Żyjemy w czasach bardzo specyficznego sposobu myślenia. Opiera się ono głównie na fundamentalnym fakcie, iż większość z nas już przestała myśleć. W końcu każdy „rozsądny człowiek” ma swoje autorytety, które mu powiedzą, jak ma myśleć i co sądzić o współczesności.
Młode kobiety, a i te bardziej dojrzałe, gustują w lekturach kolorówek oraz nadal tkwią przed telewizyjnym ekranem, by nie przegapić swojego ulubionego wielowątkowego serialu. Jakiż to dramat, gdy umknąć nam mogą jakieś detale z dowolnego wątku z ciągnącego się miesiącami serialu. Mężczyźni może bardziej gustują w oglądaniu imprez sportowych, ale i nie unikają obfitego łykania informacji idących z programów informacyjnych. Te zaś programy, są jak kolorówki dla nastolatek i gospodyń domowych.
Od kilkunastu miesięcy – krajowi decydenci a także opozycja – straszą nas Armagedonem przywleczonym z Chin. W okienkach telewizorów pojawiają się iluzjoniści, którzy próbują nam wyjaśnić, iż posiedli nadzwyczajną moc odwrócenia zarazy i tylko należy poddać się ich terapiom, poprzedzonym ogólnonarodową hipnozą. Czego to się nie łapią decydenci naszej umęczonej restrykcjami Ojczyzny, by nagonić jak najwięcej ludzkiej masy do salonów zdrowia, gdzie już przygotowane są strzykawki z cudowną szczepścianką. Nawet jest ich kilka, chociaż wyboru ochotnikom nie dają, zaś żadna z nich nie spełnia warunków, by z czystym sumieniem orzec, że jest to prawdziwa szczepionka i do tego bezpieczna dla osoby, która za chwilę usiądzie na zydelku. Jakżeż uwłaczające naszej rozumności jest pytanie zadawane zwabionemu do salonu ochotnikowi, gdy słyszymy: czy bolało jak kłuli. I cóż ma on odpowiedzieć? Skoro dał się namówić, to rzecz jasna, że kłucie nie bolało. A do tego jakież szczęście. Pokazali w ogólnopolskiej telewizji – kanał obojętny, to teraz latami o tym opowiadać będzie można. Zwłaszcza przy suto zakrapianym stole, lub też podczas konsolacji.
Naganiacze ukrywają przed szczepionymi krótko-, średnio- i długoterminowe możliwe konsekwencje tego tak zwanego zaszczepienia. Występują w roli politruków, czyli oficerów politycznych, występujących w armiach typu sowieckiego. Ale ponoć komunizm umarł w Polsce 4 czerwca roku pamiętnego, jak to wydawało się pewnej aktorce. I tutaj mam ponownie wątpliwości, skoro cały autorytet państwa został zaangażowany w to, aby ludzi zastraszyć i finalnie przymusić do przyjęcia do organizmu szczepścianki. Możliwości powikłań i śmierci są niewielkie – wykrzykują przy każdej okazji polityczni naganiacze. A nawet, jeżeli ktoś umrze, to nie ma to znaczenia – dodają, bo dzięki miksturze polskie stado nabędzie stadnej odporności.
To co dzieje się aktualnie w Polsce będzie zapewne za kilkanaście lat przedmiotem nie tylko prac magisterskich, ale także dysertacji doktorskich i prac habilitacyjnych. I to w wielu dziedzinach nauk, poczynając od medycyny a kończąc na sztuce rządzenia w warunkach reguł demokratycznych. Autorzy prac licencjackich i nieco poważniejszych magisterskich będą mogli opisywać upadek średnich i małych firm. Tematów zapewne starczy na wiele lat. Obok studentów ekonomi, duże pole otworzy się przed studentami socjologii, czy też psychologii oraz pedagogiki, którzy z kolei opisywać będą następstwa psychiczne i edukacyjne wśród polskiej młodzieży. A i psychiatrzy znajdą zatrudnienie przy leczeniu osób, które załamały się w wyniku zamknięcia gospodarki i normalnej szkoły. Prace badawcze i naukowe poświęcone zjawiskom w dobie „pandemii wszechczasów” zajmą całe półki w bibliotekach naukowych.
