Kamil Klimczak – Dokąd dojdzie Marsz Niepodległości?

Tydzień po Marszu Niepodległości nie milknie medialna burza: zapowiedzi przedstawicieli władz co do swoistej „nacjonalizacji” Marszu, kłamstwa propagandy co do tego, co to był za marsz, jazgot lewaków… et caetera, et caetera.

Ale zacznijmy od początku: Pierwszą niejasność napotykamy przy kwestii podstawowej – był to marsz prezydencki czy Marsz Niepodległości? Rządowa propaganda twierdzi, że ten pierwszy, narodowcy i… liberalne media, że był to Marsz Niepodległości, poprzedzany przez kilkutysięczny marsz rządowy. Ja idąc w Marszu – z transparentem „Precz z sanacją!” – nie miałem wątpliwości od momentu wymarszu z Ronda Dmowskiego, że jest to taki Marsz jak co roku. Bardzo nieswojo czułem się wobec wygłaszanych wcześniej przez rządowego krzykacza deklaracji „tylko flaga biało-czerwona ma prawo tutaj być!” – a mieliśmy flagi ze Szczerbcem. Przemówienie Andrzeja Dudy było miałkie. Ten człowiek wielokrotnie dał dowód, że stać go na więcej, ale cóż, jest Andrzejem Dudą, takie miejsce, taka widownia, trzeba mówić cukierkowo…

Powiedzmy sobie szczerze, organizatorzy Marszu Niepodległości wynegocjowali z rządem maksimum tego, co mogli wynegocjować. Można było oczywiście iść na „udry” i przemaszerować przez zasieki z Rosomaków, ale to dość zrozumiałe, że trzeba zachować się odpowiedzialnie wobec ludzi jadących na manifestację z całej Polski. Niestety, rozmiękczanie przekazu w latach poprzednich, stworzenie z Marszu celebracji rocznicy dla samej celebracji, pozbawionej wyrazistego przekazu ZA POLSKĄ NIEPODLEGŁOŚCIĄ (nie ma chyba lepszego momentu, biorąc pod uwagę atak Unii na Polskę, ustawę o IPN, służalczość władz wobec Ameryki itd). Niestety, o ile wobec Platformy narodowcy (ci związani z Marszem Niepodległości, nie są bynajmniej jedyni) byli bezkompromisowi, to wobec PiS-u już takiej asertywności brakowało i często nadal brakuje, bo to w końcu „też patrioci”. Taak, zwłaszcza podczas wysługiwania się Żydom i Amerykanom. Wypomnieć trzeba niektórym narodowcom, że potrafili w 2015 czy 2016 na swoich imprezach mówić, że to dzięki nim PiS wygrał wybory. Skoro to jest dla takich osób sukces – to już nie potrzeba nam porażek.

Zresztą dowodem słabości tzw. Ruchu Narodowego wyrosłego na kolejnych Marszach Niepodległości jest to, że jedyną trwałą wartością wygenerowaną przez ten ruch jest właśnie Marsz Niepodległości, no i jeden poseł w Sejmie. Idea Romana Dmowskiego sprowadzona tylko do maszerowania wydała marne owoce. Żebyśmy nie wiem jak zaklinali rzeczywistość – taka jest prawda.

Tegoroczna edycja rocznicowej manifestacji była oczywiście największa, najbardziej okazała i co do zasady pozbawiona różnych dwuznacznych haseł i transparentów. Spalenie flagi Unii Europejskiej uznać należy za gest chwalebny i ze wszech miar godzien powtarzania. Chciałoby się zakrzyknąć: „Sto spalonych flag Unii na stulecie!”. Obecność Włochów z Forza Nuova nie jest również niczym nagannym, a czepianie się idiotycznego pomysłu z zakazem rac – to już szukanie dziury w całym. Nikt nie spłonął, niczego nie spalono – a przepis jest idiotyczny i w zasadzie martwy.

Na marginesie: Honorowe członkostwo Stowarzyszenia Marsz Niepodległości powinna bez wątpienia otrzymać Hanna Gronkiewicz-Waltz, gdyż nikt tak nie przyczynił się swoimi idiotycznymi zakazami do ściągnięcia tego ćwierć miliona ludzi do stolicy jak ona. Generalnie od kilku miesięcy Urząd Miasta Stołecznego Warszawy konsekwentnie kompromituje się w kwestii zakazywania czy rozwiązywania zgromadzeń. Produkowane są takie łamańce prawne, że profesor Falandysz by się nie powstydził.

Jednakże do odbiorców telewizji rządowej, zwanej dla zmylenia przeciwnika publiczną, dotarł jedynie przekaz pt. „Przeszło ćwierć miliona ludzi w prezydencki marszu biało-czerwonym”. Gangsterski chwyt PiS z przejęciem Marszu został zrealizowany przynajmniej w odniesieniu do twardego prawicowego elektoratu.

Pomysły z tworzeniem „Klubów Marszu Niepodległości” byłyby jakąś sensowną próbą kontrakcji i „zejścia niżej” ze swoim przekazem oraz realnego zakorzenienia idei narodowej w lokalnych środowiskach. Tylko że… Panowie! To o sześć lat za późno! Kiedy w 2012 powstawał Ruch Narodowy nic takiego nie powstało. Duża część pozytywnej energii została zmarnowana. Prawdopodobnie wtedy „wodzowie” bali się, żeby ktoś im nie pozabierał zabawek…

Dodam także, czego niestety nie zrobili liderzy RN i SMN, że o ile nie utożsamiam się z ideami tzw. Szturmowców to używanie służb, policji i ABW do prewencyjnych zatrzymań takich radykałów jest wstępem do budowy państwa policyjnego. Nie ma co się cieszyć, że policyjna pałka spada na uczestników Czarnego Bloku. My będziemy następni! Notabene, idąc przez kilka minut obok szturmowej grupy na marszu ochoczo przyłączyliśmy się do „niekoszernego” już przecież w pewnych środowiskach okrzyku „PiS-PO jedno zło!”.

Rekapitulując: Walka o Marsz Niepodległości została przegrana już w latach poprzednich, gdy pozbawiono manifestację 11 listopada z realnego przesłania politycznego. No, może został aspekt anty-KODowski, ale to jest tak oczywiste a zarazem niebezpieczne (bo wprasowywuje narodowców do obozu pisowskiego), że to pomijam. Za rok albo Marsz Niepodległości się mocno zmniejszy – bo rząd nie będzie już taki głupi, żeby całą nagonkę propagandową organizować 3 dni wcześniej – albo zostanie przejęty. I całą imprezą pokieruje jakiś koncesjonowany narodowiec, Andruszkiewicz czy inny Jakubiak. A może i obecni liderzy skuszą się na łupy obozu „dobrej zmiany”.

Na koniec podsumowanie Tomasza Kostyły, pod którym mogę się podpisać:

W świadomości 250 tysięcy uczestników – zwyciężył Marsz Niepodległości
W świecie mediów głównego ścieku i pięciotysięcznej świty prezydenckiej – zwyciężył rząd
W świecie lewackich urojeń – zwyciężył faszyzm PiSu z ONR- em
W świecie marzeń – zwyciężyła Polska
W świecie prawdy – kto zwyciężył pokażą najbliższe wybory parlamentarne

PS. Wątpię czy w wyborach parlamentarnych w ogóle wystąpi jakaś sensowna reprezentacja obozu narodowego (struktury!), o zrobieniu sensownego wyniku nie mówiąc, więc uzupełnienie do ostatniego zdania nasuwa się samo.