Od pamiętnej kampanii wyborczej na urząd prezydenta RP w mediach głównego nurtu panuje zmowa niezapraszania Grzegorza Brauna, reżysera i publicysty, autora hasła o Polsce będącej „kondominimum rosyjsko-niemieckim pod żydowskim zarządem powierniczym”. Lata mijają, a embargo nałożone na lidera „Pobudki” wciąż obowiązuje. Jak zatem Grzegorz Braun docierał z publicznym przekazem do swych potencjalnych wyborców w kampanii do Parlamentu Europejskiego? Odpowiedź jest prosta – za pomocą mediów elektronicznych, w tym przede wszystkim niezależnych telewizji internetowych!
„W ogóle byśmy się nie widzieli, (…) nie zebralibyśmy się tutaj, gdyby nie wy (…) prawdziwie niezależni, ponieważ media głównego ścieku, media gadzinowe, prawackie i lewackie oraz centrowe – rządowe, telewizja – władza, nie informują! To, że ci ludzie tutaj [krakowska konwencja Konfederacji – przyp. red.] dziś dotarli, to dzięki temu, że jeszcze nam nie zamknęli sieci, że jeszcze walka z ‚mową nienawiści’ nie doszła do ostatecznej konkluzji” – zauważa reżyser, po czym dodaje – „Telewizje internetowe to jest, jakby to powiedziano rewolucyjną terminologią Lenina, jedna z największych zdobyczy światowego proletariatu w ostatnich dekadach. Bez tego nie mielibyśmy kontaktu, bez tego ludziska dalej siedzieliby w domach i odczytywali z rzeczywistości tylko tyle, ile główne programy dezinformacyjne około godz. 19.00 pokazują”.