Kamil Waćkowski – Podsumowanie wyborów w naszym regionie. Zwycięstwa liberałów i atlantystów

Rok 2020 powoli dobiega końca. W tym roku zarówno na Bałkanach, jak i u polskich wschodnich sąsiadów odbyło się wiele wyborów. Wbrew nagłówkom polskojęzycznych liberalnych mediów, w większości krajów wygrali liberałowie, atlantyści, ludzie na usługach ambasad różnych krajów.

Na wiosnę obecnego roku odbyły się wybory parlamentarne na Słowacji. Na Słowacji, podobnie jak w Rumunii czy Serbii, bardziej asertywne wobec USA, UE są ugrupowania lewicowe i postkomunistyczne. Warto dodać, że zarówno na Słowacji jak i w Rumunii lewica jest często bardziej konserwatywna światopoglądowo od tamtejszej atlantyckiej, liberalnej centroprawicy. W latach 90 w polskojęzycznych mediach straszono Polaków, obok prezydenta Serbii Miloševicia, premierem Słowacji Vladimírem Mečiarem. Mečiar ma niewątpliwe pewne zasługi – Słowacja dostąpiła „zaszczytu” wstąpienia do NATO dopiero w 2004 roku, pięć lat po Polsce. Od kliku lat na scenie politycznej silna jest partia Mariana Kotleby Nasza Słowacja. Nasza Słowacja jest ugrupowaniem narodowym, prospołecznym, przeciwnym USA i NATO.

W 2019 roku odbyły się wybory prezydenckie na Słowacji. Wybory wygrała Zuzana Čaputova. Čaputova ma poglądy tęczowo-liberalne. Drugie miejsce zajął kandydat Smer, Maroš Šefčovič z wynikiem 18,66%. Šefčovič w swojej kampanii odwoływał się do elektoratu konserwatywnego. Bardzo ciekawa sytuacja miała miejsce za plecami Šefčovičia. Stefan Harabin uzyskał 14,34%. Harabin wypowiadał się w swojej kampanii przeciwko NATO i UE. Był on ministrem w rządzie Mečiara. Kandydat nacjonalistów, Marian Kotelba, który w swojej kampanii poruszał tematykę ochrony rodziny i krytykował NATO, uzyskał 10,39%. Kotelba i Harabin adresowali przekaz do podobnego elektoratu. Po wyborach obydwaj oskarżali siebie nawzajem, że gdyby jeden z nich zrezygnował i poparł drugiego to ten drugi znalazłby się w II turze.

Rok później odbyły się wybory parlamentarne na Słowacji. Wybory wygrała partia Zwyczajni Ludzie i Niezależne Osobistości. Liderem partii jest Igor Matovič. Partia Matovičia początkowo w PE zasiadała we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Obecnie ugrupowanie zasiada we frakcji tęczowych chadeków, czyli Europejskiej Partii Ludowej. Ugrupowanie Kotleby zdobyło co prawda minimalnie mniej głosów, ale za to więcej mandatów – Nasza Słowacja posiada 17 mandatów na 150. Do parlamentu Słowacji nie dostała się Słowacka Partia Narodowa. Ugrupowanie to jest narodowe tylko z nazwy; znane jest głównie z wywoływania wrestlingowych sporów z mniejszością węgierską na Słowacji. Do parlamentu nie dostało się węgiersko-słowackie liberalne ugrupowanie Most-Hid. Cieszy brak reprezentacji parlamentarnej ugrupowania popieranego przez prezydenta Słowacji, Progresywna Słowacja. Progresywna Słowacja uzyskała 6,96%,ale jako koalicja ugrupowanie obowiązywał ją nie 5-procentowy, a 7-procentowy próg wyborczy. Po wyborach utworzono rząd koalicyjny na czele, którego stoi Matovič. W skład koalicji wchodzi ugrupowanie Jesteśmy Rodziną Borisa Kollár. Ugrupowanie jest teoretycznie konserwatywne, szczególnie „konserwatywny” jest lider, który ma jedenaścioro dzieci z dziesięcioma różnymi kobietami. Do nowego rządu weszło też ugrupowanie libertarian Wolność i Solidarność. Ostatnim koalicjantem jest ugrupowanie Dla Ludzi byłego prezydenta Słowacji Andreja Kiski (Kiska poparł Čaputovą w wyborach). Matovič, wbrew obietnicom wyborczym, w Brukseli zgadza się na wszystko. Słowaccy nacjonaliści stanowią realną opozycję wobec rządu.

