Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich w Łodzi ugięło się przed medialną presją i odwołało spotkanie autorskie z Jackiem Międlarem. Jakże to ciekawy przyczynek do tzw. wolności słowa w naszym pięknym kraju!
Co ciekawe, po naszym kraju krąży wielu „antysemitów”. Sam miałem swego czasu problemy z salą na spotkania ze Stanisławem Michalkiewiczem (nazwanym przez łódzkich lewaków „jednym z najbardziej odrażających antysemitów krążących po naszym kraju” – AD 2013) czy prof. Jerzym Robertem Nowakiem („bo wie pan, tutaj robimy dni kultury żydowskiej, a tu jakieś paskudne rzeczy o antypolonizmie będą…” – AD 2016). Ale tylko Jacek Międlar, gdziekolwiek by się nie pojawił, powoduje furię całego lewactwa, od Platformy Obywatelskiej po partię Razem i zwolenników mordowania dzieci. A nawet – jak podała łódzka Gazeta Wyborcza – po Ligę Muzułmańską!
Nie należę do fanklubu eks-księdza Międlara. Uważam, że jego poglądy na temat celibatu są fałszywe i służą usprawiedliwieniu jego krętych życiowych wyborów. Ponadto swoją retoryką wiecową spłyca wiele rzeczy i redukuje wizerunek „nacjonalistów” do walki z Żydami i częściami rowerowymi (zwłaszcza w Kościele). Niektóre jego wystąpienia są może niestosowne czy też przerysowane, ale uznawanie ich za naruszające przepisy karne jest przesadą. A nazywanie tego faszyzmem świadczy po prostu o tym, że pewne ameby intelektualne nie doczytały materiałów o różnych ideologiach i nurtach politycznych nauczanego na przedmiocie „wiedza o społeczeństwie” w szkole ponadgimnazjalnej.
Tak więc festiwal nienawiści w wykonaniu „obrońców demokracji”, który za każdym razem pozbawia Jacka Międlara sali na spotkanie, jest niczym innym jak… tym z czym teoretycznie walczą – działaniem antywolnościowym, „faszystowskim” i w ogóle antydemokratycznym. To nic nowego – wszak „nie ma wolności dla wrogów wolności”. Nie pierwszy to raz, gdy obrońcy wolności i demokracji zaprzeczają sami sobie. Ale takie lemingi przecież tego nie dostrzegą.
Wiem, że Jacek Międlar narobił sobie swoim nierozsądnym postępowaniem wielu wrogów. Ale dopóki jego wypowiedzi nie przekroczą pewnej „czerwonej linii” i zamiast być wyłącznie nierozsądne będą już ewidentnie sprzeczne z duchem polskiego patriotyzmu, nacjonalizmu i z katolicyzmem – będę bronił jego prawa do wypowiedzi. Prawa które jest – o ironio – zapisane w konstytucji i w naszej cywilizacji.
Bo jeżeli dziś lewactwo pokona jego – jutro zabierze się za prolajferów, narodowców i innych „faszystów, antysemitów i homofobów”. Wczoraj Rybak poszedł siedzieć za kukłę Żyda, dziś uniemożliwiają spotkanie Międlarowi, a jutro zablokują spotkanie Brauna czy Michalkiewicza, zamkną usta Winnickiemu. Pojutrze zamkną mnie za mówienie o żydowskich oprawcach z UB, a potem przyjdą po każdego kto się z nimi nie zgadza! To się, drodzy Czytelnicy nazywa taktyką salami – nie dajmy się w to wmanewrować.
PS. W sierpniowym „Chrobrym Szlaku” postaram się obiektywnie zrecenzować książkę „Moja walka o prawdę” – nie zamierzam ukrywać przed Czytelnikami ani blasków ani cieni.
PS. PS. Drogi Czytelniku, jeżeli nie przeczytałeś uważnie całości – nie komentuj.