Drodzy Czytelnicy, chciałem podzielić się z wami swoimi prywatnymi doświadczeniami zawodowymi:
1. Siedzę sobie ze znajomym neurologiem i wspólnie konsultujemy pacjenta. Oto jego wyniki badan MRI:
rok 2012 – 3 przepukliny w odcinku lędźwiowym kręgosłupa
rok 2014 – 2 przepukliny w odcinku lędźwiowym kręgosłupa
rok 2016 – 3 przepukliny w odcinku lędźwiowym kręgosłupa
Co się stało z przepukliną z roku 2014?
2. Przychodzi do mnie pacjent ze spuchniętą stopą po urazie. Jest po RTG – brak złamania. Robimy rehabilitacje. Kiepskie efekty. Po 3 tygodniach wraca do ortopedy – drugie RTG. Jednak jest złamanie kości sródstopia.
3. Pacjent po USG stawu barkowego. W opisie – całkowite zerwanie przyczepu m. nadgrzebieniowego. Za kwartał kolejne badanie USG (nie było żadnej operacji) – częściowe uszkodzenie przyczepu m. nadgrzebieniowego.
4. Koleżanka lat 20 w 4 miesiącu ciąży. Badanie USG – diagnoza lekarska: zespól Downa. Koleżanka nie decyduje się na sugerowana aborcje. Dziecko rodzi się zupełnie zdrowe.
5. Kolega ortopeda opowiada mi, ze ma pacjenta zakwalifikowanego do zoperowania łąkotki przyśrodkowej stawu kolanowego. Dochodzi do zabiegu. Kolano jest otwarte. W trakcie zabiegu okazuje się, ze kolano jednak nie kwalifikuje się do zabiegu bo łąkotka jest cala.
Jestem fizjoterapeutą, mam 30 lat. Chcę pozostać anonimowy. W zawodzie pracuje dopiero od 5 lat a mimo tego widziałem już tyle błędnych diagnoz postawionych na podstawie badań obrazowych.
W internecie można spotkać świadectwa kobiet które w badaniu USG żyją w przeświadczeniu ze maja urodzić jednego chłopca a następnie rodzą nie chłopca, lecz 2 dziewczynki. Jeżeli zdarzają się takie pomyłki to w jakim świetle stawia to wiarygodność badania ultrasonografii?
A teraz odpowiedz mi na pytanie: czy po przeczytaniu tych historii, na podstawie samego badania USG płodu, jesteś gotów podjąć decyzję czy zabić nienarodzone dziecko lub pozwolić mu się urodzić?