Nie zamierzam przeczesywać całej historii, bo to zadanie niepraktyczne, ale kilka dat mnie inspiruje. Co więcej, powiem, iż jest w tym pewna prywata. Zacznę więc od końca czerwca 1991 roku. Tak, wkrótce minie ćwierćwiecze od momentu, jak pierwszy raz postawiłem moje stopy na brukach ukochanych ulic mojego Lwowa. Co więcej było to w pięćdziesiątą rocznicę początku śmiertelnego zwarcia miedzy dwoma łotrami, którzy dwa lata wcześniej zlikwidowali moją Ojczyznę.
Wtedy raczej nie zastanawiałem się nad tym, że właśnie mija półwiecze od tamtego wydarzenia. Cieszyła mnie możliwość oddychania lwowskim powietrzem. Zapewne różniło się ono od tego z czasów Drugiej Rzeczypospolitej, ale nadal otulało te same domy i kościoły w centralnych częściach miasta. Chodziłem po nim, jakbym był w nim od urodzenia, ale widziałem zmiany i wiele zamkniętych kościołów, czy też przeznaczonych na zupełnie inne cele, dalekie od pierwotnego przeznaczenia.
Obejrzałem miasto z kopca Unii Lubelskiej, bo bez tego nie sposób mówić, iż było się we Lwowie i byłem na Kajzerwaldzie, i rzecz jasna, obowiązkowo na cmentarzu na Łyczakowie, gdzie odszukiwałem nagrobki z opowieści mojej Matki. To było bezcenne dotarcie do źródeł.
Przybyliśmy wtedy do Lwowa w dziesięcioosobowej grupie. Cel tej wyprawy jest nieistotny dla dalszych rozważań, z wyjątkiem tego, że pozostali uczestnicy zupełnie nie rozumieli Lwowa. Dla mnie taka sytuacja wydawała się nienormalna, dla nich wprost przeciwnie. Jak na dłoni widać było, iż przez zaledwie kilkadziesiąt lat czerwonej okupacji, komunistyczna elita potrafiła ukształtować w Polsce ludzi niezdolnych do zrozumienia tego miasta. Ale pomińmy to, gdyż pora przejść do spraw ważniejszych. Ważniejszych z punktu ogólnych rozważań nad historią współczesności.
Koniec czerwca to ulubiony czas pocałunku Europy i Azji. Tak było w 1812 i tak stało się w 1941 roku. Tylko parę ważnych rzeczy było zdecydowanie odmiennych. Napoleon ogłaszał drugą wojnę polską, co niosło nam nadzieję, Hitler desperacko ratował się przed spodziewanym najazdem Sowietów na jego Tysiącletnią Rzeszę. Obaj przegrali, i co warto zaznaczyć w obu przypadkach, na skutek pomocy Anglosasów dla Rosji. A to rzecz rzadko dostrzegana, chociaż warta głębszego zastanowienia.
Czerwiec to na gruncie polskim także mocno zmitologizowany bunt łódzki, mający miejsce w 1905 roku i powstanie poznańskie z 1956 roku, najchętniej określane przez komunistów, jako ‘wydarzenia poznańskie’. Może ktoś kiedyś porówna te dwa znacznie odmienne od siebie wydarzenia i wyciągnie wnioski. To mogłaby być ciekawa praca do poczytania, zwłaszcza dla łódzkich wielbicieli tego wszystkiego, co miało miejsce w 1905 roku. I czerwiec, to także Radom roku 1976, kamień węgielny pod późniejszą działalność wielu lewicowych idoli, którzy w 1989 roku chcieli – po części nawet skutecznie – zawłaszczyć, pospołu z oprawcami, moją Ojczyzną.
Sięgając głębiej w historię, schyłek czerwca to także – mająca miejsce 465 lat temu – trzydniowa bitwa pod Beresteczkiem z wrogimi nam siłami kozacko-tatarskimi, zakończona dziesięć dni później wielką klęską buntowników, którzy wiosną 1648 roku podnieśli rękę na własną Ojczyznę. Ale zabrakło nam realizmu, aby posprzątać skutecznie rebeliancki bajzel. I już rok później pod Batohem rebelianci Chmielnickiego wymordowali osiem tysięcy bezbronnych ludzi z elitarnych oddziałów jazdy Pierwszej Rzeczypospolitej. Wszystkim poderżnięto gardła, po uprzednim wykupieniu ich za znaczną sumę pieniędzy z rąk tatarskich. Czy ktoś dzisiaj opłakuje tych nieszczęśników, którzy zawierzyli Tatarom i naiwnie przed nimi złożyli broń, lecz nie wiedzieli co stanie się później?
