W ostatnich dniach zawitał do Polski znany hochsztapler międzynarodowy, a jak trzeba to amerykańska pacynka, były prezydent Gruzji, obywatel Ukrainy i nawet gubernator, później poszukiwany listem gończym przez swoich niedawnych kompanów, czyli Mikheil Saakaszwili (nie wiedzieć czemu często przedstawiany nawet w skrajnie rusofobicznych mediach, jako Michaił, w znienawidzonym języku okupantów). Zdaniem tego słynącego z niepoważnych zachowań i wypowiedzi „polityka”, Putin zaatakuje wkrótce Zachód, aby skupić na tym uwagę Rosjan.
Przy czym kraje bałtyckie, o których z tych samych mediów goszczących Saakaszwilego wiemy, że są wręcz na granicy inwazji rosyjskiej, która może nastąpić np. najbliższej nocy, nie są zagrożone, bo będą ich bronić nie tylko Amerykanie, ale i praworządni Niemcy.
Wobec tego krwawy Putin zaatakuje Finlandię bądź Szwecję, a może i jedno i drugie państwo na raz. Misio wyjaśnia jednak, że nie chodzi o okupację, ale o to, że „Rosjanie muszą zająć mały skrawek lądu, czy jakąś niewielką, niezamieszkałą wyspę. Dzięki temu Putin będzie mógł pokazać, że zaatakował rozwinięty kraj zachodni, który nie powstrzymał rosyjskiej presji. W takiej sytuacji Szwecja czy Finlandia będą protestować, ale nie zdobędą się na operację wojskową, nie mówiąc już o NATO”. Nie wiem, czy ciemnowłosy Michaś mówił to wieczorem, ale wiem, że aż się prosi sięgnąć do barejowego „Bruneta…”: to bardzo interesujące, co pan mówi, panie Saakaszwili. A co mówią lekarze?
Lekarze przydaliby się też sternikom naszej – pożal się Bożę! – polityki zagranicznej. Po kolejnym afroncie ze strony wielkiego sojusznika Polski Poroszenki i wyemitowaniu w państwowej telewizji ukraińskiej programu sławiącego Stepana Banderę („za przewodzenie ruchowi, który walczył z polską okupacją”) i „czyn niepodległościowy” UPA, nowy ambasador RP w Kijowie B. Cichocki wystąpił z jak najbardziej słusznym listem protestacyjnym przeciwko gloryfikacji zbrodniarzy. Powtarzam, bardzo dobrze, ale cóż to za sojusznik. Że taki ostry w stosunku do Rosji? A co, jak wygra z nim jednak artysta kabaretowy Zełeński, który już zapowiedział, że chce rozmawiać z Rosją na temat rozwiązania konfliktu? I tak źle i tak niedobrze dla Polski. W przypadku zwycięstwa Poroszenki pozostaniemy w sytuacji bezalternatywnej współpracy z człowiekiem popierającym banderowską wizję historii, opierającym się o środowiska neobanderowskie i przez nie popieranym. Z drugiej strony, jeżeli wygra Zełenski i podejmie próby dogadania się z Rosją, będzie to niezgodne ze stanowiskiem Polski, które jest jednoznaczne: żadnych rozmów z Rosją. W obu przypadkach polityka polska może pozostać w ślepej uliczce, do której sama się doprowadziła kategorycznymi i całkowicie nieprzemyślanymi wypowiedziami i działaniami.
