbijania podległych mu terytoriów. Co mogło się stać z władztwem Mieszka I, pokazuje przykład sąsiadujących z państwem Polan Wieletów, którzy w 150 lat temu zniknęli z powierzchni ziemi, czy też późniejszy los pogańskich Prusów. Chrzest dawał też legitymizację rozszerzania granic swojej władzy, co sprawiło, że pod koniec życia Mieszka I obszar jego państwa pokrywał się niemal z obecnymi granicami Polski. Dodajmy, że państwo to było organizowane na wzór wówczas nowoczesny, czyli zachodni.
I Państwo Polan – późniejsze Królestwo Polskie – już 300 lat później przetrwało tak naprawdę tylko i wyłącznie dzięki Kościołowi. W trakcie trwającego 150 lat rozbicia dzielnicowego to Kościół był czynnikiem jednoczącym rozbite na dzielnice państwo, a kolejni arcybiskupi gnieźnieńscy – niejako reprezentantami idei Królestwa. Potem mieliśmy XVII-wieczną ideę „przedmurza chrześcijaństwa” wobec luterańskich Szwedów, prawosławnych Moskali oraz islamskich Turków. W trudnych czasach zaborów, to znowu Kościół był ostoją polskości, wspomagającym walkę z wynarodowieniem. Tak samo było w czasie II wojny światowej i PRL-u. To Kościół wspomagał Polaków w walce o odzyskanie niezależnego bytu państwowego.
Tu nasuwa się drugi aspekt chrztu Polski i jej 1050. rocznicy – aspekt społeczny. Wszystkie wydarzenia, które wymieniłem powyżej, nie tylko tworzyły związek między polską świadomością narodową a religią katolicką. Mit przedmurza chrześcijaństwa, który uwypuklił się w czasach zaborów, gdy dwóch najbardziej toksycznych zaborców – Prusy i Rosja – były innego wyznania, powodował utrwalanie się stereotypu Polaka – katolika. Nie wnikając w meandry dziejów – Polacy byli narodem katolickim.
Jak jest dzisiaj? 90 procent ochrzczonych, pięknie i wspaniale. Ale już tylko jedna trzecia chodzi na coniedzielną Mszę świętą. 10 procent regularnie przystępuje do Komunii świętej. Ile naprawdę wie w co wierzy, wolę nie pytać. Niestety, ale poza kwadratem: chrzest – komunia – ślub – pogrzeb, Polacy bardzo często swojej wiary poważnie nie traktują. Przenosi się to niestety, na życie państwa i jego ustawodawstwo – chociażby przykład ustawy aborcyjnej, gdzie „katoliccy politycy” chcą bronić „kompromisu aborcyjnego”.
Mieszko I swoją odważną decyzją dał nam wiele. Państwo, włączenie w nurt cywilizacji łacińskiej, ale też to co najważniejsze – wiarę katolicką, nierozerwalnie złączoną z polskością. Przypomnieć tu trzeba słowa Jana Mosdorfa: Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, że Polska jest katolicka, bo gdyby nawet była muzułmańska, prawda nie przestała by być prawdą, tylko trudniejszy i boleśniejszy byłby dla nas, Polaków dostęp do niej. Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, że doktryna katolicka lepiej rozstrzyga trudności a dyscyplina konflikty, (…) ale dlatego, że wierzymy, iż jest Kościołem ustanowionym przez Boga. Jakże wielu zaangażowanych społecznie i politycznie o tym zapomina!
Na koniec, krótka refleksja: Wielu z Czytelników zapewne czytała sienkiewiczowskie „Quo vadis”. Warto zwrócić tam uwagę na sceny męczeństwa pierwszych chrześcijan, którzy bez wahania szli na śmierć za wiarę. A przecież teraz w Polsce nam to nie grozi…
Rocznica chrztu Polski, powinna być dla nas wezwaniem do głębokiego i szczerego wyznawania wiary, a także do postępowania według jej zasad w życiu prywatnym i publicznym. Bo właśnie z Świętej Wiary Katolickiej wypływają wartości, na jakich zbudowana jest Polska. Bez tego polskość to tylko wydmuszka.
Kamil Klimczak