Adam Śmiech – Dumni Polacy jako wasale

Nie kpię, broń Boże, z dumy. Jeśli myślimy o dumie (narodowej, osobistej) w ścisłym tego słowa znaczeniu, nie ma w tym nic złego. Ale jest i zła duma (pycha) i duma groteskowa, czyli hasło używane na potrzeby bieżącej akcji politycznej, bez potwierdzenia w rzeczywistości. Z tym właśnie mamy do czynienia dzisiaj. Pisowscy „dumni Polacy, wstający z kolan” budzić mogą tylko kpinę i politowanie u ludzi myślących i poważnych.

Najpierw dostali po nosie (bagatela, wraz z całą Polską, z nami wszystkimi, żeby tylko oni, to można by było przejść nad tym do porządku) za zmianę ustawy o IPN, przygotowaną przez naładowanych „dumną” propagandą ignorantów. W akompaniamencie buńczucznych haseł typu „Polska sama decyduje o swojej historii”, „nikt nam nie będzie dyktował”, przyjmowano zmianę ustawy na hurra, prezydent podpisywał, a zaraz potem nasi wypróbowani sojusznicy z USA i Izraela pokazali nam miejsce w szeregu. I ci sami „dumni Polacy” z podkulonymi ogonami, pod dyktando i równie szybko, jak wcześniej, wycofywali się ze zmiany, która miała nas podnieść z kolan.

Podobnie z wielką pompą i z naprężeniem emocji wysługujących się władzy dziennikarzy, ogłoszono walkę z komuchami i ubekami w polskim sądownictwie, która to walka zrobi z nas na powrót dumnych Polaków, pozwalając wstać z kolan. Uczyniono to jeszcze gorzej niż z ustawą o IPN. Totalna amatorszczyzna, nocne głosowania i nocne podpisywania przez prezydenta, wszystko w atmosferze jakiegoś paranoicznego wyścigu z ubekami, żeby nas tylko nie ubiegli itp. Wyszło jak wszystko pisane w nocy na kolanie – bez ładu i składu, bez elementarnej kultury prawnej, a dodatkowo dało pretekst Unii Europejskiej do podjęcia działań. I znów – nie przeciwko PiS, ale przeciwko Polsce. Tak jakby lekkoduchowie z partii rządzącej zupełnie nie brali pod uwagę, że należymy do UE, że zobowiązaliśmy się do tego i tamtego w Traktacie Lizbońskim i że jak będziemy działać inaczej, to UE może nas doprowadzić do porządku. Ale przede wszystkim, wszyscy z PiS, łącznie z naczelnikiem państwa zapomnieli, że to sam naczelnik z największym Polakiem po Piłsudskim, czyli jego bratem (nie na darmo leżą przecież obok siebie – siebie godni dwaj bohaterowie legend, a czasem wręcz bajek z mchu i paproci), negocjowali ten traktat i uznali go za swój wielki sukces. A może nie zapomnieli, tylko uważają, że nadal jest XVI/XVII wiek, dzikie pola wokół nas i co nam tam do głowy przyjdzie, to robimy, na nikogo się nie oglądając, dumnie i nie na kolanach, rzecz jasna.

A tu okropny, antypolski Trybunał Sprawiedliwości UE ośmiela się żądać czegokolwiek od dumnych Polaków! Hańba! Zdrada! Nie wiem, jak Państwo, ale ja czekałem spokojnie pewien, że ponieważ nie zachodzi tu kontekst amerykańsko-żydowski, to Dobra Zmiana zamiast nadstawiać drugi policzek, przyłoży TSUE, a przy okazji UE i samemu Tuskowi na odlew, co by się na przyszłość nie ośmielali atakować suwerennej i niepodległej Rzeczypospolitej. A tu takie rozczarowanie! Co prawda sam (!) pan poseł Sasin zapewnił mnie i miliony rodaków, że o żadnej porażce nie mam mowy, że z raz obranej drogi nigdy nie ustąpimy, ale zaraz potem nastąpiło deja vu z ustawy o IPN. Szybki projekcik, szybkie komisje, sejm, senat, szybki pan prezydent i ci sami, co tak jednomyślnie walczyli o wolny od ubeków polski sąd, teraz, równie jednomyślnie przyjęli zmianę będącą dowodem ich kolejnej klęski merytorycznej i wizerunkowej. A jak ktoś jest śmieszny i idzie w zaparte, że śmieszny nie jest, staje się groteskowy i wtedy już nie ważne, co tam gdera pod nosem.