Ugrupowanie Kotelby krytykuje obostrzenia covidowe oraz przemysł farmaceutyczny. Postawa Słowaków kontrastuje z postawą części polskich nacjonalistów, którzy znaleźli sobie substytut radykalizmu w postaci walki z „foliarzami” i antyszczepionkowcami. Nie obecność wojsk USA w Polsce, nie polakożercza Doktryna Giedroycia, nie wyprzedaż majątku narodowego, nie umowy śmieciowe, tylko walka z antyszczepionkowcami i komuną jest najważniejsza dla części polskich narodowców. Narodowcy argumentują obronę szczepionek autorytetami naukowymi. Jednak bez problemu można znaleźć „autorytety” naukowe, głoszące że Roman Szuchewycz powinien być bohaterem dla Polaków, że Dmowski był nazistą czy to, że jedynym zajęciem przez cała wojnę Polaków była współpraca z nazistami i mordowanie Żydów. Osobiście nie jestem antyszczepionkowcem, jednak uważam że tam, gdzie są wyjątkowo duże pieniądze, należy być podejrzliwym i bacznie obserwować.

Na początku wakacji odbyły się wybory parlamentarne w Serbii. Wybory wygrała koalicja skupiona wokół Serbskiej Partii Postępowej. Do Skupisztiny nie dostali się narodowcy z Serbskiej Partii Radykalnej, a także bojkotujący wybory umiarkowani narodowcy z Dveri. Pełnie władzy utrzymał płaszczący się przed Zachodem Aleksandar Vučić. Prezydent Serbii już kilka tygodni po wyborach podpisywał w USA upokarzającą Serbii umowę z Kosowem ( Vučić nie wiedział nawet, na co się zgadza – na realizację żydowskich uroszczeń, zaprzestanie walki, o Kosowo na arenie międzynarodowej).Co warte podkreślenia, prezydent Serbii przynajmniej siedział w momencie podpisywaniu umowy, w przeciwieństwie do prezydenta Andrzeja Dudy. Vučić przynamniej ma doradców, którzy zadbali o krzesło i stół (obserwując zachowanie głównych doradców polskiego prezydenta – Solocha czy Szczerskiego, oni w zamian za poklepanie po ramieniu w USA zgodziliby się na podpisywanie umów w ubikacji). Miarą upodlenia Serbii pod rządami Vučićia jest fakt, że płaszczenie przed Trumpem nie dało Serbii żadnych korzyści, a jego następca Biden jest gorliwym adwokatem albańskich terrorystów z Kosowa.

Politycy rządzący w Serbii, na Słowacji iw Polsce są łudząco podobni do siebie. Na użytek wewnętrzny stosują retorykę konserwatywną, mówią dużo, o suwerenności; tylko po to, żeby zagranica godzić się na wszystko. Mianują działaczy LGBT premierami, a ludzie Sorosa zasiadają w rządach.

Latem odbyły się także wybory w Chorwacji. W Chorwacji od ponad 25 lat dominują dwa ugrupowania: centroprawicowa Chorwacka Wspólnota Deomkratyczna, i lewicowa Socjaldemokratyczna Partia Chorwacji. Centroprawica pod rządami premiera i lidera ugrupowania Andreja Plenkovicia weszła na tory tęczowej chadecji, legalizując związki sodomitów. W wyborach wziął udział znany patriotyczny chorwacki muzyk Miroslav Škoro. Jego patriotyczne, konserwatywne ugrupowanie Ruch Ojczyzny odwoływało się do tradycyjnych wartości, poruszało również temat Chorwatów mieszkających w Bośni i Hercegowinie, których jest tam około 500 tysięcy. Co warte podkreślenia, od granicy chorwacko-bośniackiej aż do przedmieść Mostaru Chorwaci stanowią 98-99% mieszkańców. Dojście do władzy patriotycznych, narodowych a jednocześnie zdroworozsądkowych sił w Chorwacji i Serbii mogłoby doprowadzić do podziału Bośni i Hercegowiny przez Serbię i Chorwację. Ugrupowanie Škoro uzyskało w wyborach 10,89%. Władze utrzymała tęczowa chadecja, której rządy zapewniają głosy mniejszości narodowych.

Lipcowe wybory w Macedonii Północnej potwierdziły dominację sił kosmopolitycznych w tym kraju. Rządzić nadal będzie lewicowy premier Zoran Zaew, dzięki głosom partii albańskich. Co warte podkreślenia, umowa koalicyjna zawiera zapis, że na 100 dni przed końcem kadencji premierem zostanie Albańczyk.

