Zrodzony 11 listopada 2010 r. z porozumienia środowisk narodowych, ugruntowany buntem przeciw skompromitowanej klasie politycznej Marsz Niepodległości wyzwolił zapomniany od lat potencjał polskiego narodu. Mimo zawziętych prób rządu Platformy Obywatelskiej, aby zniszczyć i skompromitować pochód patriotów, z każdym kolejnym rokiem był on większy i głośniejszy. Po kilku latach starć z policją, odkłamywania propagandy, szumnych deklaracji o „obaleniu republiki Okrągłego Stołu” nadeszły wybory wygrane przez opozycję.
Czasem jednak wiele musi ulec zmianie, aby wszystko zostało po staremu i tak też było tym razem. Rząd Prawa i Sprawiedliwości nie rozliczył żadnej afery, nie osądził żadnego skorumpowanego polityka, ani urzędnika, nie pociągnął do odpowiedzialności ludzi wydających rozkazy pacyfikacji Polaków, ale na Marszu Niepodległości zrobiło się spokojniej. Najwyraźniej to wystarczyło, aby ponownie uśpić naród, ponieważ kolejne edycje narodowych obchodów Święta Niepodległości łagodnieją w swym przekazie, a uczestniczący w nich ludzie przychodzą głównie z uwagi na nową tradycję spędzania 11 listopada w Warszawie. Zapytaliśmy więc uczestników dziesiątego Marszu Niepodległości, czy żyjemy już w tej Polsce, o której wszyscy marzyliśmy? Czy potencjał biało-czerwonego pochodu opadł, a potrzeba walki została wyczerpana? I wreszcie, co tak naprawdę zmieniło się w naszej Ojczyźnie dzięki tym wszystkim marszom?