Czerwiec 1946 roku, a dokładniej, ostatni dzień tamtego miesiąca, to obiektywne sprawdzenie przez Stalina procentowego poparcia dla sowieckich rządów w Polsce. Narzędziem badawczym były pytania zawarte w referendum. Stalin chciał dokładnie wiedzieć, jakie ma w Polsce poparcie, i takie polecenie otrzymał jego człowiek odpowiedzialny za przeprowadzenie badania na całości dorosłej populacji kraju. Szybko otrzymał prawdziwe dane, które mówiły o poparciu w granicach zaledwie kilku procent. Było to więc poparcie śladowe. Równocześnie w okupowanej Polsce sowieci na masową skalę podmieniali protokoły komisji referendalnych, by następnie społeczeństwu przedstawić wyniki już zupełnie sfałszowane. Niekiedy te niedorzeczne dane pojawiają się nadal w podręcznikach szkolnych i uniwersyteckich. By przykryć fałszerstwo, głównie przed opinią Zachodu, a także Polaków w kraju, zorganizowali sowieci w lipcu pogrom kielecki – który nagłośnili międzynarodowo – i publiczne wieszanie 21 lipca gauleitera Kraju Warty Arthura Greisera. Zrobiono z tego widowisko z udziałem 50 tysięcy gapiów a następnie przez szereg dni rozpisywały się o tym gazety w całej Polsce. Ot, taka sztuka kamuflażu, znana dzisiaj dość powszechnie, gdy nie tylko durny lud, ale nawet wykształciuchy – zwane niekiedy lemingami – potrafią gadać godzinami o rzeczach zupełnie nieistotnych dla całości spraw ważnych z punktu widzenia własnego państwa i narodu.
Trzecia dekada czerwca 2001 roku, to jedyna w historii kilkudniowa wizyta papieża we Lwowie i w Kijowie. To było ważne wydarzenie. Przypadło niemal w dziesięciolecie ogłoszenia niezależności Ukrainy od Związku Sowieckiego. Każdy, kto bywa we Lwowie, może zobaczyć na murze katolickiej archikatedry lwowskiej tablicę pamiątkową poświęconą pobytowi Jana Pawła II w tym mieście. A każdy, kto może, powinien często odwiedzać to – tak ważne dla naszych dziejów miasto – w którym zupełnie nie widać wojny, jaka trawi Ukrainę na ich wschodnich kresach.
Pora jednakże, aby ponownie przejść do roku 1941, czyli do wydarzeń odległych od dnia dzisiejszego o 75 lat. Tamte wydarzenia to przecież była gigantyczna transformacja w skali globalnej. Chyba dzisiaj tego nie doceniamy, więc może warto przyjrzeć się następstwom tamtych czerwcowych dni. Była to zupełna odmiana sojuszy w wojnie i wkrótce wejście do wojny Stanów Zjednoczonych. Roosevelt, we współpracy ze Stalinem, postanowił zmienić dotychczasowy świat. Sztandarowym hasłem stało się zniszczenie Trzeciej Rzeszy Adolfa Hitlera, ale plany Roosevelta sięgały znacznie dalej. Zupełnej dezintegracji miały ulec dwa największe imperia światowe: brytyjskie i francuskie. Przy okazji miano zniszczyć także potęgę Japonii. Sowiecka Rosja otrzymała w planach Roosevelta swój znaczący udział. Szerzej o tym napisałem w czerwcowym numerze miesięcznika ‘Aspekt Polski’, więc odsyłam do zamieszczonego tam tekstu z mojego cyklu ‘Europejskie mity’.
Doczytywany właśnie przez państwa tekst ‘Obsesja czerwcowych dat’ ukończyłem w połowie miesiąca, więc jeszcze nie wiadomo było, jak głosowano w referendum w Wielkiej Brytanii dnia 23 czerwca, czyli 75 lat od epokowego wydarzenia z 1941 roku. Jeszcze nie wiadomo było, czy ruszyły klocki domina, ale jeżeli pierwszy klocek zmienił pozycję, to huk w Europie może być wkrótce potężny …
Jan Szałowski