Bardzo ciekawe wybory miały miejsce w Czarnogórze. Rządzący nieprzerwanie przez ponad 30 lat Czarnogóra Milo Đukanović doznał porażki wyborczej. Ugrupowanie Đukanovićia i sojuszników zdobyło o jeden mandat mniej od opozycji. Rząd utworzyła egzotyczna koalicja: liberalna, popierająca UE partia Pokój Jest Naszym Narodem, również popierająca UE Zjednoczona Akcja Reform, a także konserwatywne prosersbkie, przeciwne integracji z NATO i UE ugrupowanie Dla Przyszłości Czarnogóry. Koalicja niestety kontynuować będzie integracje z UE i NATO, na pocieszenie jedynie ma być anulowana anty-serbska reforma religijna.
Od 2016 roku na Litwie rządził po raz pierwszy rząd, który nie był negatywnie nastawiony do Polaków. Premierem Litwy został wywodzący z ugrupowania Związek Chłopów i Zielonych Saulius Skvernelis. Saulius Skvernelis wielokrotnie deklarował i słowa dotrzymywał, że w Brukseli nie zagłosuje przeciwko Polsce. Związek Chłopów i Zielonych stanowi nową jakość na litewskiej scenie politycznej, ugrupowanie głosi hasła prospołeczne, a jednoczesnie jest zachowawcze światopoglądowo. Co warte podkreślenia, ugrupowanie te nie należy do koryfeuszy atlantyzmu. Latem 2019 do koalicji rządzącej dołączyła polska partia. W październiku 2020 roku odbyły się wybory parlamentarne na Litwie. Jak wszyscy wiemy AWPL-ZCHR nie przekroczyła progu wyborczego. Wybory doprowadziły do przetasowania na litewskiej scenie politycznej, do władzy doszła koalicji składająca się z następujących podmiotów: Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci, ugrupowanie kierowane przez Gabrieliusa Landsbergisa, wnuka i ideowego spadkobiercy naczelnego polakożercy Vytautasa Landsbergis; Ruch Liberałów Republiki Litewskiej; Partia Wolności (kopia ugrupowania Roberta Biedronia tylko, że jeszcze więcej liberalizmu ekonomicznego). Premierem rządu została Ingrida Šimonytė. Šimonytė była ministrem finansów w polakożerczym rządzie Andriusa Kubiliusa (rząd Kubiliusa, poza polakożerstwem, charakteryzował się szeregiem antyspołecznych reform). Po nowym rządzie możemy spodziewać się inwazji LGBT i antyspołecznych reform. Gdyby wyszły jakieś antypolskie ekscesy, to zawsze młody czy stary Landsbergis pójdzie do polskich mediów i opowie, że Putin kazał zabić „wielkiego” prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polskojęzyczne władze nadal będą kochać „strategicznego” partnera. Giedroyciowcy jak zawsze przed wyborami atakowali polska partię – warto przy tym zwrócić uwagę, że w ogóle nie zajmują się oni Partią Pracy. Na Litwie działa populistyczna Partia Pracy. Jej liderem jest pochodzący z okolic Archangielska Wiktor Uspaskich. Uspakich, żeby było śmieszniej nie wie jakiej jest narodowości[1]. W jednej z „analiz eksperckich” piszę, że „Uspakich zbudował swój majątek dzięki przychylności Gazpromu, na pośrednictwie w dostawach rosyjskiego gazu na Litwę” a także, że jest „naturalizowanym na Litwie Rosjaninem”. Jak widać tacy naturalizowani Litwini prosto z Gazpromu nie budzą niepokoju (przypięcie jednej wstążki na cmentarzu przez Waldemara Tomaszewskiego jest nieustannie wypominane przez giedroyciowców, podobnie jak „kontrowersyjne” wypowiedzi posła Jedzińskiego obnażające hipokryzje giedroyciowskich internacjonałów).

Wiktor Janukowycz był najbardziej propolskim prezydentem na Ukrainie, aczkolwiek nie był Polakiem w każdym tego słowa znaczeniu. Janukowycz dążył do budowy swojego klanu polityczno-biznesowego, dążąc do tego aby Ukraina pod jego rządami była drugą Białorusią. Janukowycz, wbrew stereotypom, podobnie jak PiS za głównego wroga uznawał prorosyjską opozycję; aparat związany z Partią Regionów prześladował działaczy Ruskiego Bloku czy Postępowej Partii Socjalistycznej. Prowadził on politykę wielowektorową, stąd zależało mu na dobrych relacjach z Polską. Wbrew powszechnej opinii Janukowycz zwlekał ze zwróceniem się o pomoc do Rosji w walce z Euromajdanem. Wystąpienia prorosyjskie na Wschodzie Ukrainy, wspierane przez Moskwę, były organizowane przez ludzi nie związanych z Janukowyczem. Obalenie Janukowycza, aneksja Krymu, separatystyczne republiki doprowadziły do drastycznego skurczenia elektoratu szeroko rozumianego jako antybanderowski. Ugrupowania tego typu w 2012 roku mogły liczyć na 43% głosów, obecnie około 25%, więc nie możliwe są rządy kolejnego Janukowycza. Ugrupowania nie odwołujące się do antypolonizmu i neobanderyzmu na Ukrainie to Opozycyjna Platforma za Życiem (ugrupowanie jest kojarzone z klanem gazowym, a także z Wiktorem Miedwiedczukiem, który jest związany rodzinnie z Putinem – jest oczywiście oligarchiczne, ale nie jest neobanderowskie i wiadomo jakie interesy/poglądy mają jego liderzy) oraz Partia Szarija, kierowana przez dziennikarza Anatolija Szariego. Działacze ugrupowania byli wielokrotnie atakowani przez bojówkarzy neobanderowskich.

