Polska paranoja galopuje i nie widać końca tego chocholego tańca szaleństwa. Oto p. Stanisław Żaryn, rzecznik koordynatora ds. służb specjalnych napisał tekst o nieprawdopodobnym zagrożeniu rosyjskim dla całego tzw. wolnego świata, który został zamieszczony na stronie amerykańskiego think tanku Washington Examiner. Tekst ten to swoiste kuriozum i w istocie autodiagnoza najskrajniejszej rusofobii, która jest już tak groteskowa, że przestaje śmieszyć.
Przekaz pana Żaryna jest prosty jak jego wizja świata – za całe zło drogi mlecznej odpowiada Rosja, wszystkie negatywne rzeczy, które dzieją się na świecie są efektem tajnej, przebiegłej, groźnej, przerażającej, mającej ukryte złowieszcze cele, polityki Rosji i Putina osobiście. Demonizacja posunięta jest do takiego stopnia, że w gruncie rzeczy nie dowiadujemy się najważniejszego – dokąd ma owa polityka Rosji prowadzić, jaki jest jej cel, co Rosja ma przez to osiągnąć? Nie dowiadujemy się nic o kolejnym terminie zupełnie pewnej inwazji na Ukrainę (na której inwazja ta trwa już zresztą pięć lat), po której i to już następnego dnia (dziś Kijów, jutro Warszawa) z pewnością (z powołaniem na śp. L. Kaczyńskiego) nastąpi inwazja na nasz kraj skołatany i jęczący w okowach sowieckiej agentury PiS-u i PO, w którym nawet dyskusje internetowe, te jeszcze nie zlikwidowane (jak w Onecie), zostały przejęte przez tajnych trolli wyszkolonych jeszcze tajniej w tajnym ośrodku KGB. Czy celem Rosji ma być okupacja całego wolnego świata?
Tego się nie dowiadujemy, bo przecież nie o to chodzi. P. Żaryn nie zastanawia się nad swoimi bredniami, nie zastanawia się nad rzeczywistymi problemami tego świata. Kiedyś zakodowano mu, że zło to wyłącznie Rosja i tak już mu zostało. Wg logiki niesławnej pamięci J. Szaniawskiego i jego „zdradzić można tylko na rzecz Rosji – Rosji carskiej, sowieckiej i Rosji w ogóle” (powiedział to dawnymi czasy w programie K. Skowrońskiego, zdaje się na Polsacie; nie pamiętam dokładnych danych, ale słyszałem na własne uszy). Dlatego też suwerenność można utracić również tylko na rzecz Rosji. PiS godząc się na utratę suwerenności poprzez akceptację traktatu lizbońskiego oczywiście żadnej suwerenności nie oddawał, to była tylko metafora, teraz podlizując i oddając się USA także nie traci żadnej suwerenności. Przeciwnie, te działania to wyraz głębokiej godności narodowej i niepospolitego patriotyzmu, na dodatek wzmacniające nasza suwerenność. Co? Nie wierzysz, trollu i sowiecki pachołku? Tym gorzej dla ciebie.
A tymczasem agenci Putina kpią sobie z tego i organizują na Ukrainie wielotysięczne marsze (zapewne) mniejszości rosyjskiej ku czci Bandery, żeby skłócić miłujących pokój i Polskę prawdziwych banderowców z prawdziwymi polskimi patriotami, którzy wiedzą, dzięki zarówno Br. Komorowskiemu, jak i A. Macierewiczowi, że już Wołyń z przyległościami był winą Rosji, a nie żadnych fałszywie oskarżanych przy pomocy spreparowanych przez NKWD dokumentów bohaterskich bojowców UPA, którzy także ramię w ramię z wyklętymi walczyli(by) z sowiecką zarazą, gdyby nie przemyślna prowokacja rosyjska utrzymująca w Polakach nastroje antyukraińskie i antybanderowskie.
Tymczasem, minister spraw zagranicznych Ukrainy/Polski (niepotrzebne skreślić), P. Jacek Czaputowicz w niemieckiej gazecie ogłosił, że Nord-Stream2 zabija Ukrainę. Ciekawe, że nie zrobili tego Klimkinowie i Poroszenkowie, którzy jeszcze przecież nie siedzą w oblężonym przez Rosję Kijowie. Ale zrobił to pan Czaputowicz, najlepszy ambasador i adwokat Ukrainy na arenie międzynarodowej. Niech się Kresowianie nie łudzą i nie żywią nadziei w związku z kolejną grą pozorów pod hasłem „odwołany Piekło”. Nie o Piekło tu chodzi, ale o politykę, nie nazwisko decyduje o polityce, ale jej rzeczywista treść. Prezydent Duda wszak właśnie zakwestionował pojęcia „ukraiński nacjonalizm” i „Małopolska Wschodnia” w ustawie o IPN, a „Trybunał Konstytucyjny” podzielił jego punkt widzenia. Te i inne działania utwierdzają w przekonaniu o polskiej proukraińskiej obsesji. Czy zdają sobie Państwo sprawę, że jesteśmy jako Polska autentycznym ewenementem w historii polityki i dyplomacji, żywym precedensem na arenie świata – jako jedyni (wybrani?) występujemy najmocniej, najgłośniej w obronie interesów obcego państwa, które nas o to nie prosi, które na sztandarach i w szkołach czci morderców Polaków, i przede wszystkim, występujemy wbrew interesom własnego państwa. A przecież sprawa Nord Streamów została od początku sprowokowana przez Polskę i mogło jej w ogóle nie być, gdyby nie fanatyzm polskich obrońców Ukrainy.
