28 stycznia minęła 200 rocznica śmierci Jana Kilińskiego – przywódcy Insurekcji Warszawskiej. Pochodzący z Wielkopolski, z Trzemeszna, urodzony w rodzinie rzemieślniczej, w wieku 20 lat przeniósł się do Warszawy i tu zdobył zawód obuwnika raczej niż szewca.
W samej Warszawie 225 lat, w Wielki Czwartek temu doszło do wydarzeń, na czele których stanął szewc Jan Kiliński, wówczas także stołeczny radny. W ich wyniku Warszawa została oswobodzona od rosyjskiego wojska, Osip Igelstrom zmuszony był wycofać się. Po przyłączeniu się Insurekcji do Powstania Kościuszkowskiego, Kiliński wszedł w skład Rady zastępczej Tymczasowej. 2 lipca 1794 r. Kościuszko mianował go pułkownikiem milicji mazowieckiej. Utworzony przez Kilińskiego 20 Regiment Pieszy Koronny bronił Warszawy przed prusactwem. Jesienią 1794 Kapostas wysłał Kilińskiego do Poznania, wiedząc, że ma tam krewnych. Niestety, Prusacy schwytali go i w ramach przyjaźni niemiecko-rosyjskiej wydali Rosjanom. Petersburska niewola Kilińskiego, zakończyła się w 1796 r. wraz z liberalizacją polityki wprowadzoną przez cara Pawła I.
Po odzyskaniu wolności Kiliński osiadł w Wilnie, by tam szyć damskie buciki. Miejscowe damy odwiedzały jego warsztat często, chcąc zobaczyć człowieka, któremu udało się pokonać Rosjan.
Wplątany w spisek wileńskiego oddziału Centralizacji Lwowskiej, został na rok zesłany w głąb Rosji. Po powrocie ze zsyłki osiadł w Warszawie, gdzie czasach Księstw Warszawskiego ponownie został radnym. Po wycofaniu się Napoleona i zajęciu Warszawy przez Rosjan, na krótko został internowany, jako że w opinii nowych okupantów mógłby stanowić dal nich zagrożenie. Po utworzeniu Królestwa Polskiego przyznano mu pułkownikowską emeryturę, którą po jego śmierci pobierała jeszcze wdowa po nim Anastazja Jasińska.
Portret Jana Kilińskiego z czasów insurekcji znakomicie przedstawił Władysław S. Reymont w trzeciej części Rok 1794 – trylogii opisującej Rzeczpospolitą ostatnich pięciu lat jej istnienia, zatytułowanej Insurekcja. Sam nasz bohater narodowy, nie tylko potrafił szyć damskie buciki, ale też dobrze władał piórem. Dużo o nim wiemy dzięki pamiętnikowi spisanemu w czasie uwięzienia w petersburskiej twierdzy pietropawłowskiej, wydanemu w Paryżu pt. Kilińskiego Jana, szewca, a zarazem pułkownika 20 regimentu piechoty, pamiętniki.
Postać Kilińskiego była przechowywana w pamięci narodu przez długie dziesięciolecia niewoli narodowej. Mało jest imion bohaterów narodowych, któreby tak jak Kiliński, silnie wrosły w pamięć narodu. Dla wroga było ono zawsze postrachem, gdyż przypominało czasy, kiedy to lud warszawski, rozgorzały zemstą za poniewierkę godności narodowej, za łupiestwa i zabór ziemi ojczystej, chwycił pod Kilińskiego przewodem za broń i sprawił Moskalom „weselisko krwawe” – napisał w jego krótkiej biografii historyk Henryk Mościcki. 17 kwietnia 1894 roku dla uczczenia setnej rocznicy Insurekcji Liga Narodowa zorganizowała wielką manifestację, w której udział zaznaczył Jan Ludwik Popławski. Liczne aresztowania zmusiły narodowców do ograniczenia działalności. Już wówczas Kiliński patronował organizacjom narodowym. Powstał i aktywnie działał Związek Młodzieży Pracującej im. Jana Kilińskiego. Wydawano gazetę, której Kiliński dał tytuł. Z połączenia tej organizacji z Towarzystwem Oświaty Narodowej powstał Narodowy Związek Narodowy. Partia, która w latach dwudziestych odgrywała w Łodzi pierwszoplanową, do tego stopnia znaczącą rolę, że o mieście włókniarzy można powiedzieć błękitne miasto. Błękitna, a nie czerwona była Łódź z tej racji, że sztandary NZR-u były błękitne, zaś czerwone były atrybutem SDKPiL-u lub PPS-u.
