Upadek PRLu i powstanie III RP nie zakończyło ery politycznych mordów w Polsce. Okrągłostołowy układ skutecznie eliminował tych, którzy mimo jego upomnień jawnie głosili prawdę o układzie, który wytworzył się na zgliszczach nieboszczki partii. Mija właśnie ćwierćwiecze od mordu, nierozliczonego mordu, na jednym z tych, którzy za dużo w duchu narodowym pisali, za dużo w duchu narodowym mówili. Mija 25. rocznica nierozliczonego zabójstwa Andrzeja Krzepkowskiego.Andrzej Krzepkowski urodził się w 1940 roku. Był absolwentem polonistyki na UW i Podyplomowego studium Dziennikarskiego. W 1966 roku przesiedział kilka miesięcy w więzieniu za zorganizowanie obchodów milenijnych. W latach 80-tych zaangażował się działalność Solidarności w Ursusie. Współredagował zakładowy Biuletyn Informacyjny, założył czasopismo satyryczne Gawron i współpracował z Redutą Ordona. W 1983 r. na polecenie tajnej Tymczasowej Komisji Zakładowej rozpoczął redagowanie Wolnego Głosu Ursusa Wstrząśnięty śmiercią ks. J. Popiełuszki wydał w 1985 r., w podziemiu książkę pt. Umierający i zmartwychwstali. W książce odpowiedzialnymi zbrodni na ks. Popiełuszce czynił Czesława Kiszczaka i Jerzego Urbana. Ponieważ w publikacji tej jak i w swoich ówczesnych tekstach publicystycznych pisał wprost o wpływach mniejszości żydowskiej oraz masonerii bardzo szybko naraził się zarówno samemu Urbanowi, który zaatakował jego publikację na łamach Polityki, następnie do ataku przyłączył się Tygodnik Powszechny, którym kierowała Józefa Hennelowa. W międzyczasie dziwnym zbiegiem okoliczności został wyrzucony z Wolnego Głosu Ursusa. Kierownictwo Solidarności, dla którego się narażał przez kilka lat teraz nie tylko go nie wsparło w konfrontacji z komunistami i środowiskami żydowskimi ale jeszcze zaczęło zwalczać. Wstrzymano kolportaż jego książki i utrudniano wydanie kolejnej. Ten człowiek o ogromnej wszechstronnej wiedzy stracił wszystkie źródła utrzymania. Szykany i brak źródła utrzymania bardzo źle wpłynęły na jego stan zdrowia fizycznego i psychicznego. W krytycznym momencie podjął nieudaną próbę samobójczą.
Jak podkreśla Zygmunt Wrzodak był on typem przedwojennego endeckiego inteligenta, który dzięki swojej postawie umożliwiał zorientowanie się jakie były cele i rzeczywiste inspiracje kierownictwa Solidarności i KORu. Krzepkowski był nieugięty i bezkompromisowy za co płacił ogromną cenę. Przejściowo utrzymywał się ze sprzedaży butelek i makulatury.
W 1991 r. mimo stałych działań wymierzonych w niego podejmowanych przez środowiska okrągłostołowe, wrócił do działalności ursuskiej Solidarności jako rzecznik. Rozpoczął prowadzenie audycji w zakładowej rozgłośni oraz kierowanie Biuletynem Informacyjnym, dzięki czemu docierał ze swoim przekazem do 10 tysięcy ludzi. Wrzodak podkreśla, że to również jego zasługą było to, że mimo ówczesnych planów sprzedaży Ursusa udało się zakładowi przetrwać pierwszą falę masowej grabieży majątku narodowego w postaci wyprzedaży polskich zakładów za bezcen.
Krzepkowski wpajał robotnikom Ursusa wartości narodowe i katolickie, mówił o roli zasługach Dmowskiego, o nierozerwalnym związku katolicyzmu z polskością. Nie krył swojego krytycyzmu dla liberalizmu, socjalizmu, nihilizmu. Krzepkowski stał się szybko solą w oku układu czerwonych i różowych. Krzepkowski regularnie otrzymywał pogróżki, wybijano mu kilkukrotnie okna w mieszkaniu. Toczyły się przeciwko niemu sprawy sądowe za wypowiedzi, które głosił. Zapadł nawet wyrok nakazujący mu przeprosiny i finansowe zadośćuczynienie wobec kierownictwa Tygodnika Powszechnego. Krzepkowski w jednym z numerów Biuletynu Informacyjnego w artykule pt. Jubileusz antykatolickich sabotażystów i dywersantów, czyli Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni między innymi napisał: „Tygodnik Powszechny liczy już 50 lat. Pismo to reklamuje się jako … katolickie (!!!). Tymczasem jest to organ masońskiej agentur, która ma na celu rozbicie Kościoła od środka. Mieszając od pięćdziesięciu lat w głowach tzw. „inteligencji katolickiej” i, niestety części kleru, dywersantom z Tygodnika ( zwanego potocznie „Żydownikiem Powszechnym”) udało się wciągnięcie niektórych księży do współpracy z tzw. lewicą laicką(…).” To między innymi te fragmenty artykułu rozsierdziły ostatecznie antynarodowe i antykatolickie siły. Oskarżony w odpowiedzi na pismo przedprocesowe stwierdził, że jako wierzący katolik przeprasza zastępczynię Redaktora Naczelnego „Tygodnika Powszechnego” Józefę Henelową za obrażenie pamięci jej ojca natomiast podtrzymuje pozostałe tezy i opinie w artykule i gotowy jest stanąć przed sądem. Krzepkowski stwierdził: „Tak, Tygodnik Powszechny jest narzędziem antykatolickich sabotażystów i dywersantów; jest agenturą masonerii zmierzającą do judaizacji protestantyzacji Kościoła katolickiego i rozbicia go od wewnątrz.”