Zaraza, czy jak to mówiono niegdyś „morowe powietrze”, jeden z Czterech Jeźdźców Apokalipsy, zajmie pewnie też jakieś miejsce w literaturze polskiej i europejskiej, bo to przecież stały temat w naszym kręgu cywilizacyjnym, poczynając od średniowiecza. A może i któryś z autorów dostanie za takie wiekopomne dzieło literackiego Nobla. Prognozuję, że będzie to osoba z Krakowa, bo to przecież nie tylko piękne miasto, ale i poetów oraz literatów jest tam całkiem sporo. Myślę też, że będzie całkiem sporo, a nawet dużo, procesów sądowych, bo przy tak dużej planowanej skali „wyszczepiania” (słowo obrzydliwe, jak z horroru dziejącego się w podrzędnym zakładzie weterynaryjnym), to wielu wziętych adwokatów będzie miało pracę i suty zarobek przez szereg lat. Zarówno w aspekcie dużych odszkodowań, lecz także z powodu różnych spraw spadkowych. A tych zapewne przybędzie.
Optymizm rządzących, że wszystkich zaszczepią – strasząc, kłamiąc i obiecując przywileje a nawet nagrody dla zaszczepionych – jest tak wielki, że warto dodać do tego tekstu obszerny akapit związany z manipulowaniem społeczeństwami europejskimi w czasie wojny powszechnej, później określonej, jako pierwsza wojna światowa. Wojny, która była początkiem końca wielkości Europy na ziemskim globie. Skupiłem się w nim na jednym niezwykle istotnym aspekcie: przeżyjesz, musisz tylko nas słuchać i posłusznie wykonywać nasze polecenia. My wiemy, jak z tego wyjść
Brytyjczycy podczas wojny powszechnej pewnego dnia w czasie walk na froncie zachodnim zastosowali ciekawą eksperymentalną metodę zajęcia okopów niemieckich. Najpierw był ostrzał (w tym czasie Niemcy zeszli do ziemnych głębokich schronów, zabierając z sobą karabiny maszynowe), potem nastała chwila przerwy (u Niemców wszystko zamarło), a zaraz potem z angielskich okopów wypełzło kilkadziesiąt tysięcy szeregowców, kierując się zgodnie z założeniem dowódców, ku niemieckim okopom. W tym czasie (skoro nastała cisza) Niemcy wynosili karabiny maszynowe i ustawiali je ponownie na pozycjach. Brytyjczycy, idąc przez zryty teren, ze zdziwieniem skonstatowali, że rozciągnięte między okopami druty kolczaste nie zostały rozerwane. Nożyc nie mieli. Pomimo tego próbowali, między innymi przy pomocy saperek a nawet kolb karabinów, przedostać się ku niemieckim pozycjom. Jak w jakimś pijackim zwidzie! Wkrótce rozległy się niemieckie karabiny maszynowe. Niemcy w ciągu godziny położyli trupem na tym fragmencie linii frontu 22 tysiące brytyjskich żołnierzy, czyli tylu ilu Anglików zginęło w czasie całej drugiej wojny burskiej w walkach z Afrykanerami (a warto pamiętać, że wówczas w tych walkach z bronią w ręku zginęło tylko 4,5 tys. burskich powstańców). Angielskie założenie na odcinku zachodniego frontu było takie piękne, proste (i jakżeż humanitarne): Szwaby dostały tak potężny ostrzał, że może jedynie jednostki ocalały, więc przy małych stratach własnych zajmiemy ich okopy i dzięki temu przybliżymy się o 100 metrów do ostatecznego zwycięstwa w wojnie. Jaka piękna i humanitarna koncepcja – małe straty i pełne zwycięstwo.
A więc finalna konkluzja. No cóż, kto w dzieciństwie słuchał wielu bajek, ten i w wieku dorosłym kupi bez mrugnięcia okiem podobne bajdury w stylu: przy małych stratach do pełnego zwycięstwa! Nie biorę udziału w takich zawodach. Inni mogą w takich zawodach gustować, skoro każdy ma z natury swoje gusta. O gustach zaś się nie dyskutuje. I niech się inni uparcie takich zasad trzymają. Aż do śmierci.
Bóg nas stworzył, jako istoty rozumne, obdarzone wolną wolą. Ja o tym pamiętam.