U progu niepodległości, w setną rocznicę śmierci Jana Kilińskiego, włókniarski, robociarski gród godnie upamiętnił tę postać, podobnie jak 3 lata wcześniej setną rocznicę śmierci naczelnika Tadeusza Kościuszki. Nie tylko w Łodzi, ale także w miastach i miasteczkach regionu organizowano uroczyste obchody: odprawiane były msze św, organizowano akademie, pochody, bądź manifestacje uliczne. To właśnie wtedy ul. Widzewska zyskała nazwę Jana Kilińskiego i nosi ją do dziś. Uroczysty pochód zmierzający z nowego rynku do kościoła św. Stanisława Kostki, w którym ks. prałat Wincenty Tymieniecki odprawił okolicznościową mszę św. zatrzymał się na skrzyżowaniu ul. Widzewskiej i Przejazd /dziś Tuwima/, by zamocowano tablicę z nową nazwą ulicy. Przywódca insurekcji warszawskiej został patronem pobliskiej Resursy Rzemieślniczej, a działający tam teatr wystawiał spektakl o Janie Kilińskim. W kraju, na miejskich placach pojawiły się pomniki Pułkownika Kilińskiego. W Wielkopolsce pamięć o Janie Kilińskim kultywował Czesław Kędzierski.
Spotyka się niekiedy pogląd, jakoby kościuszkowscy insurekcjoniści byli polskimi jakobinami i tak jak francuscy byli poganami i zwalczali Kościół i duchownych. Nic bardziej mylnego. Znana warszawska egzekucja duchownego była egzekucją zdrajcy narodu, a nie egzekucją za przynależność do stanu duchownego. Kiliński pochodził z katolickiej rodziny. Jego bratanek, urodzony w 1801 r. Teodor Kiliński w 1826 r. w Krakowie przyjął święcenia kapłańskie, a rok później został penitencjarzem przy katedrze wawelskiej. Tak jak i stryj był patriotą, jako że brał udział w powstaniu listopadowym. W 1834 r. przeniósł się do Poznania, gdzie został kanonikiem kolegiaty pw. Marii Magdaleny. Był historykiem. Napisał Wiadomość o obiorze papieża i dworze jego. Przy tym zebrany spis wszystkich papieży, dzisiejszych kardynałów, nuncjuszów apostolskich, patriarchów, arcybiskupów i biskupów, wydany w Krakowie w 1833 r. W okresie poznańskim napisał Dzieje narodu polskiego z tablicą chronologiczną aż do naszych czasów dla użytku młodzieży. Dokonał przykładu dzieła F.R. Lamennaisa Dzień chrześcijanina katolika. Współpracował przy wydawaniu Gazety Wielkopolskiej Księstwa Poznańskiego. Zmarł 18 kwietnia 1863 r.
Przez cały PRL postać Kilińskiego zeszła w cień. Kreowano i preferowano wówczas innych „bohaterów”.
Było w powstaniu Kościuszki wielu mężniejszych i tężniejszych siłą charakteru ludzi od Kilińskiego. Ale on pierwszy z mieszczan ofiarnym stwierdził czynem, że obrona kraju jest obowiązkiem nie tylko szlachty, nie tylko chłopów lub jakiejś innej warstwy narodu, lecz wszystkich po równo synów tej Matki-Ziemi karmicielki, którą przemoc wroga dławi, że nikt nie może być głuchym na wołanie Ojczyzny. To jeszcze raz H. Mościcki.