Z Izabelą Walczak, kandydatką Konfederacji Korwin Braun Liroy Narodowcy do Parlamentu Europejskiego z pozycji nr 4 w okręgu łódzkim rozmawia Kamil Klimczak.
Dlaczego zdecydowała się Pani kandydować do Parlamentu Europejskiego?
Od lat środowiska patriotyczne definiowane są przez stereotypowe określenia, a raczej należałoby epitety, które są wynikiem wieloletniej propagandy i nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistą działalność i ideały prawdziwej prawicy. Moją misją jest wyprostowanie tego skrzywionego obrazu i próba przywrócenia znaczenia pojęciom takim jak patriotyzm czy niepodległość.
Co jest największym wyzwaniem Unii Europejskiej?
Podstawą cywilizacji europejskiej są filozofia grecka, prawo rzymskie i etyka chrześcijańska, to na nich zbudowane jest nasze podstawowe rozumienie pojęć oraz systemy prawne. Unia od lat zmaga się z kryzysem wartości a Polska jest o krok od ich rozmycia, chociaż są one podstawą każdej kultury i sprawiają, że pewne kwestie w ogóle nie wymagałyby niekończących się dyskusji i debat prowadzonych w parlamencie i przestrzeni publicznej na koszt podatnika.
Jakie konkretnie wartości ma Pani na myśli?
Na przykład wolność. Na pewnym poziomie jest to wartość wspólna dla większości ugrupowań politycznych, również lewicowych, a jednak powszechnie akceptowany jest fakt, że kraje członkowskie muszą wdrażać są setki unijnych dyrektyw, które przekładają się np. na kolejne nakazy, zakazy, niezliczone obowiązki certyfikacji, licencji i innych ograniczeń dla przedsiębiorców. Próbuje się również ograniczać podstawowe zdawałoby się, swobody obywatelskie, takie jak wolność słowa, np. przez ACTA2.
Podobnie rzecz ma się z suwerennością; wizja ,,Europy Ojczyzn’’ Schumana ustępuje komunistycznej koncepcji Spinellego, gdzie mówi się wprost o zniesieniu podziału na suwerenne państwa. Dziwna jest niska świadomość zmiany kierunku, w którym zmierza Unia wśród obywateli państw członkowskich, mniej dziwi, że do zrzeczenia się suwerenności nawołują głowy państw, które ze swojej raczej nie zrezygnują.
Ma Pani spore doświadczenie w międzynarodowych korporacjach, gdzie wyraźnie widać jak w praktyce postępuje globalizacja. Czy nie powinniśmy przyjąć do wiadomości, że świat się zmienia, i wykorzystać wielokulturowość na naszą korzyść?
Rzeczywiście globalizacja jest jednym z megatrendów, ale mitem jest przekonanie, że współpraca między skrajnie różnymi kulturowo narodowościami jest lekka, łatwa i przyjemna, jeżeli nawet w przypadku krajów Europy różnimy się między sobą stylami zarządzania, elastycznością czy punktualnością. Kompromis osiąga się zwykle w taki sposób, że ktoś musi dopasować się do kogoś; jak wygląda to w przypadku Europy zachodniej i społeczności imigranckich wszyscy wiemy. Jeżeli współpraca międzykulturowa ma działać na korzyść Polaków musimy być ostrożni i sprytni jednocześnie; uczyć się, zdobywać wiedzę i technologię, żeby budować własny dobrobyt. Nie jest to łatwe w kontekście unijnego sterowania i globalnej konkurencji, ale uważam, że trzeba próbować.
Nie ma pani doświadczenia w polityce, jak ocenia Pani swoje szanse w wyborach?
Rzeczywiście nie jestem politykiem i liczę na to, że wyborcy są znużeni rozgrywkami na spolaryzowanej scenie politycznej, na której od lat występują ci sami aktorzy. Być może nowe twarze są potrzebne żebyśmy nie musieli głosować na skompromitowanych kandydatów, którzy swoją postawą nie raz udowodnili, że Bóg, honor i ojczyzna nie znaczą dla nich nic, albo co gorsza cynicznie wykorzystują te wartości jako puste hasła wyłącznie po to, żeby zapewnić sobie poparcie.
Dziękuję za rozmowę.