Na domiar złego, media wrogie powstałym z kolan upubliczniły rozmowę jaką odbyła pani guber…, przepraszam, ambasador Stanów Zjednoczonych AP z polskimi posłami. Nie chcę dobijać koni, ani być stronniczym, więc podaję dokładnie za mediami (w tym wypadku WP). Pani Żorżetta (Georgette) Mosbacher powiedziała m.in.:

– Powinniście mieć świadomość, że jedna rzecz, co do której Kongres amerykański się zgadza – zarówno demokraci, jak i republikanie – to wolność prasy. I nie mogę tego mocniej wyrazić.
– W tej chwili kongres w USA jest bardzo pozytywnie nastawiony do Polski. I demokraci i republikanie bardzo chętnie pomagają Polsce, bo wiedzą, że Polska jest bardzo ważnym sojusznikiem. Ale, to się może wszystko posypać, jeśli chodzi o wolność prasy, to tu wszystko jest czarno-białe w USA. I mówię to państwu, bo słyszę o tym ciągle.
– w USA politycy są przyzwyczajeni, iż „prasa jest brutalna”. Ale nie ingerujemy. Nie cierpimy tego, ale nie ingerujemy. Dlatego jeśli chodzi o wolność prasy, to z niczym państwu nie pomogę. Kongres nie będzie tolerował takich rzeczy. Będę mówiła prawdę i taka jest prawda. Jakakolwiek ustawa… – ostrzegała obóz rządzący przedstawicielka administracji Donalda Trumpa.
– Mogę zrobić naprawdę dużo, ale w przypadku wolności prasy, proszę do mnie nie dzwonić.

Muszę przyznać, że mocne. Nie chcę doprawdy się pastwić, ale czy tak ma wyglądać suwerenna, niepodległa Rzeczpospolita dumnych Polaków, którzy powstali z kolan dopiero w 2015 r. dzięki PiSowi? Same pouczenia – już mniejsza o to dzwonienie do ambasady, choć swoją drogą ciekawe, w jakich to sprawach mogą dzwonić, bo tu dowiadujemy się, w której sprawie nie mogą – i stwierdzenia, na co się Kongres USA zgodzi a na co nie, są najlepszym dowodem na wasalną pozycję Polski wobec USA, tej Polski, której rządzący i propagandziści na co dzień ryczą o sowieckiej okupacji i wasalstwie okropnych komuchów wobec Sowietów tamtej rzekomej nie-Polski. Doprawdy żałosne.

Jakub Moroz, teatrolog prowadzący ciekawe (tak, są ciekawe programy w publicznej telewizji) programy na TVP 3 i wspólnie z Krzysztofem Kłopotowskim na TVP Kultura, ale także człowiek związany z Klubem Jagiellońskim i Frondą, a więc zupełnie nie moja bajka, wyróżnia się tym, że pozwala w dyskusji wypowiedzieć się także ludziom zupełnie odmiennych poglądów. Ostatnio prowadził ciekawy dyskurs na temat naszej polskiej tożsamości po 1989 r., kondycji polskości itd. Ludzie różnych opcji uczestniczący w rozmowie zgodzili się, że jest z tą kondycją nie najlepiej. Że nie odnaleźliśmy się w sytuacji kraju i narodu, który jest wolny, i który może dysponować swoją wolnością dokonując swobodnego wyboru. Szukamy na siłę kolejnego parasola po tym utraconym w 1989 r. I tu już mój wniosek, na który zapewne nie zgodziliby się dyskutujący – elementem tego poszukiwania nowego pana było wstąpienie do NATO i do UE, zaś dzisiaj przybiera formę dobrowolnego oddania się (oddania suwerenności, kwestii bezpieczeństwa i niebezpieczeństwa) Stanom Zjednoczonym.

Tak nie postępują dumni Polacy, tak postępują Polacy, którym wystarczy pozostawiony przez nowego seniora margines, w którego zakresie mogą sobie pokrzyczeć do woli na seniora poprzedniego. Dotyczy to w istocie całej polskiej parlamentarnej klasy politycznej z nielicznymi wyjątkami. Taka jest prawda o naszej „dumie” i suwerenności i niepodległości w stulecie odzyskania tych wartości. Czy naprawdę jesteśmy zdolni tylko do znalezienia nowego pana i ukrycia się w jego cieniu? Czy tylko taka droga pozostała przed Polską XXI wieku? Mimo wszystko, jestem przekonany, że nie.