To fakt. Gdyby ktoś zadał pytanie jak pół wieku od wydarzeń marcowych mają ich ”spiritus movens”, tj. Adam Michnik i Szlajfer, odpowiedzieć by można, że znakomicie. Adam Michnik nadal redaguje znaną gazetę, Szlajfer był w III RP wysokiej rangi specjalistą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Słynne „polskie miesiące”, które rozdzielają na etapy czterdziestopięcioletnią historię peerelu nadal, zwłaszcza z okazji okrągłych rocznic, wysuwają się na szpalty gazet oraz okładki czasopism. Historycy i publicyści starają się przypomnieć i przybliżyć przyczyny, przebieg i następstwa wydarzeń politycznych okresu peerelu.
Kiedy żyje się w normalnym kraju do teatru wybiera się by obejrzeć spektakl i doznać artystycznych przeżyć i wzruszeń. Kiedy jest się reżyserem lub aktorem, pracując w teatrze przedstawia się spektakl, możliwie najdoskonalszą i najwierniejszą adaptację dzieła literackiego.
Kiedy żyje się w normalnym kraju to nieszczęście zwane wojną, które pojawiło się na innym kontynencie jest zazwyczaj w centrum uwagi, czyli pojawia się na początku serwisów informacyjnych i komentarzy politycznych.
Kiedy żyje się w normalnym kraju, to chłonie się wiedzę pilnie, od czasu do czasu wolny czas wypełniając różnymi przyjemnościami.
Kiedy żyje się w normalnym kraju policja (milicja) dba o bezpieczeństwo, a nie pałuje studentów.
No, ale PRL normalnym krajem nie była. Tu wszystko było na opak. Wydarzenia marcowe – ich przyczyny, przebieg i następstwa były tego dowodem. Teatr i adaptacja dzieła narodowego wieszcza była polityką. Z wojny toczącej się tysiące kilometrów od kraju zrobiono „politykę wewnętrzną”, studentów wyciągnięto na ulice miast, a MO ich pałowało. Bo to nie był normalny kraj. Parlament nie był normalny. Posła, który wtedy odważył się wówczas skrytykować rząd natychmiast zlinczowano. Nadchodziły wybory parlamentarne, ale wyborami do sejmu nikt wtedy nie interesował się, no bo peerelowski sejm nie był Sejmem.
W tamtym systemie nie było możliwości dokonania zmiany politycznej drogą wyborów. Urządzano zatem prowokacje. Pierwszą był Poznański Czerwiec, po nim Marzec’68, później Gdański Grudzień, Ursus i Radom’76 no i Sierpień’80. Strajki w 1988 r. też były następstwem esbeckiej prowokacji, ukierunkowanej na to, by przyspieszyć zmiany. Zmiany te przybrały obrót nieprzewidziany- Poznań’56 i Radom’76 jeszcze nie. Oczywiście, nie wszystkie te prowokacje były udane i doprowadziły do przełomu. Co mają wspólnego, to to, że były skrywane za słusznym wybuchem gniewu społeczeństwa. Prowokacja marcowa z 1968 r. była szczególna – to władza ją zainspirowała, Gomułka, by wzmocnić swoją pozycję. Prowokacja władzy – antysyjonistyczna nagonka, która przekształciła się w antysemityzm – nałożyła się na prowokację przeciwników władzy… Marzec’68 był efektem działania tych dwóch przeciwstawnych sił.
Sam Marzec’68 nie przyniósł przesilenia politycznego. We władzach, poza przesunięciem „Kolki” Moczara na inne stanowisko nic się nie zmieniło, aczkolwiek ludzie mieli samego Gomułki serdecznie dość.
Byłem wtedy przedszkolakiem i rzecz jasna niewiele rozumiałem. W pamięci utkwił mi jeden epizod. Rok lub dwa lata później rodzice wybrali urlop zimą, w marcu. Byliśmy na wczasach w Międzygórzu a do przedszkola wróciłem już po wielkanocnych świętach. Pamiętam, że przedszkolna ferajna powitała mnie bardzo spontanicznie, nie kryjąc zdziwienia, że wróciłem. Dziwiłem się dlaczego… Być może puszczono plotkę, że wyjechałem nieco dalej niż do Międzygórza. To oddaje atmosferę panującą wtedy w kraju.
Całość tamtej marcowej zabawy należy przypisać wyłącznie na konto polskiej lewicy, wtedy zgrupowanej w PZPR. Ohydna nagonka na mniejszość narodową była wyłącznie jej dziełem, będącym także konsekwencją więzi internacjonalistycznych, narzucających pewną retorykę i działania aparatu partyjnego. Naród polski nie miał z tym nic wspólnego.
Kim jest dziś, w III RP Adam Michnik, o tym każdy wie i przypominać o tym nie trzeba. Jego marcowy kolega, Henryk Szlajfer, dziś ponad 70 letni profesor Uniwersytetu Warszawskiego, w latach 1993–2008 dyrektor departamentu strategii i planowania polityki, gdzie zatrudnił go premier Buzek, następnie departamentu Ameryki. Napisał książki: „Europa Środkowo-Wschodnia i Ameryka Południowa 1918-1939 : szkice o nacjonalizmie ekonomicznym” (Redakcja, PWN, Warszawa 1992, „Dezintegracja przestrzeni eurazjatyckiej a bezpieczeństwo Europy Środkowej i Wschodniej”, PISM, Warszawa 1993, „Polacy – Żydzi: zderzenie stereotypów: esej dla przyjaciół i innych”, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, Warszawa 2003, Droga na skróty: nacjonalizm gospodarczy w Ameryce Łacińskiej i Europie Środkowo-Wschodniej w epoce pierwszej globalizacji : kategorie, analiza, kontekst porównawczy”, ISP PAN, Warszawa 2005. Jest redaktorem naczelnym Spraw Międzynarodowych i są też tam jego publikacje pronatowskie, globalistyczne i integracyjne. To tyle, by zadać kłam polskiemu antysemityzmowi.