Kazimierz Wóycicki – na popularnym portalu indoktrynującym Polaków – Onecie (gdzie nie można już nawet komentować bez posiadania konta na facebooku!), zajął się tym razem, ni mniej, ni więcej, ale „Myślą Polską” pod wymownym tytułem „Jak się szerzy w Polsce kremlowska dezinformacja?”. Wóycicki zaczyna w tonie polskich i amerykańskich rusofobów. Otóż, celem Putina jest m.in.:
– zagnanie Polski z powrotem do swojego obozu – i uczynić to chce w dużej części polskimi rękami, wykorzystując do tego wyrafinowaną socjotechnikę i narzędzia informatyczne, jakich dostarcza Internet
– po ujawnieniu mieszania się Rosji w wybory w Ameryce i w Europie, Zachód nie tylko czuje się ostrzeżony, ale Putin stracił jakakolwiek wiarygodność polityczną
– Rosja traktowana jest coraz częściej, jako państwo zbójeckie, którego działania wymagają wspólnej odpowiedzi.
Cóż, o tym wszystkim czytaliśmy wyżej. Dalej p. Kazimierz charakteryzuje kol. red. Engelgarda i niektórych współpracowników: „Engelgard to redaktor „Myśli Polskiej” o wyraźnie prorosyjskim nachyleniu, Adam Wielomski to redaktor strony „konserwatyzm.pl”, Andrzej Zapałowski geopolityk inspirujący się między innymi Aleksandrem Duginem, którego sylwetkę opisał w szczegółach znany troll-hunter Marcin Rey, Włodzimierz Osadczy konsultant nowelizacji ustawy IPN, a Dawid Hudziec to polski obywatel, który jest rosyjskim najemnikiem przebywającym na terenie okupowanego Donbasu”.
I dalej: „Dezinformacji sprzyja też dziwaczny folklor polityczny, do którego należą takie postacie jak pseudoliberał Korwin-Mikke czy notoryczny antysemita Michalkiewicz, czy nawet osoby trochę bardziej szacowne jak dla przykładu rusofil doby Putina Bronisław Łagowski reklamowany hucznie na „Sputniku” czy Anna Raźna [pisownia oryginalna – AŚ], pisząca wiernopoddańczy list do prezydenta Rosji.”
Dla Wóycickiego wszelkie ugrupowania akcentujące suwerenność swojego państwa, sprzeciw wobec uchodźców i nie popierające polityki USA, to co najmniej potencjalni agenci Kremla. Jednym zdaniem wlewa jednak odrobinę nadziei w nasze serca: „Doszukiwanie się wszędzie wpływów Kremla i objaśnianie nimi zdarzeń politycznych to oczywisty i kardynalny błąd”.
Pan Wóycicki ma wyraźny żal, że nazwano go „agentem CIA”. Ja np. nie wiem, czy jest on agentem, czy nie, dlatego w ogóle mnie to nie obchodzi. Przyjmuję, że posiadanie poglądów takich jak poglądy p. Wóycickiego, to efekt wychowania, działania w określonym środowisku w młodości, czy np. studiów na zachodnioniemieckim uniwersytecie (1983-85, po internowaniu w Polsce 1981-82), lub bycia stypendystą Fundacji Adenauera (wszystkie dane za Wikipedią).
Nie zakładam, że żeby takie poglądy wyznawać, trzeba być opłacanym. Nawet studia w RFN, żeby nie było niedomówień, nie świadczą o niczym więcej, jak o potencjalnym nasiąknięciu niektórymi ideami tam wyznawanymi. Niestety, nam, mającym odmienny pogląd na politykę zagraniczną Polski, Wóycicki odpowiada inwektywami i ledwie ukrywaną sugestią płatnej agenturalności, w myśl niedopowiedzenia, że żeby popierać (bez wnikania w słuszność tego terminu dla określenia naszego stanowiska) Rosję Putina, to trzeba być wariatem albo brać za to pieniądze.
Cóż, trudno! Dmowski napisał kiedyś: „Aszkenazy powiedział, że jestem głupi. Ale ja mu nie uwierzyłem”. My toże Wam nie wierim, towariszcz Wóycicki!
Za: Myśl Polska