Aleksander Duchnowski, urodzony w 28.10.1925 roku we wsi Jawory, w powiecie łomżyńskim. Syn Czesława i Aleksandry z domu Bruszewskiej. Wychowany wedle patriotycznych wartości, dzięki ojcu, byłemu legioniście. Gdy wybuchła II wojna światowa miał niecałe 19 lat. W maju 1943 roku postanowił wstąpić do Armii Krajowej. Tam przyjął pseudonim „Zryw”. Nikomu nie powiedział o swej konspiracyjnej działalności. Nawet matka nie wiedziała. Bał się jej reakcji. Kobieta sama wychowywała kilkoro dzieci. Ojciec musiał się ukrywać. Aleksander czuł jednak, że robi dobrze. Nie zadawał wielu pytań. Wiedział, że „to nasza Polska” i trzeba o nią walczyć.
W lutym 1945 roku został żołnierzem Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, gdzie służył pod komendą kpt. Romuald Rajsa „Burego”. Jego bezpośrednim przełożonym był „Modrzew”, który dowodził oddziałem około dziesięciu ludzi. Wśród nich byli zarówno katolicy jak i prawosławni. Odniesione w boju rany opatrywali im żydowscy lekarze, którzy nie chcieli w Polsce komunizmu.
„Zryw” pod komendą „Modrzewia” przeszedł głośny szlak bojowy „Burego”. Brał udział w słynnej akcji w Zaleszanach. Był świadkiem „sprawy furmanów”, którzy rzekomo zostali rozstrzelani przez Rajsa „ze względu na różnice religijne i etniczne”.
Duchnowski do dziś wspomina, że mimo dużej pomocy ze strony miejscowej ludności, były też miejsca, gdzie ludność kolaborowała z nową władzą do tego stopnia, iż zdarzały się strzały oddawane przez kogoś z wioski, kiedy wchodzili do niej żołnierze polskiego podziemia. „Zryw” tłumaczy to tym, że niektórzy wierzyli, iż tereny te zostaną bezpośrednio wcielone do Związku Sowieckiego. Tak było m.in. we wsi Zanie, gdzie oddział „Burego” napotkał duży opór. Duchnowski został tam raniony w nogę, co de facto, zakończyło jego przygodę w oddziale.
18 marca 1946 roku„Zryw” został aresztowany przez PUBP Wysokie Mazowieckie. Podczas przesłuchań był dotkliwie bity i poddawany torturom. Oprawcom zależało, by wyciągnąć z Duchnowskiego jak najwięcej informacji o jego kolegach. Wypytywali też o Zaleszany, gromadząc materiał dowodowy przygotowywany pod sowiecką wersję wydarzeń. Od pewnej śmierci ratuje go człowiek służb, którego narzeczoną jest córka kobiety ukrywającej polskich partyzantów.
9 kwietnia 1946 roku Wydział do Spraw Doraźnych Sądu Okręgowego w Białymstoku wydaje wyrok. 12 lat więzienia. Rodzina Duchnowskiego dowiaduje się o tym fakcie z prasy. Wedle nowego okupanta Aleksander był „bandytą, który działał w ramach nielegalnej organizacji próbującej siłą obalić ustrój”. On sam nie jest jednak przerażony. Słyszał o „tymczasowym rządzie” i wierzy, że sam wyrok też będzie tymczasowy. Odsiedział jednak 7 lat.
Po wyjściu z więzienia nikt go nie chce zatrudnić. Duchnowski częściowo musi się ukrywać. Rodziny zamordowanych przez jego oddział wchodzą w struktury nowego państwa. Mogą próbować się mścić. Tymczasem cios przychodzi z najmniej oczekiwanej strony. „Zryw” dowiaduje się, że jego rodzony brat służy reżimowi, nosi mundur i robi karierę w Ludowym Wojsku Polskim.
Po 67 latach od opuszczenia więzienia Aleksander Duchnowski zostaje gościem honorowym Białostockiego Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Kończy to okres jego napiętnowania. Zgromadzeni na placu ludzie wznoszą hasło: „Cześć i chwała bohaterom!”. Jest jednym z nielicznych, którym udało się dożyć takiego momentu. Żal mu „odchodzić”, ale cieszy się, że zostawia Polskę w rękach młodych patriotów.