Jeśli polskiej gospodarki nie rozłoży epidemia, ani związane z nią obostrzenia, może zrobić to susza, która w naszym kraju trwa nieprzerwanie od wielu miesięcy. Utrzymująca się od kilku lat tendencja lekkiej zimy i upalnego lata w dłuższej perspektywie może przeistoczyć otaczający nas krajobraz w jałowe pustkowia znane z fabuły słynnego „Fallouta”. Ta niemal postapokaliptyczna wizja nie jest jednak daleka od rzeczywistości, ponieważ Polska dosłownie pustynnieje. Na pierwszy rzut oka zmian oczywiście nie widać, bo deszcz czasem pada, a rzeki wciąż płyną, jednak zmiany klimatyczne zaczynają pustoszyć nasz kraj. Przy czym nie chodzi tu o tzw. „efekt cieplarniany” związany z nadmierną emisją CO2. To swoją drogą, jeśli oczywiście ogólnoświatowe dane zgodne są z prawdą. U nas jednak przyczyny są bardziej dosłowne i prozaiczne. Od ponad pół wieku obszary rolnicze poddawane są procesom irygacji, czego efektem jest m.in. osuszanie bagien, zmniejszanie rozlewisk, regulacja koryt rzek i obfita eksploatacja wód gruntowych.
Zwłaszcza ten ostatni punkt ma tutaj kluczowe znaczenie, bo susza objawia się przede wszystkim jałowieniem gleby. Naruszony został ekosystem, który zapewniał cyrkulację wody w środowisku, a tu najważniejsza jest ta wolno płynąca wewnątrz ziemi. Skąd jednak się ona bierze? Przede wszystkim z zimowych roztopów, które zasilają wewnętrzną hydrosferę. Zimy mamy jednak stosunkowo ciepłe, niemal zupełnie bezśnieżne, czego efektem jest susza w miesiącach wiosennych, kiedy woda najbardziej jest potrzebna budzącej się do życia przyrodzie. Nie ma też regularnych deszczy. Latem coraz częściej mamy do czynienia z gwałtownymi burzami, które przynoszą obfite opady. Te jednak szybko spływają do rzek lub odparowują w wysokiej temperaturze. To niebezpieczny proces związany głównie ze zniszczeniami (np. tornada), z którego przyroda nie ma żadnego pożytku. Tymczasem nasycona wodą gleba to nie tylko piękne, zdrowe drzewa. To także obfite zbiory plonów i głębinowe ujęcia wody, z których dziś poza rolnictwem korzystają także mieszkańcy wielu miast. Zaburzenia naturalnej cyrkulacji wody spowodują także wzrost cen energii, ponieważ woda właśnie wykorzystywana jest w większości typów elektrowni, w tym przede wszystkim dominujących w Polsce elektrowniach węglowych. Szybko wzrosną także ceny mięsa, głównie wołowiny, gdyż krowy zużywają nawet 100 litrów wody na dobę! Reasumując, jeśli natychmiast nie podjęte zostaną działania ograniczające irygację terenów rolniczych i zalewowych, wkrótce możemy nie poznać własnej ojczyzny!
Istnieje jednak szansa, że jałowe pustkowia przyniesie nam wcześniej nuklearna zagłada. Oczy świata zwrócone są teraz na Koreę Północną, której pan i władca Kim Dzong Un od kilku dni ma być w stanie krytycznym, o ile w ogóle żyje! Jego stan zdrowia może budzić niepokój, ponieważ eksperci zwracają uwagę, iż w państwie nie ma oficjalnego następcy. Ojciec Kim Dzong Una był przygotowywany do przejęcia władzy przez kilkadziesiąt lat, a on sam został oficjalnym dziedzicem nieoficjalnego tronu kilkanaście lat przed śmiercią Kim Dzong Ila. Reperkusje śmierci obecnego przywódcy Korei Północnej mogą być nieprzewidywalne, bowiem jego dzieci nie tylko nie zostały przygotowane do objęcia władzy, ale w tej chwili mają zaledwie kilka lat. Starszy brat Kim Dzong Una, Kim Dzong Czol w ogóle nie jest zainteresowany polityką. Od lat podróżuje po świecie marząc o karierze gitarzysty rockowego i zachwyca się kulturą Zachodu, co niemal 100% dyskwalifikuje go jako następcę, zarówno w oczach partii jak i kręgach armii. Kto zatem obejmie władzę w Korei Północnej? To pytanie z przerażeniem zadaje teraz wielu politologów świadomych tego, że w kraju dysponującym potencjałem nuklearnym stery może przejąć ktoś zupełnie nieobliczalny. Choć istnieje też szansa na normalizację stosunków międzynarodowych i odmrożenie skostniałego systemu, warto pamiętać, że nienawiść do zewnętrznego świata wpaja się w Korei Północnej od najmłodszych lat. Nawet spekulacje o objęciu urzędu przez siostrę Kim Dzong Una, Kim Jo Dzong, choć wysoce nieprawdopodobne, także nie dają nadziei na ustabilizowanie sytuacji. Historycy bowiem przytaczają tu przykład żony Mao Zedonga, która przejęła władzę po śmierci męża i niemal natychmiast musiała walczyć o swe życie, ponieważ aparat partyjny postanowił ją usunąć. Kim Jo Dzong jest pewnie tego świadoma, więc władzę w patriarchalnym państwie mogłaby utrzymać jedynie za pomocą terroru i brutalnej walki z wewnętrzną opozycją.
Jak zatem widać nadchodzące tygodnie nie będą spokojne ani dla Polski, ani dla świata, więc żeby nic Państwa nie zaskoczyło w tym ciekawym czasie, zapraszamy na kolejny odcinek z cyklu „Komentarz Konieczny”. Program tradycyjnie poprowadzi Piotr Korczarowski i Kamil Klimczak.