Po raz kolejny Prawo i Sprawiedliwość postanowiło wejść w konflikt o organ władzy sądowniczej. Tym razem chodzi o Krajową Radę Sądownictwa, co jest wstępem do mającej nadejść reformy wymiaru sprawiedliwości. Kompromisową propozycję popieraną przez dużą część środowiska sędziowskiego po niedługim czasie zastąpiono propozycją upolityczniającą KRS.
Pierwotna propozycja, zakładająca „demokratyzację” Rady, której zarzucano – poniekąd słusznie – oligarchiczność i niereprezentatywność – ustąpiła pomysłowi Zbigniewa Ziobry, aby przedstawicieli sędziów wybierał parlament. Jednocześnie opinii publicznej obwieszczono ideę podziału Krajowej Rady Sądownictwa na dwie izby – członków z wyboru i z urzędu. Po co – nie wiadomo. Do tego KRS ma przedstawiać dwóch kandydatów na jedno miejsce sędziowskie, a nie jednego jak dotychczas.
Doskonale wiadomo o tym, że środowisko sędziowskie to stajnia Augiasza. Jednakże, naprawianie tego przez uzależnienie KRS od władzy ustawodawczej jest bombą zegarową. Każda następna władza będzie dzięki temu pomiatała sądami według własnego widzimisię. A niekoniecznie rozbije to sitwy sędziowskie, które powodują paraliż polskiego wymiaru sprawiedliwości. To również prosta droga do kolejnego konfliktu „w obronie demokracji”, który stracił paliwo w postaci sprawy Trybunału Konstytucyjnego i obecności dziennikarzy w budynkach sejmowych.
Reforma wymiaru sprawiedliwości, gruntowna, dotykająca również przepisów Konstytucji jest niezbędna, dla przywrócenia Polakom zaufania do sądów oraz usprawnienia przewlekłych procedur sądowych, których wielu z nas doświadcza na własnej skórze. Stąd propozycje wzmocnienia ministerialnego nadzoru nad „niezawisłymi” i „niezależnymi” (również od zdrowego rozsądku) sądami wydają się słuszne, tak samo jak powołanie Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym, czy powołanie instytucji sędziego pokoju.
Ale czynienie z wymiaru sprawiedliwości zbrojnego ramienia obecnie rządzącej partii jest czynedm nierozsądnym, niosącym ze sobą niebezpieczeństwo rozkładu fundamentów na których stoi bezpieczeństwo nas, Polaków. Przy wszechobecnych w Polsce sitwach i lokalnych układach dodatkowe upolitycznienie sądów może być początkiem powrotu do metod znanych w systemie słusznie minionym.
Wszystkie ruchy w materii wymiaru sprawiedliwości muszą być spokojne i przemyślane. Wszelkie pochopne ruchy i rozwiązywanie problemów „na skróty” grozi nie tylko wojną polityczną (której mieliśmy w ostatnich miesiącach wystarczającą ilość), ale jeszcze gorszymi następstwami niż utrzymanie obecnie panującego systemu.
Niestety, jak widać, neosanacja jest politycznym słoniem w składzie porcelany, tak samo jak ich ideowi poprzednicy. Oni doprowadzili Polskę do upadku, a co zrobi Prawo i Sprawiedliwość?