13 grudnia 1981 r. wprowadzony został w Polsce stan wojenny. Formalnie tego aktu dokonała Rada Państwa, a de facto – Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego z Wojciechem Jaruzelskim na czele. Stan wojenny został wprowadzony z pogwałceniem obowiązujących w komunistycznym państwie przepisów.
Już w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. rozpoczęły się aresztowania działaczy NSZZ „Solidarność” dokonywane przez oddziały Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO) według wcześniej przygotowanych imiennych list. Na ulice wyprowadzono 1750 czołgów i 1900 transporterów opancerzonych. Stan wojenny wprowadzało 70 tysięcy żołnierzy i 30 tysięcy milicjantów. Broń wydano wszystkim funkcjonariuszom Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO), a nawet członkom PZPR. O północy 13 grudnia odcięto w całym kraju komunikację telefoniczną, wprowadzono cenzurę korespondencji. Zamknięte zostały wszystkie granice, a kontrole wprowadzono też na granicach województw. Zawieszono działalność wszystkich organizacji i wydawanie prasy (poza „Trybuną Ludu” organem PZPR i wojskowym „Żołnierzem Wolności”).
Gdy stan wojenny trwał już w najlepsze do Belwederu zwieziono członków Rady Państwa, która miała zalegalizować działania wojska i milicji. Dekret o stanie wojennym i cztery inne dekrety (między innymi o postępowaniu doraźnym, który wprowadzał za najmniejsze przewinienia drakońskie kary) przyjęto przy sprzeciwie Ryszarda Reiffa, przedstawiciela stowarzyszenia PAX oraz głosie wstrzymującym prof. Jana Szczepańskiego.
Wprowadzenie stanu wojennego uzasadniano – najpierw nieoficjalnie, a po upadku komunizmu już jawnie i oficjalnie – groźbą sowieckiej interwencji zbrojnej. Ta wykładnia stała się oficjalną wersją głoszoną przez lewicowe media. Do dziś nie wiadomo na ile taka interwencja była możliwa – tym bardziej, że Związek Sowiecki był zaangażowany w tym czasie w rozwijającą się wojnę w Afganistanie.
Po wprowadzeniu stanu wojennego niemal natychmiast wybuchły strajki w kilkuset zakładach. Miały one miejsce głównie w większych ośrodkach – w Warszawie, Gdańsku, Szczecinie, Wrocławiu czy na Śląsku – jak i w mniejszych miejscowościach. W ciągu kilku dni po wprowadzeniu stanu wojennego milicja stopniowo pacyfikowała strajki w kraju, a strajkujący w większości stosowali taktykę biernego oporu. Czynny opór stawiły m. in. śląskie kopalnie – 15 grudnia oddział ZOMO został dwukrotnie wyparty z terenu kopalni „Manifest Lipcowy”. Za trzecim razem ZOMO użyło broni, raniąc czterech górników. Następnego dnia w trakcie pacyfikacji kopalni „Wujek” zomowcy zastrzelili 9 górników. Ostatnią strajkującą kopalnią była KWK „Piast”, gdzie górnicy przenieśli strajk pod ziemię – trwał on aż do 28 grudnia.
W ciągu pierwszego tygodnia stanu wojennego internowanych zostało około 5000 osób. Byli to głównie działacze „Solidarności”, ale też doradcy związku, intelektualiści i działacze opozycji demokratycznej. W celach propagandowych internowano też Edwarda Gierka i jego współpracowników. Jednocześnie stan wojenny wykorzystano do przeprowadzenia weryfikacji środowisk dziennikarskich oraz ludzi kultury. Po strajkach z pracy wyrzucono działaczy związkowych i aktywnych uczestników strajku (z samej kopalni „Piast” wyrzucono 2000 pracowników). Stan wojenny posłużył też do wprowadzenia podwyżki cen żywności o ponad 200 procent oraz opału i węgla o 170 procent.
Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982 r; a zniesiony został 22 lipca 1983 r. Liczba ofiar śmiertelnych nie jest do końca znana – specjalna komisja sejmowa działająca w latach 90. ustaliła liczbę ofiar na nie mniej niż 91 ofiar. Do tej liczby trzeba też doliczyć przypadki osób, do których np. nie dotarła pomoc lekarska na skutek odcięcia łączności telefonicznej.
Próby pociągnięcia do odpowiedzialności karnej sprawców stanu wojennego podejmowano już w latach 90. co zostało zablokowane w 1996 r. przez postkomunistów z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Kolejną podjął w 2007 r. IPN – zakończyła się ona połowicznym sukcesem – Czesław Kiszczak został skazany na wyrok więzienia w zawieszeniu, Stanisław Kania, I sekretarz KC PZPR został uniewinniony, a sprawa Eugenii Kempary, członkini Rady Państwa została umorzona.