Pierwsze wybory z dwuletniego cyklu za nami. A już wiosną kolejna elekcja – do Parlamentu Europejskiego. Wyborcy narodowi, tzw. antysystemowi, czy ogólnie pisząc elektorat prawicy niepisowskiej, zadaje sobie pytanie: co zrobimy przy tych wyborach i czy pojawi się możliwość mitycznego „zjednoczenia”. No i pojawiają się różnorakie nowe inicjatywy, noszące wszelkie znamiona dywersji mającej spacyfikować zdrowy odruch przeciwko systemowi III RP.
Nie będę w tym tekście pisał o „starych” przedsięwzięciach politycznych, takich jak np. Kukiz’15 czy Ruch Narodowy, bo moje zdanie na temat tych inicjatyw jest nadal sceptyczne.
Pierwsza inicjatywa to tworzona od kilku tygodni partia znanego piwowara, niegdysiejszego „endeka” i posła na Sejm z ramienia Kukiz’15 Marka Jakubiaka. Nazywa się toto „Federacja dla Rzeczypospolitej”, a Jakubiak wzywa wszystkich antysystemowców: Korwina, Winnickiego, Liroya etc. do „zjednoczenia”. Nie sposób piwowarowi odmówić dość dobrego poziomu merytorycznego, zwłaszcza w porównaniu z ciastkowym konglomeratem. Na tym zachwyty niestety muszą się skończyć. Jakubiaka świetnie wypunktował niedawno Radosław Patlewicz, który przypomniał niektóre sejmowe głosowania „antysystemowca”: poparcie wielomilionowego dofinansowania cmentarza żydowskiego, głosowanie przeciw zakazowi aborcji, poparcie dla szerszych uprawnień obcych wojsk w Polsce, kłamliwych uchwał ws. Mazowieckiego i Marca’68… Fajny antysystemowiec! Jeżeli to ma być zbawca prawicy, to pisowców i lewaków nam nie potrzeba, takie Jakubiaki nas załatwią koncertowo.
To, że lider nowego ruchu politycznego sprzeciwia się tym czy tamtym patologiom, czasem cytuje Dmowskiego i puszcza oko do niektórych, lubianych w pewnych kręgach polityków – nie oznacza już, że jest idealnym kandydatem na „wodza”, pod którego światłym przywództwem powinniśmy pójść „do zwycięstwa”. Tylko czyje to będzie zwycięstwo?…
A drugi ruch dywersyjny to ruch ochrzczony przez media – prawdopodobnie zgodnie z prawdą – „partią ojca Rydzyka”. Partia nosi nazwę „Prawdziwa Europa” i na jej czele stoi stały bywalec toruńskiej rozgłośni europoseł Mirosław Piotrowski. Niewiele o niej wiadomo, poza nazwiskami potencjalnych frontmanów tego ruchu: Andrzej Jaworski (były poseł i były wiceprezes PZU), Jan Szyszko (były minister środowiska), Urszula Krupa (europoseł PiS), posłanki Gabriela Masłowska i Anna Sobecka. Czyli pretorianie znanego redemptorysty z Torunia.
Abstrahując od wszelkich pozytywnych dokonań inicjatyw tworzonych przez o. Rydzyka (TV Trwam, Radia Maryja, Naszego Dziennika, toruńskiej wyższej uczelni) to twórca i zarządca tych przedsięwzięć dał się poznać jako cyniczny gracz polityczny, przerzucający swoje sympatie z partii na partię w swoim partykularnym interesie. Przypomnę: w kontrze do AWS (i tak już upadającego) wyhodowano Ligę Polskich Rodzin, a gdy ona zaczęła „zrywać się z łańcucha”, zaczęło się przerzucanie wsparcia na partię Jarosława Kaczyńskiego, co trwa konsekwentnie od 2005 roku. Najwidoczniej zakonnik w swoich osiągnięciach politycznych „doszedł do ściany” i postanowił rozpocząć nowe rozdanie. To, że czasem jacyś narodowcy się pokażą na antenie czy łamach toruńskich mediów – to efekt uboczny.
Ruch Prawdziwa Europa już w samej nazwie jest dla mnie dosyć dziwaczny i niezbyt strawny. Będzie z pewnością szermował hasłami narodowo-katolickimi. Ale doświadczenia zwłaszcza z okresu LPR, którą (przy wszystkich jej wadach wewnętrznych, włącznie z osobą lidera), zniszczyli summa summarum poplecznicy o. Rydzyka, każą być bardzo sceptycznym wobec tego ruchu. Tym bardziej, że zastanawiam się, gdzie byli ci ludzie, czerpiący profity z „dobrej zmiany”, przez ostatnie trzy lata? Co zrobili w kwestii żydowskich i amerykańskich ingerencji w naszą suwerenność? Aj, przecież o. Rydzyk spotkał się z Jonnym Danielsem, nie można przecież takich antysemickich treści…
Koniec końców, trzeba obserwować sytuację, wytykać wszystkie nieciągłości i „robić swoje”. Nie należy się spieszyć „do żłoba”, bo efekt może być taki, jak działalność ruchu Kukiz’15: dużo szumu, skutku mało, duży odsetek posłów w obozie władzy albo pomniejszych inicjatywach, ale niezadowolenie społeczne zostało skanalizowane. Przy okazji nastąpiła destrukcja struktur Ruchu Narodowego, który de facto zaczął się odbudowywać dwa lata temu, a inne inicjatywy trwale spacyfikowano.
Nie twierdzę, że nie należy się łączyć i każdego należy okrzyczeć agentem i dywersantem, ale analizować polityczne drogi i poglądy liderów i programy – czyli zawartość, a nie opakowanie. Nowy ruch polityczny, aby został zaakceptowany przez narodowców musi być zgodny ze 130-letnią linią ruchu narodowego: politycznym realizmem, odrzuceniem insurekcjonizmu i chłodnym analizowaniem faktów. Nie wolno nam dać się nabrać na piękne hasła. I trzeba zważyć, czy nie będzie to kolejna formacja, będąca ekspozyturą obcych interesów, zwłaszcza naszych „sojuszników”. A do tej pory tylko to zaproponowano, wszak jak mówił klasyk „ciemny lud wszystko kupi…”. Doprawdy, lepiej poczekać i uporządkować szyki niż bratać się z takimi „wrogami III RP”.
Rzeczowo i celnie. Salus rei nationis suprema lex.
Szponami wrogom
Marcin M