Właśnie zakończyło się głosowanie nad lekturą Narodowego Czytania 2017. „Wesele” Wyspiańskiego wygrało zdecydowanie nad „Przedwiośniem” Żeromskiego i mocno zdystansowało dwie inne propozycje – „Beniowskiego” Słowackiego oraz „Pamiątki Soplicy” Rzewuskiego.
Nigdy się nie dowiemy, jakie dzieło powstać by mogło, gdyby u schyłku karnawału A.D. 2017 nasz narodowy geniusz, i reformator polskiego teatru, Stanisław Wyspiański pokręcił był się wśród obecnych weselników. Aż strach pomyśleć, jakież to postaci i kreatury zaludnić by mogły znacznie większą salę, niż skromna izba domu pod Krakowem.
Przycichły wyczyny kodomitów, zwłaszcza po rozlaniu się na całą Polskę wieści o wielce niefrasobliwym traktowaniu funduszy tej grupy harcowników przez naczelnego harc-mistrza tegoż towarzystwa. A i pogoda okazała się niezbyt stosowna do gromadnych spacerów, bo wszędzie piasek, psie fekalia, obficie zalegająca sól (nawet pod central-błoną central-przystanku) a do tego grube warstwy nie skutego pofałdowanego lodu, lub w inne dni rozległe kałuże brudnej wody, nie czynią owych spacerów bezpiecznymi.
Ukryli się więc harcownicy za kotarami własnych domów, by wlepiać ślepia w programy wybranych stacji telewizyjnych a w ramach prac domowych i zleconych zaśmiecać przestrzeń Internetu wydalinami swojego umysłu.
A tymczasem trwa chocholi taniec wokół reformy oświaty w naszym udręczonym mieście. Rada Miejska, niczym pasażerowie Titanica, bawi się na gruzach postindustrialnego miasta. Podsyłają ‚łodzie ewakuacyjne’, by transportować młodych ludzi z budynku do budynku…
Zabawa w rewitalizację społeczną miasta trwa w najlepsze. Czy to jest próba generalna przed większą zabawą, która – o ile się uda – rozegra się w Łodzi w roku nadkulturalnym na przełomie lat 2022 i 2023? A jeżeli to się uda, to zacna pani prezydent musi zachować dożywotnio swój urząd, gdyż kwartałów do rewitalizacji jest co niemiara.
Zachowałem bloczek promocyjny, gdy to kilka miast w Polsce, a między innymi nasze udręczone miasto, śniło sen zostania europejskim miastem kultury. Sen był bardzo błogi i nawet wielu łodzian uwierzyło w jego realność. Sen się rozpłynął, niczym przedwiosenny śnieg, ale i tak w roku minionym delegacyjka dumnie pojechała na jeden dzień do Wrocławia. No cóż, skoro były pieniądze. Jakoś nawet nie opłakiwano owej kulturowej klęski, bo Łódź rozradowana – i rozśmieszona zarazem – została inną wizją. Wybudowano bowiem w centrum miasta futurystyczną replikę Kanionu Rzeki Colorado tak, jak by Trasa Górna, zamianowana Trasą XYZ (nazwisko pominę), ludziom tym nie wystarczała. Tymczasem, jak mówią bardziej zorientowani miłośnicy nocnych wypraw po Łodzi, betonik i tu i tam już popękał. No cóż, zwykłe koszta transformacji.
Kto wie, kto wie, czy Łódź będzie się rozwijać, czy też zwijać, ale z pewnością członkowie Rady Miejskiej bawią się znakomicie, jak onegdaj bogate towarzystwo na Titanicu, ale ‘nie mówmy o historii’, bo to było dawno temu a nam trzeba budować ‘nową tradycję’, jak to wielokrotnie usłyszeć można było przy okazji pseudokonsultacji odnośnie nowej sieci szkół w naszym mieście. Zaorać miasto i zbudować od nowa! Jakaż piękna futurystyczna wizja miasta nowych elit. Thriller to tylko, czy już raczej horror?!
Łódź była po 1945 roku jednym z kilku dużych miast, w których potrzebna była zgoda urzędników, by móc się zameldować. Taki lokalny sowiecki system nad postniepodległą Polską trwał przez szereg lat. Nie jest żadną tajemnicą, że pod osłoną nadzwyczajnych przepisów kształtowano w dowolny sposób kształt społeczny największych miast w Polsce. Warszawa – stolica Polski – traktowana była wyjątkowo. Aby utrzymać w niej odpowiedni skład społeczny, w latach powojennych ściągnięto do miasta aż dwieście tysięcy osób o poglądach komunistycznych, albo przynajmniej zdecydowanie lewicowych. By zniszczyć Kraków – miasto, któremu udało się w największej mierze zachować przedwojenny etos – wybudowano dodatkowe miasto, jakim jest w rzeczywistości Nowa Huta. Czasami zastanawiamy się, dlaczego wielkie miasta w Polsce są zlewaciałe. Dlaczego w Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Wrocławiu, czy też w Łodzi robi się najdziksze eksperymenty w sferze kultury. Otóż, to były miasta zamknięte, celowo ukształtowane społecznie, w których tłamszono to co normalne, narodowe i katolickie.
Naiwnością jest wierzyć, że to – owa zła przeszłość – minie bez żadnego wysiłku. O, nie – ludzkie myślenie ma wielką trwałość, ludzie ogłupieni i zmanipulowani muszą to sobie uświadomić. Lata jednakże przeminą. Jeżeli chcemy odbudować wielkość i etos Łodzi, to musimy dokonać wielkiego wysiłku, ale on nie sprowadza się do bycia kontrą w stosunku do tego, co jest w naszym mieście. Musi być ponad to, co jest prostackie, musi przestać dzielić ludzi na naszych i waszych. Musi odbudować lokalną narodową wspólnotę celów, do której należy zaprosić wszystkich. I nie ma innej drogi, jak tylko jedna i wspólna droga!