Tymczasem na kierunku amerykańskim znów poważna porażka prestiżowa. Oto IPN chciał przeprowadzić ekshumacje polskich ofiar byłego niemieckiego niewolniczego Obozu Pracy dla Polaków w Treblince I. Okazuje się, że zaplanowane na 15-30 kwietnia ekshumacje jednak nie odbędą się, o czym poinformowała Ewa Bialik, rzeczniczka prasowa Prokuratury Krajowej. Co więcej, po raz kolejny okazało się też, że suwerenność Polski i polskiego rządu i jego instytucji nad tym, co się dzieje w Polsce, w bezalternatywnym sojuszu z USA i lobby żydowskim, jest co najwyżej „suwerennością inaczej”. Bardzo szybko sprawą zainteresował się Departament Stanu USA. Żeby jeszcze ktoś ważny, ale nie. Po prostu zwykły urzędnik, niejaki Matthew G. Boyse napisał do ambasadora Polski w USA zwracając uwagę, że „Nasza ambasada w Warszawie dowiaduje się, że Instytut Pamięci Narodowej zacznie w poniedziałek ekshumację masowych grobów w Treblince I. Jeśli tak rzeczywiście jest, to – z czego niewątpliwie zdajecie sobie sprawę – wywoła to poważne obawy natury religijnej dotyczące jakichkolwiek planowanych ekshumacji obejmujących miejsca pochówku żydowskich ofiar Holokaustu. Czy bylibyście w stanie wyjaśnić, jakie IPN ma plany na te ekshumacje? Mamy nadzieję, że jakiekolwiek ekshumacje będą przeprowadzone tylko pod warunkiem odpowiednio wcześniej przeprowadzonych konsultacji ze środowiskami żydowskimi w Polsce” (za Onet.pl). Czyli ambasada czuwa, przekazuje gdzie trzeba i następuje reakcja. Reakcja nad wyraz skuteczna, trzeba powiedzieć. Ziarnko do ziarnka aż zbierze się miarka. I ekshumacji nie będzie, podobnie jak wznowienia ekshumacji w Jedwabnem. Żeby było jeszcze zabawniej Prokuratura Krajowa wyjaśniła, że „zgodnie z § 12 ust. 1 Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie postępowania ze zwłokami i szczątkami ludzkimi z 1 grudnia 2001 r. ekshumacje zwłok i szczątków ludzkich są dopuszczalne do 15 kwietnia”. To wcześniej w IPN nie wiedzieli o rozporządzeniu i o zawartych tam terminach? Doprawdy żałosny pokaz bezradności, amatorszczyzny i kolejny dowód na „suwerenność” nadzorowaną przez USA w interesie żydowskim.
Żeby zakryć tę kompromitację, wykonano ad hoc klasyczną operację typu „cover up” na kierunku rosyjskim. Z pomocą przyszła Estonia rozgrywająca po swojemu lęki (wg Saakaszwilego, jak pisałem wyżej, zupełnie nieuzasadnione) w stosunkach z Rosją. Estonia postanowiła nie wpuścić rosyjskiego żaglowca szkolnego „Siedow” (jednego z największych żaglowców na świecie) do portu w Tallinie, który akurat nam w związku z internowaniem ORP „Orzeł” i zachowaniem władz estońskich w 1939 r. nie kojarzy się najlepiej. Estonia poinformowała, że nie wpuściła „Siedowa”, bo na jego pokładzie znajdują się alumni Kerczeńskiego Państwowego Morskiego Uniwersytetu Technologicznego z „okupowanego” Krymu. Sprawę od razu nagłośniono w Polsce, MSZ zaczął się zastanawiać , badać itp., aż w końcu decyzją samego premiera Mateusza Morawieckiego, po pełnym napięcia wyczekiwaniu, odmówiono wejścia „Siedowowi” na polskie wody terytorialne. Zatem znów pokazaliśmy naszą siłę i suwerenność! Nie będzie Moskal pluł nam w Krym! Żałosność całej operacji aż kłuje w oczy. Nie wiadomo teraz, co będzie dalej. Czy zakaz wpływania na polskie wody terytorialne będzie obowiązywał tylko jednostki rosyjskie podejrzane o przewożenie na pokładzie mieszkańców Krymu, czy w ogóle, profilaktycznie, wszystkie. Czy jeżeli należy w ten sposób podkreślić, że uważamy Krym za ukraiński, to może w ogóle należałoby zerwać wszelkie kontakty z Rosją? Samoloty Aeorofłotu w Warszawie nie obrażają uczuć PiS-owskiego rządu w stosunku do Ukrainy i Krymu? Czy ktoś sprawdza, czy na ich pokładzie nie podróżuje do Polski jakiś mieszkaniec Krymu? A jeśli to Ukrainiec? I jeśli niektórzy alumni szkoły w Kerczu także byli Ukraińcami, to co – jako zdrajcy sprawy ukraińskiej na Krymie też nie mają wstępu, tak?
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że „Siedow” i drugi wielki rosyjski żaglowiec „Kruzensztern” regularnie bywają w Polsce – o zgrozo! – także za rządów PiS i jak najbardziej po zmianie przynależności państwowej przez Krym. „Siedow” był na ten przykład w Gdyni w dniach 11-14 października 2018 r., a „Kruzensztern” w Świnoujściu w maju 2018 r. Co więcej, portal trójmiasto.pl zapowiada już od jakiegoś czasu wizytę „Siedowa” w dniach 2-3 maja 2019 r.! Oczekuję zatem, że ten skandal zostanie wyjaśniony, a do hańbiącej obecności „Siedowa” w dzień pamięci o utopionej w krwi rosyjskiej Konstytucji nie dojdzie. Dalej, na barykady, dumni Polacy!