Kamil Klimczak – Finis Poloniae?

Maj był miesiącem bardzo bogatym, wręcz aż zbyt bogatym w wydarzenia polityczne w Polsce i na świecie. Niestety te wydarzenia potwierdziły dobitniej niż kiedykolwiek fakt, przed którym środowiska narodowe ostrzegały już od kilkunastu lat: Polska w sposób widoczny przestała być państwem suwerennym, nie tylko politycznie, ale także ekonomicznie i kulturowo. Faktycznych atrybutów suwerenności nie zastąpią niestety wszędobylskie patriotyczne uroczystości i biało-czerwone flagi, które nie skompensują faktu przeniesienia ośrodka decyzyjnego w sprawach polskich poza terytorium Rzeczypospolitej.

Utratę suwerenności politycznej dobitnie podkreśla fakt entuzjastycznego ratyfikowania tzw. Funduszu Odbudowy – ratyfikowania przez tych ludzi, którzy zdecydowali o tym, że ta „odbudowa” jest w ogóle potrzebna. Wszak przez ostatni rok obserwowaliśmy upartą i zdeterminowaną destrukcję polskiej gospodarki i przedsiębiorczości pod pretekstem tzw. pandemii. Teraz za unijne srebrniki sprzedano kolejne atrybuty władzy państwowej, zwłaszcza możliwość nakładania nowych podatków bezpośrednio przez Unię Europejską. Przywilej nakładania podatków był od wieków jednym z podstawowych atrybutów władzy – najpierw monarszej, potem państwowej. Teraz to władze ponadnarodowego molocha będą miały prawo nakładania również na Polaków podatków – z których zapewne będą sfinansowane „jałmużny” na „odbudowę”. Drugim elementem sfinansowania tej „jałmużny” mają być pożyczki zaciągane przez samą Unię Europejską, co również nadaje tej strukturze charakter superpaństwa, gdyż organizacje międzynarodowe z zasady nie zaciągają zobowiązań finansowych. Jednakże te zobowiązania mają być niejako „podżyrowane” przez państwa członkowskie – czyli przez nas wszystkich. Tak więc będziemy spłacać długi, które zaciągnęła Bruksela, by sfinansować pocovidową „pomoc” dla zrujnowanych gospodarek. Rzecz jasna, duża część tych kwot „rozmyje się” w biurokratycznych procedurach, będących immanentną cechą unijnych procedur.

Również postępowanie polskich władz w sprawie incydentu na Białorusi, gdzie zmuszono do lądowania w Mińsku samolot linii Ryanair z białoruskim opozycjonistą Romanem Pratasiewiczem. Można różnie oceniać działalność poszczególnych osób na Białorusi i władz w Mińsku, ale w sprawie jednego człowieka, do tego z przeszłością w takich formacjach jak batalion „Azow”, rząd polski i cała Unia Europejska podjęła zdecydowane kroki. Gdy zatrzymywano polskich obywateli – nieważne, słusznie czy niesłusznie – władze w Warszawie zajmowały się innymi sprawami. Białoruski „opozycjonista” jest najwidoczniej dla Mateusza Morawieckiego więcej wart niż los Polaków za wschodnią granicą. Czy zatem rząd w Warszawie realizuje politykę polską czy jakąś inną? Wszystkie fakty wskazują na drugą opcję. Czyżby polska polityka zagraniczna miała być realizowana teraz już tylko i wyłącznie na rzecz obcych ośrodków? Jeżeli jeszcze nie, do tego punktu niezwykle intensywnie się zbliżamy.

A suwerenność ekonomiczna…. Niedorżnięte jeszcze gałęzie polskiej gospodarki, takie jak energetyka, która w dużej mierze ma zostać „zwinięta” w ciągu 25 lat, otrzymała dodatkowy cios ze strony struktur unijnych. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zdecydował o zamknięciu kopalni węgla brunatnego w Turowie, co jednocześnie oznacza zatrzymanie znajdującej się tam elektrowni. Czy w suwerennym państwie ponadnarodowe organy mogą orzekać jaka firma może działać w naszym kraju, a jaka nie? Do tego w tak strategicznej materii jak energetyka? Odpowiedź znowu nasuwa się sama. Tym bardziej, że w destrukcji polskiej energetyki węglowej są niezwykle zainteresowane Niemcy – same intensywnie eksploatujący węgiel, a do tego będące eksporterem technologii energii odnawialnej, zwłaszcza wiatrowej. Zatem wyłączenie takich elektrowni jak Turów czy Bełchatów będzie dla nich niezwykle opłacalne. W końcu, gdy nie wiadomo o co chodzi, to ostatecznie chodzi o pieniądze.

Jest jeszcze wiele aspektów polskiej polityki, które ujawniały się na przestrzeni ostatnich lat w naszym życiu politycznym. Ale wydarzenia minionego miesiąca po raz kolejny ujawniły, że pompatyczne słowa, uroczystości porywające serca i patriotyczne pieśni nie zastąpią prawdziwie suwerennego państwa, dbającego o polskie interesy. Obecnie obserwujemy proces wypłukiwania władzy nad naszym terytorium przez obce ośrodki, który z każdym dniem staje się coraz bardziej intensywny. Czujemy się niemal tak samo jak w XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej, tracącej swoją niezależność. Czy nadejdzie czas, że przyjdzie zakrzyknąć „Finis Poloniae!”?

Oby nie.