Ktoś, kto chce naprawdę wyrwać Polskę z pochodu szaleństwa musi od tego zacząć – Ukraina musi przestać być aksjomatem, musi przestać rządzić polskim myśleniem politycznym. W pierwszym etapie musi przestać występować jako jedyna, bezalternatywna opcja w polityce zagranicznej. Dopóki tego nie zrozumieją pogrobowcy klęskowych powstań, mistycy rusofobii i atlantyzmu, dopóty będziemy tkwić w oparach absurdu, w matriksie XIX i XX-wiecznym. Nie znam p. Adama Andruszkiewicza, nic mnie z nim nie łączy poza imieniem. Nie jestem zwolennikiem ani jego pomysłu na politykę, ani praktycznego zastosowania tego pomysłu. Nie podzielam jego wyborów, nie popieram, a wręcz w wielu sprawach jestem w b. ostrej opozycji w stosunku do rządu, do którego on ma wejść, ale zwyczajny zdrowy rozsądek każe wziąć go w obronę przed szaleństwem tego świata. P. Andruszkiewicz ma być pozbawiony możliwości pełnienia funkcji publicznych w tym bycia członkiem rządu, gdyż był w przeszłości w MW, był jej szefem i jeszcze do tego brał udział w marszach i demonstracjach, na których wykrzykiwał hasła antylewackie. P. Andruszkiewicz nie został przez nikogo oskarżony przed sądem, ani skazany, ma być zatem odsunięty za poglądy, które przez niektóre środowiska są uznawane za faktyczny, a nie np. formalno-prawny powód do ostracyzmu obywatela Polski, tylko dlatego, że ktoś w Polsce i na świecie tworzy sobie prywatnie takie katalogi jego zdaniem niedopuszczalnych zachowań (choć nie karalnych).
Powtarzam, że demonstracje i okrzyki to nie jest ani moja estetyka, ani wizja nowoczesnej endecji, przeciwnie, uważam, że to archaiczne nawiązanie do lat trzydziestych ze wszystkimi ich inklinacjami przyniosło współczesnemu nam ruchowi narodowemu znacznie więcej szkody niż pożytku, ale moja ocena (i innych), która może dotyczyć odmiennych aspektów wieców i okrzyków, jest jedynie poglądem w równouprawnionej dyskusji, i nie może być przyczyną jakichkolwiek represji wobec jej uczestników. W polskim prawie istnieje wystarczająco dużo przepisów wykluczających z polityki określone osoby, którym udowodniono to i owo. Jest rzeczą absolutnie niedopuszczalną tworzenie pozaprawnych katalogów poglądów i grup nacisków mających spowodować dla osób stanowiących przedmiot takiego ataku negatywne konsekwencje. Dlatego staję w obronie P. Andruszkiewicza, a w przyszłości jak będzie potrzeba stanę w obronie także kogoś, przeciwko któremu jedynym argumentem będzie oskarżenie o lewactwo. Tylko potwornie niskiemu poziomowi polskich „elit” politycznych zawdzięczamy, że takie prymitywne działania w ogóle mogą mieć miejsce. A panów posłów z PO, którzy sugerują agenturalność p. Andruszkiewicza na rzecz Rosji (no, kogóżby innego), można tylko powitać w rosnącym w siłę rusofobicznym komandzie „Tworki”. Trafiliście Panowie do grona najbardziej zasłużonych towarzyszy. Co prawda oni to Was uważają za agenturę Rosji, Wy ich, ale nie martwcie się, przed wami i nocne Polaków rozmowy, i „bez wodki nie razbieriosz”. W naszym sklepie osobliwości mamy również p. Abrahama Foxmana, byłego szefa B’Nai B’Rith, który rozdarłszy szaty pyta oskarżająco, gdzie jest departament stanu USA. Proszę zwrócić uwagę, że takie skojarzenie przyszło mu niejako automatycznie do głowy. A to znaczy, że w taki właśnie sposób widzi on „suwerenność” krajów „sojuszników USA”. Po reakcji USA i Izraela na polską ustawę o IPN, pobrzękująca szabelką narodowej godności, zaraz nam (znaczy PiSowi) tę godność odebrano, a potem były wyczyny udzielnej p. Mosbacher („w tej sprawie nie możecie dzwonić, w innych możecie” – do dziś niestety nie wiemy, w jakich to sprawach dzwonią do ambasady USA nasi pomnikowej niezłomności patrioci), teraz Foxman. A jakby tak, dajmy na to, jakaś polska organizacja pozarządowa wyraziła negatywną opinię na temat nowego wiceministra w rządzie Izraela z powołaniem się na Departament Stanu? To by dopiero była zabawa. Dopiero wyobrażenie siebie tej sytuacji pokazuje, w jakim miejscu jesteśmy jako Polska. Na własne życzenie i z nieprzymuszonej woli. Sami z siebie. Pariasi jednych szermujący frazesem o godności narodowej i
suwerenności wobec drugich, załatwiający wszystko prostackim straszakiem rosyjskim.
PS. Na zakończenie ogłaszam przymrużenie oka, żeby było jasne, że „Śmiech jest na sali”. Pamiętają Państwo informację po incydencie kerczeńskim o tym, że flota ukraińska wyszła w morze? Brzmiało groźnie i czekałem aż wreszcie nauczą moresu ohydnych agresorów. A tu nic. Ani informacji o jakimś miażdżącym uderzeniu tej floty, ani nawet o tym, czy z tego morza w ogóle wróciła…