Bardzo niepokoi to, co dzieje się w łódzkiej oświacie. Uprzedzam, że o oświacie – w ujęciu ogólnym – nie zamierzam pisać. Skupię się wyłącznie na tym, jak jest realizowana ustawa sejmowa podpisana przez prezydenta na początku stycznia tego roku. Ustawa ta zmienia strukturę szkolnictwa w Polsce. Obok likwidacji gimnazjów zakłada ona także zmianę programów nauczania na wszystkich poziomach. Jej wykonanie spoczywa na samorządach w całej Polsce. I tutaj zaczyna się problem. Dokładniej – odsłania się niemoc samorządowych organów, aby przeprowadzić to sprawnie i nie skonfliktować społeczeństwa.
Okazuje się, że łódzki samorząd tego nie potrafi. Na początek zadajmy sobie proste pytanie: czym jest szkoła? To pięć niezbywalnych elementów – budynek, wszystkie znajdujące się w nim księgozbiory, sprzęty i pomoce naukowe (także wmurowane w ściany tablice), kadra nauczająca, uczniowie i programy nauczania. Dlaczego decydenci z magistratu nie rozumieją tych pięciu podstawowych filarów każdej szkoły? Być może nie rozumieją po prostu, czym jest szkoła. Istnieje taka realna możliwość! Jeżeli tak jest w rzeczywistości, to po części zrozumieć można mnogość problemów, jakie się ostatnio pojawiły.
A propozycje magistratu wzburzyły tysiące ludzi w Łodzi. Nic dziwnego, skoro w wielu przypadkach ujawniło się, że dla urzędników – szkoły, to przestrzeń magazynowa, a uczniowie to towar, który trzeba odpowiednio rozmieścić. A, jak wszystko pasuje wedle tego schematu, to problem się rozwiązał. Otóż nie – każda szkoła to pięć wspomnianych elementów. Uczniowie i ich rodzice oraz nauczyciele nie zamierzali pozostawić tego bez odpowiedzi.
Marzeniem wielu gimnazjów było przekształcenie ich w szkoły średnie. To niestety było nierealne od samego początku, więc tylko kilku z nich się to udało. Kiedy w czwartek, 16 lutego, na nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej ogłoszono nową sieć szkół w Łodzi, było jasne, że rozwiązania te są nie do przyjęcia w odniesieniu do wielu szkół w Łodzi. Trzeba podkreślić, że miotła magistracka najbardziej przejechała się po szkołach średnich. Wiele z nich zamierzano przenieść do innych budynków, które miały pozostać puste po zlikwidowanych gimnazjach, ale przecież wcześniej społecznościom szkół średnich przyrzekano, że nie będzie przenosin bez zgody uczniów, ich rodziców i nauczycieli. Potem o tym nagle zapomniano! Czyżby liczono na to, że nastąpi zmęczenie i rezygnacja, zaś z drugiej strony – urzędnicy zawsze mają rację?
Wcześniej w wielu wypadkach ujawniły się interesy swoistej ‘kasty’ nauczycielskiej niezdolnej do zawodowej mobilności – zwłaszcza w odniesieniu do szkół podstawowych i dotychczasowych gimnazjów – i to w ramach jednej tylko gminy. To jest szczególnie zastanawiające w epoce wielkich migracji Polaków za pracą, jaką obserwujemy w ostatnich kilkunastu latach.
Należy postawić pytanie, czy magistrat manipuluje opinią publiczną, czy też sam został zmanipulowany, lecz boi się do tego przyznać. By dokładniej ujawnić ‘bagno’ w tym zakresie potrzeba bez wątpienia zaangażowania wielu dziennikarzy śledczych. Ja sam, mam obywatelską odwagę ujawnić takie manipulacje na przykładzie jednego tylko osiedla w naszym mieście. Mam nadzieję, że inni ukażą to także w stosownym czasie w odniesieniu do tego samego zjawiska w innych części Łodzi. Dezinformacja nie jest bowiem tylko narzędziem wojny, o czym Chińczycy wiedzieli już w okresie wojen punickich. Może być ona stosowana w dowolnej dziedzinie. Także w odniesieniu do rzeczywistości oświatowej.