W wyborach lokalnych na Wschodzie i Południu tradycyjnie w wyborach na mera wygrali kandydaci prorosyjscy lub opowiadający się za pozablokowym statusem: startujący pod lokalnym szyldem, kandydaci Opozycyjnej Platformy za Życiem lub związani z najbogatszym obywatelem Ukrainy Rinatem Achmetowem. Sukcesy odnieśli także neobanderowcy z Swobody, i to nie tylko w Małopolsce Wschodniej. W Płoskirowie kandydat Swobody zdobył aż 86,83%, w Stanisławowie neobanderowiec zdobył 84,78%, w Tarnopolu kandydat tej partii zdobył 74,59% a w Kamieńcu Podolskim 58,33%.
Zwycięstwo Maya Sandu w wyborach prezydenckich w Mołdawii na pewno wzmocni idee zjednoczenia Mołdawii i Rumunii.
Ostatnie wybory miały miejsce 6 grudnia w Rumunii. Postkomunistyczna Partia Socjaldemokratyczna podobna jest do słowackiego Smer. Rumuńska lewica jest konserwatywna czego dowodem było zorganizowanie w 2018 roku referendum w sprawie definicji małżeństwa (prawicowa Parta Narodowo-Liberalna wzywała do bojkotu, a prezydent Rumunii wywodzący się z PNL wprost popierał LGBT). W kampanię wyborczą włączył się Ambasador USA w Rumunii Adrian Zuckerman, który chwalił PNL, a lewicę nazwał „czerwonymi rabusiami, którzy manipulują prawem by napełnić swoje kieszenie kosztem rumuńskiego ludu”[2]. Pragnę tylko przypomnieć, że gdyby nie Wall Street i finansowanie przez USA bolszewików, komuniści nie doszliby do władzy w Rosji, a potem nie rozprzestrzenili swoich idei na inne kraje. Rumuńska lewica przynajmniej przeprowadziła reformy prospołeczne, dzięki czemu lud rumuński otrzymał jakieś wsparcie. Wybory minimalnie wygrała lewica rumuńska, aczkolwiek prawdopodobnie dojdzie do koalicji centroprawicy, liberałów i mniejszości węgierskiej. Cieszy słabszy niż przewidywano wynik Związku Zbawienia Rumunii razem z Partią Plus. Koalicja zdobyła niecałe 16%. Współtworzy ją radykalny eurokrata i liberał Dacian Cioloș. Prawdziwą sensacją był wynik partii Sojusz na Rzecz Jedności Rumunów, która zdobyła ponad 9%. Ugrupowanie jawnie i otwarcie popiera zjednoczenie Rumunii i Mołdawii, jest konserwatywne i patriotyczne. Warte odnotowania jest poparcie dla Sojuszu na Rzecz Jedności Rumunów wśród diaspory rumuńskiej. Ugrupowanie zdobyło wśród diaspory ponad 23% (dotychczas diaspora głosowała masowo na liberałów). Obecność prawicowego ugrupowania wyrze presje na inne ugrupowania co stanowi wartość dodaną i pozytywne zaskoczenie na koniec roku (Sojusz na Rzecz Jedności Rumunów nie był nawet notowany w sondażach).

Rok 2020 był poza nielicznymi wyjątkami zwycięstwem sił liberalnych i kosmopolitycznych. Mam nadzieję, że w przyszłym roku tendencja się odwróci, a przy okazji będą powoływane rządy zgodne z interesami Polski.

[1] https://www.vrk.lt/2019-europos-parlamento/rezultatai?srcUrl=/rinkimai/904/rnk1186/kandidatai/epKandidatasAnketa_rkndId-2415195.html
[2] https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2020-10-23/rumunia-usa-przedwyborcza-intensyfikacja-wspolpracy?fbclid=IwAR2L1ZkUmxec4y-HstNau14Ya5A3o_8jk14vvHUkBvg-otbazFxj8EtDUJg