Niespełna rok później w nocy z 16 na 17 lutego 1996 we własnym mieszkaniu w Piastowie Krzepkowski został zamordowany przez nieznanego sprawcę lub sprawców. Zadano mu 14 ciosów w kręgosłup i każdy cios nożem przeszywał ciało i wbijał się ostrzem w podłogę.
Władzom państwowym ewidentnie nie zależało na rozwiązaniu sprawy i ukarania winny. Śledztwo było kilkakrotnie pchane w stronę ślepych uliczek. Pojawiali się dziwni świadkowie, którzy przyparci do muru przez sąd nagle odwoływali swoje niedorzeczne zeznania. Zadbano o odpowiedni stopień zniesławienia Krzepkowskiego, przypisując mu ciągoty homoseksualne oraz zdegenerowane pijackie życie, co było oczywiście formą zarówno zacierania tropu za rzeczywistymi sprawcami i inspiratorami, jak i osłabienia jego legendy. Właściwie jedyną osobą, która przez ponad dekadę podjęła się całego szeregu działań których celem byłoby dotarcie do sprawców zbrodni, ukarania ich oraz utrwalenia pamięci o Krzepkowskim był Zygmunt Wrzodak. Który najpierw jeszcze jako przewodniczący KF NSZZ „S” Ursus organizował pikiety oraz otwarte listy „do komunistycznych rządów RP” w tej sprawie a następnie już jako poseł LPRu w 1993 r. próbował powołać sejmową komisję w tej sprawie. Według informacji zamieszczonych w jednym z artykułów na stronie marucha.wordpress.com dowiadujemy się, że inicjatywę komisji storpedowali posłowie PiS Zbigniew Ziobro i Tomasz Markowski. W kolejnych latach Wrzodak podnosił temat mordu na Krzepkowskim w swoich interpelacjach poselskich, niestety bezskutecznie.
Równocześnie z pracą dziennikarską na rzecz Ursusa, w latach 1990-1991 Krzepkowski publikował swoje teksty na łamach Przeglądu Narodowego. Dziś po 30-stu latach od ich publikacji zaskakuje trafność stawianych przez niego wówczas opinii, co do przyszłości Polski, jak i sytuacji geopolitycznej w Europie czy nihilistycznych przemian kulturowych. Ganił i ośmieszał Michnika i Wyborczą, Mazowieckiego, Kuronia, Geremka, bp. Życińskiego. Wówczas już dostrzegał nadchodzący potężny front walki z Kościołem w Polsce, co wówczas jeszcze wydawało się absurdem. Pisał o tym, że wchłonięcie Polski w karby zjednoczonej Europy, będzie korzystne przede wszystkim dla Niemiec, i to właśnie z Europy Zachodniej przyjdzie do Polski cywilizacyjna duchowa katastrofa. Wobec ostatnich ataków wymierzonych w osobę Kardynała Wyszyńskiego, warto przypomnieć wiersz Krzepkowskiego, najprawdopodobniej z 1995 r. a jakże dziś aktualnego:
Ballada o polskich faszystach
Za to że ojciec mój w AK
O Polskę bił się wolną, czystą
Na Rakowieckiej Ubek Sznejs
W twarz dał mu, krzycząc: „Ty faszysto”
Prymas Wyszyński, święty mąż
Rzekł „non possumus” komunistom
W „Trybunie Ludu” Kassman pluł:
„Ten wasz kardynał jest faszystą”.
Szechterów i Feijginów klan
Pysznił się tajną, czarną listą
Na której wierny Polski syn
Zwany był „zdrajcą” i „faszystą”
Chcą sprzedać nas! Więc „Ursus” wstał
I szedł w poszumie młodych liści,
I znów z ferajny wrzasnął ktoś:
„Ci robotnicy – to faszyści!”
Ten człeczek wszak nam radość dał,
Choć zgrzytnął, niczym gwóźdź na listwie,
Bo czyż to nie wspaniałe być
W tak doborowym towarzystwie?
Mord na Andrzeju Krzepkowskim wpisuje się w inne mordy o podłożu politycznym doby transformacji, warto tu wspomnieć chociażby zabójstwo ks. Stanisława Niedzielaka, ks. Stanisława Suchowolca, okoliczności śmierci Andrzeja Leppera czy okoliczności śmierci narodowca i naukowca dr. Dariusza Ratajczaka, którego historia w wielu aspektach przypomina losy Andrzeja Krzepkowskiego.