Jak to wygląda w odniesieniu do terenów położonych wokół nieistniejącego już Czerwonego Rynku na Chojnach. Nieistniejącego rynku, gdyż jego przestrzeń została bezmyślnie zabudowana w latach osiemdziesiątych. Istnieją tutaj na osiedlu, przy ulicy Podmiejskiej 21, w dwu różnych gmachach dwie szkoły – VI LO i SP 83. W okresie krótkiego istnienia gimnazjów wypadły z przestrzeni osiedla – w sensie edukacyjnym – trzy roczniki: klasy 7 i 8 oraz pierwsza dawnego liceum. Teraz reforma przywraca dawny stan, jaki istniał niecałe dwadzieścia lat temu. Wszystko zatem wraca do stanu poprzedniego. To wynika z zasad logiki, ale okazuje się, że SP 83 ma plan przejęcia całego sąsiedniego gmachu, od 1945 roku, czyli 72 lat, należącego do VI LO. Powstaje zatem zasadnicze pytanie, co się właściwie stało? Z czego płyną dziwne uroszczenia do zupełnie innego budynku? W szkole podstawowej jest 19 klas. Ciekawiej to wygląda w rozbiciu na poziomy nauczania. Otóż są średnio trzy klasy w każdym roczniku. Trzy czwarte klasy, trzy piąte klasy i trzy szóste klasy. Odnośnie klas młodszych są dwie klasy pierwsze, cztery drugie i cztery trzecie klasy. Te nadwyżkowe klasy – drugie i trzecie – wynikają z szalonego i chwilowo realizowanego pomysłu poboru sześciolatków do szkół. Do SP 83 zapisano 425 dzieci, ale ta liczba jest mocno myląca, o czym później.
Oba budynki o jednakowej kubaturze posiadają po 20 pełnowymiarowych klas lekcyjnych. Budynki są czterokondygnacyjne. Liceum – 230 uczniów – wykorzystuje wszystkie cztery kondygnacje dla procesu nauczania. Szkoła podstawowa nie ma ani jednej sali lekcyjnej na parterze. We wrześniu do SP 83 – do nowych klas pierwszych – przyjdzie 42 uczniów. Jak widać nie stwarza to żadnego problemu dla szkoły. Te dwie klasy pierwsze można zlokalizować na parterze. Ale jest drugie dno całego zagadnienia. Otóż, jak to się stało że – przy wielkim niżu demograficznym – do tej właśnie szkoły uczęszcza aż 425 dzieci? Niech czytelnik weźmie głębszy oddech w tym momencie, nim jego wzrok pobiegnie ku kolejnym wersom!
Cudowne rozmnożenie dzieci – a może raczej sprytne ich pozyskanie. Otóż przez szereg lat ściągano do szkoły dzieci z innych rejonów. Ta szkoła w cyklu ośmioletnim – przy obecnej demografii – nigdy nie powinna mieć więcej, niż 16 klas. Dostępne – czyli jawne – dane ukazują, że do szkoły uczęszcza zaledwie 173 dzieci z rejonu szkoły Nr 83. To stanowi zaledwie 40,71 % zapisanych dzieci! I to jest o kilkadziesiąt osób mniej, niż uczęszcza obecnie przy cyklu trzyletnim do VI LO. Aż 59,29% zapisanych do SP 83 dzieci pochodzi z innych rejonów szkolnych i to tamte szkoły podstawowe są ogołacane od lat z uczniów. Tamtym szkołom brakuje w ten sposób aż 252 uczniów. W świetle tych danych jakżeż absurdalne – i bezczelne zarazem – jest wywieszenie 16 lutego na balkonie Dużej Sali Rady Miejskiej transparentu z logo szkoły i napisem „Chcemy uczyć w godnych warunkach”.
Kurator łódzki ma 21 dni na przyjęcie lub zmienienie uchwały Rady Miejskiej o nowej sieci szkół w Łodzi. Owe 21 dni ubiegnie zapewne 9 marca. To jeszcze ponad tydzień. Społeczność VI LO czuje się oszukana, ale nie składa broni. Broni czystego i uczciwego argumentu, a nawet wielu takich argumentów. Decyzję podejmie kurator. A my do sprawy wrócimy w przyszłości. Aktualnie trzymamy rękę na pulsie, obserwujemy …