Jak wiadomo serce mam po prawej stronie, a w tych wyborach samorządowych głosowałem na kandydatów RN, PiS i K’15 (a głosowałbym i na kandydata Wolności, gdyby któryś był wart uwagi). Natomiast analizować trzeba sina ira et studio, ze spokojem i beznamiętnie. Stąd poniższe uwagi:
1) w skali kraju wybory zakończyły się remisem: rządzący PiS zyskał najlepszy wynik aż w dziewięciu województwach, ale opozycję trzeba liczyć łącznie, bo jej odrębny start ma powody taktyczne (tj. łatwiejsze dotarcie do poszczególnych segmentów wyborców przez liberalną KO, centrowy PSL i lewicowe SLD), jednak bloki opozycyjne mogą przejąć władzę też w dziewięciu województwach;
2) PiS będzie rządził tam, gdzie zwyciężył większością bezwzględną, czyli mając samodzielnie powyżej połowy radnych w sejmikach, oraz zapewne w dolnośląskiem, co jest wypadkową nadzwyczajnej kariery tzw. bezpartyjnych samorządowców lawirujących między PO a PiS, natomiast dwa ważne zwycięstwa (Mazowsze i Śląsk) okażą się bezproduktywne ze względu na połączone siły dwóch (Mazowsze) lub trzech (Śląsk) ugrupowań opozycyjnych;
3) opozycja zapewne przejmie powyżej połowy sejmików, co daje ów względny remis wyborczy, natomiast strony spierają się, czy liczyć progres od poprzednich wyborów samorządowych (2014), czy też od ostatnich wyborów parlamentarnych (2015) – to pierwsze porównanie jest korzystne dla PiS i niekorzystne dla PSL (który jednak wypada gorzej na tle wyników sprzed czterech lat zapewne częściowo sfałszowanych), a to drugie bardziej korzystne dla opozycji wskazującej na krajowy spadek poparcia dla rządzącego PiS;
4) wybory sejmikowe niejako urealniły faktyczne poparcie dla dwóch bloków politycznych: prawicowego i centrowo-liberalno-lewicowego; mianowicie prawica powróciła do dominacji w dawnej Galicji (Małopolska i Podkarpacie) oraz na większości terenów Kongresówki (Lubelszczyzna, Podlasie, Świętokrzyskie i Łódzkie) z istotnym wyjątkiem Mazowsza, zaś blok opozycyjny dominuje na ziemiach odzyskanych (Zachodniopomorskie, Lubuskie, Opolskie, Warmia i Mazury oraz w pewnym sensie Dolny Śląsk) oraz nadal w dawnym pasie endecko-chadeckim (Śląsk, Wielkopolska, Kujawsko-Pomorskie i Pomorskie) ciągle źle znoszącym nadmierny w jego mniemaniu radykalizm prawicy i oczekującym na prawicę bardziej uspokojoną;
5) co do zasady prawica triumfuje w tzw. Polsce powiatowej, czyli na obszarach mniejszych miast i miasteczek oraz szczególnie na obszarach wiejskich, rywalizując tam skutecznie z kurczącym się powoli PSL, natomiast blok centrowo-lewicowy (KO i lewice) dominuje w większych miastach i metropoliach, co jest problemem rangi cywilizacyjnej, gdyż struktura społeczno-kulturowa dużych miast daje większą podatność na wszelki liberalizm i ten problem nie ma łatwych rozwiązań (poza liberalizacją centroprawicy, co stało się w Europie Zachodniej);
6) co do tego ostatniego ciekawym przykładem jest Mazowsze, gdzie obszary pozastołeczne dałyby zwycięstwo PiS (i np. Konrada Rytla z Bezpartyjnych Samorządowców), ale sukces bloku opozycyjnego wynika z mobilizacji warszawskich wyborców przeciwko Patrykowi Jakiemu, co też powinno dawać do myślenia, bo waleczny kandydat PiS/SP istotnie rozruszał stołeczną kampanię i uczynił ją interesującą, ale pośrednio i mimowolnie przyczynił się do zwycięstwa opozycji w skali województwa;
7) walczące o powrót do politycznej ekstraklasy SLD nie odniosło spektakularnego sukcesu, ale wprowadziło kilkunastu radnych wojewódzkich, a na Śląsku zdecyduje o kształcie koalicji wyłaniającej zarząd województwa, co utrzymuje partię przy życiu (w szczególności na tle słabiutkiego wyniku Razem) mimo kolejnych migracji lewicowych polityków do szerokiej KO (np. Barbara Nowacka);
8) największym przegranym wyborów jest Kukiz’15 pretendujący do bycia trzecią siłą parlamentarną i sondażową, a nie wprowadzający ani jednego (!) radnego wojewódzkiego, co może być początkiem dalszego dołowania tego środowiska, któremu nie pomógł ani ważny sojusz ideowy z Prawicą Rzeczypospolitej (na kandydatkę tej partii głosowałem do Rady Warszawy), ani potencjalnie ciekawa warszawska kandydatura Marka Jakubiaka (na którego też głosowałem, ale w nadspodziewanie mikrym gronie wyborców);
9) porównuje się niskie wyniki wolnościowców i narodowców, ale w pierwszym przypadku mamy raczej do czynienia z zachodzącym słońcem zasłużonego Janusza Korwin-Mikkego, a w drugim przypadku z ogromną determinacją grupy przeważnie młodych działaczy, którzy po raz kolejny (2×2014, 2015, 2018) uczestniczą w ogólnopolskiej kampanii wyborczej jako samodzielny komitet wyborczy, co udowadnia odrębność i niepowtarzalność tej oferty ideowej i politycznej;
10) wracając do Prawa i Sprawiedliwości, ta zwyciężająca w sondażach i wyborach partia (samodzielnie najlepszy wynik sejmikowy w historii wyborów samorządowych), jednocześnie regularnie przegrywa dużą część bezpośrednich wyborów na prezydentów/burmistrzów/wójtów, co wynika z tego, iż składa się ona z działaczy z reguły orientujących się na partyjną centralę, a to zapewnia jednolitość i trwałość struktury partyjnej niezbędną do manewrowości przy politycznych zwrotach, ale jednocześnie osłabia partyjne indywidualności niezbędne do skutecznej osobistej walki np. o prezydentury miast.
Przypominam o drugiej turze wyborów dniu 4 listopada!