W sobotę 11 maja 2019 roku w Warszawie odbył się „Marsz przeciwko roszczeniom” – manifestacja z udziałem około 20 tysięcy uczestników, w tym parlamentarzystów (Robert Winnicki, Tomasz Rzymkowski) oraz wielu znanych przedstawicieli życia publicznego. Nie jest łatwo zmobilizować w dniu wolnym od pracy tak wielu Polaków do przyjazdu do stolicy, więc w warunkach polskich takie zgromadzenie jest uznawane za bardzo liczne i dostrzegane przez media. A jednak wczoraj próżno było szukać w programach stacji telewizyjnych relacji z marszu – na szczęście relacje prowadziły media internetowe, można się więc zapoznać z przebiegiem marszu na internetowych kanałach wideo. Co zatem czyni marsz tak niewygodnym?
Istotą „Marszu przeciwko roszczeniom” była mobilizacja opinii publicznej wobec zagrożeń dla Polski wynikającej z przyjętej w USA i podpisanej w maju 2018 roku przez prezydenta Trumpa tzw. „ustawy 447”, zwanej w skrócie JUST (Justice for Uncompensated Survivors Today). Ustawa ta zobowiązuje rząd Stanów Zjednoczonych do wspierania odzyskiwania przez międzynarodowe organizacje żydowskie tzw. mienia bezspadkowego, tzn. należącego do Żydów, którzy nie pozostawili spadkobierców. Ze względu na fakt, że największa populacja ludności żydowskiej w Europie zamieszkiwała do II wojny światowej w Polsce skutki „ustawy 447” dotykają naszego państwa w największym stopniu.
Specyfiką ustawy 447 jest łamanie podstawowych zasad dziedziczenia obowiązujących chyba we wszystkich współczesnych systemach prawnych, w których w przypadku, gdy umierający nie pozostawił po sobie spadkobiercy, jego majątek przechodzi na własność państwa, którego był obywatelem. Tymczasem organizacje Żydów amerykańskich, których lobbing doprowadził do uchwalenia „ustawy 447” są potomkami społeczności, która w okresie II wojny światowej zachowała całkowitą obojętność wobec losu ich pobratymców w Europie. Powoływanie się przez te organizacje na wyjątkowość Holokaustu w historii pomija wszystkie inne przypadki masowego ludobójstwa w dziejach, jak chociażby zagładę Ormian w 1915 roku czy rzeź wołyńską dokonaną na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów. W przytoczonych przykładach ofiarami masowych mordów padały całe rodziny, co rodziłoby również logikę mienia bezspadkowego, a jednak to pojęcie jest „wynalazkiem” ustawy 447.
Praktyka stosowania „ustawy 447” może być niezwykle groźna dla Polski, głównie ze względu na bezalternatywną proamerykańskość polskiej polityki zagranicznej, w tym w zakresie obronności i ostatnio dostaw surowców energetycznych. Działając według obowiązującej w Polsce przez lata zasady, że „o Żydach można mówić dobrze albo wcale”, dyplomacja polska nie podjęła starań na rzecz przeciwdziałania lobbingowi organizacji żydowskich, który doprowadził do uchwalenia ustawy 447, zaś po jej uchwaleniu nieliczne wypowiedzi przedstawicieli rządu, że „ustawa 447” nie ma zastosowania wobec Polski nie brzmią przekonywująco. Również publiczne zapewnienie przez Jarosława Kaczyńskiego na konwencji wyborczej w Pułtusku, że „Polska nie zapłaci ani złotówki” nie przekonuje biorąc pod uwagę chociażby los nowelizacji o IPN, z której rząd Prawa i Sprawiedliwości wycofał się pod naciskiem dyplomatycznym USA i Izraela. Ten test suwerenności państwa polskiego nie wypadł dobrze, można więc sądzić, że naciski polityczne wymienionych państw w zakresie „ustawy 447” mogą przynieść skutek w postaci uznania przez Polskę bezzasadnych roszczeń organizacji żydowskich. Przykłady publicznie formułowanych żądań wobec Polski wypełnienia roszczeń wynikających z „ustawy 447” mogliśmy wysłuchać ze strony polityków amerykańskich i izraelskich podczas odbywającej się w lutym 2019 roku w Warszawie tzw. konferencji antyirańskiej.
Roszczenia żydowskie wobec Polski w czasie uchwalania „ustawy 447” były szacowane na kwotę 65 mld USD, obecnie są określane jako ponad 300 mld USD. Spełnienie przez państwo polskie tych roszczeń oznaczałoby finansową ruinę Polski, a faktyczna niemożność ich spłaty w gotówce oznaczałaby zapewne przekazanie majątku trwałego (nieruchomości, ziemia, itp.), czego konsekwencją byłaby długotrwała utrata suwerenności ekonomicznej przez Polaków.
Przedstawiciele Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy zaprezentowali projekt ustawy autorstwa Stanisława Michalkiewicza zobowiązującej Sejm RP do nieuznawania roszczeń bezspadkowych organizacji żydowskich, które są sprzeczne z prawem spadkowym obowiązującym w Polsce.
Wobec tych uwarunkowań politycznych milczenie wobec „Marszu przeciwko roszczeniom” odzwierciedla trudną sytuację, w jakiej znalazła się polityka polska. Okazuje się, że budowanie polityki zagranicznej w oparciu o doktrynę bezwzględnej antyrosyjskości może powodować komplikacje opisywane w polskim przysłowiu jako „wpadnięcie z deszczu pod rynnę”. Wydaje się, że przedstawiciele obozu rządzącego nie rozumieją (bądź właśnie zaczynają rozumieć), że polska suwerenność nie jest definiowana tylko przez pryzmat stosunków polsko-rosyjskich. Cenę za ten brak rozumienia polskich interesów może zapłacić naród polski.
Tekst pierwotnie ukazał się w miesięczniku „Aspekt Polski”.