Jacek Kędzierski – Czy do Kodeksu karnego wróci realny socjalizm i XIX-wieczne relikty?

Wszystko wskazuje na to, że pod płaszczykiem walki z pedofilią forsuje się wprowadzenie do Kodeksu karnego zmian, które cofną polskie prawo karne do realnego socjalizmu, a nawet do XIXw. Nastąpić ma to w niezwykle istotnym segmencie prawa karnego, jakim jest zestaw przepisów określających zasady sędziowskiego wymiaru kary. Czytając go, odnoszę wrażenie, że obudziły się upiory przeszłości, które 35 lat temu tworzyły niesławnej pamięci ustawę majową. Duchy Andrejewa, Bafii, Buchały i Lernella przebudziły się i natchnęły autorów najnowszej nowelizacji Kodeksu karnego.

Jak pisał W. Wolter sędziowski wymiar kary jest dla sprawiedliwości karnej niczym serce dla organizmu ludzkiego. Gdy ono ma prawidłową budowę i funkcjonowanie, dobrze ma się i cały organizm. Gdy coś z nim jest nie tak, marny jest los człowieka. Dobrze skonstruowane przepisy sędziowskiego wymiaru karu postanowiono zepsuć, by cała sprawiedliwość karna była wadliwa. Ideałem jest przepis art. Kodeksu karnego Makarewicza z 1932r. który w art. 54 stanowił, że sąd wymierza karę wg. swego uznania, zwracając przede wszystkim uwagę na pobudki i sposób działania sprawcy, jego stosunek do pokrzywdzonego, stopień rozwoju umysłowego i charakter sprawcy, na jego dotychczasowe życie, tudzież na jego zachowanie po spełnieniu przestępstwa.

Ten krótki i syntetyczny, wręcz lapidarny przepis miał zastąpić katalog okoliczności łagodzących i obciążających, znany poprzednikom Kk z 1932r. obowiązującym na ziemiach polskich. Makarewicz słusznie uznał konstrukcję katalogu okoliczności łagodzących i obciążających, zresztą nigdy nie zamkniętego, za anachronizm. Ten wzorcowy model sędziowskiego wymiaru kary dość wcześniej, jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, na Zjeździe Prawników w Katowicach, został poddany krytyce. Powodem krytyki był brak w sędziowskim wymiarze kary prewencji ogólnej, tj nakazu zaostrzania kary in concreto, by ta mogła spełniać funkcję odstraszającą. Wielu tych katowickich krytykantów znakomicie odnalazła się w doktrynie i praktyce karnistycznej okresu peerelu. Owocem prac tej doktryny był Kodeks karny z 1969r. Jego słynna „50” wprowadzała do sędziowskiego wymiaru kary tzw. system trójwskazówkowy. Sąd, wymierzając karę miał jednocześnie kierować się 1/ społecznym niebezpieczeństwem czynu, 2/ odstraszaniem przez wymierzoną karę innych potencjalnych indywiduów przestępczych od popełniania przestępstw (prewencja generalna, ogólna) realizacją 3/ celów wychowawczych kary wobec skazanego (prewencja indywidualne). Jak tymi trzema wskazówkami kierować się, tego nie wiedział nikt, a najbardziej sędziowie karniści. Stąd słynna „pięćdziesiątka” kk z 1969r. była traktowana jako sui generis klauzula ogólna, którą przytaczając, można było uzasadnić każdy wyrok. Ratunkiem był par. 2, będący niemalże kopią art. 54 Makarewiczowskiego wymiaru kary.

Obowiązujący kk wydawał się być odchodzącym od owego modelu trójwskazówkowego, który był wymysłem doktryny realnego socjalizmu, bo ta, (a za nią praktyka) za najważniejszą wskazówkę uznawała tę ogólnoprewencyjną. Dolegliwość kary nie powinna przekraczać stopnia winy, z uwzględnieniem stopienia społecznej szkodliwości czynu. Na dalszy plan zepchnięto wzięcie pod uwagę celów zapobiegawczych i wychowawczych, które kara ma osiągnąć w stosunku do skazanego, a także potrzeb w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa. Natomiast art. 53 § 2. nakazuje uwzględnić przy wymiarze kary szereg bardzo istotnych okoliczności, z których większość ma charakter indywidualizujący osobę sprawcy.

Konstrukcję wymiaru kary de lege lata ocenić należy pozytywnie, choć jak już się rzekło ideałem jest konstrukcja przyjęta w Makarewiczowskim kk. Z nieznanych mi powodów uznano ją za wadliwą do tego stopnia, że powinna ulec całkowitej przebudowie. W nowym brzmieniu art. 53 § 1 kk ma mieć treść następującą: “Sąd wymierza karę według swojego uznania, w granicach przewidzianych w ustawie, uwzględniając stopień społecznej szkodliwości czynu, okoliczności obciążające i okoliczności łagodzące, cele kary w zakresie społecznego oddziaływania, a także cele zapobiegawcze, które ma ona osiągnąć w stosunku do skazanego. Skąd ja to znam? Dręczy mnie jakieś déjà vu. Nie dziwota, toż to powtórzenie „50” z peerelowskiego kk Jedyną nowością jest zastrzeżenie, że dolegliwość kary nie może przekraczać stopnia winy.

Stopień winy sprawcy pozostaje nadal jako ogranicznik dolegliwości kary, z tym że nie wiedzieć czemu umieszczony został w ostatnim zdaniu tego przepisu. Po społecznej szkodliwości czynu do przepisu wprowadzono nakaz uwzględnienia okoliczności obciążające i okoliczności łagodzące, a zatem postanowiono powrócić do konstrukcji tworzonych w XIX w. Nie pominięto celów kary, znanych w polskim prawie karnym od kk z 1969r. z tym że w pierwszej kolejności wymieniono cele kary w zakresie społecznego oddziaływania, a w drugiej także cele zapobiegawcze, które kara ma osiągnąć w stosunku do skazanego.

Również w pierwszej kolejności, co nie jest bez znaczenia wyliczono w § 2a okoliczności obciążające. Przeglądając ich katalog, stwierdziłem, że dawno nie stwierdziłem nic dziwniejszego. Stanowić go mają w szczególności: 1) uprzednia karalność za przestępstwo umyślne lub podobne przestępstwo nieumyślne; 2) bezprawne wpływanie na treść zeznań lub oświadczeń pokrzywdzonego, zeznań świadków lub opinii biegłych, lub treść wyjaśnień innych oskarżonych; 3) wykorzystanie bezradności, niepełnosprawności, choroby lub podeszłego wieku pokrzywdzonego; 4) sposób działania, prowadzący do poniżenia lub udręczenia pokrzywdzonego; 5) popełnienie przestępstwa z premedytacją; 6) popełnienie przestępstwa z motywacją zasługującą na szczególne potępienie lub z niskich pobudek; 7) popełnienie z użyciem przemocy przestępstwa motywowanego nienawiścią z powodu przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej lub wyznaniowej ofiary albo z powodu jej bezwyznaniowości; 8) działanie ze szczególnym okrucieństwem; 9) popełnienie przestępstwa w stanie po spożyciu alkoholu lub środka odurzającego, jeżeli stan ten był czynnikiem prowadzącym do popełnienia przestępstwa lub istotnego zwiększenia jego skutków; 10) popełnienie przestępstwa we współdziałaniu z małoletnim lub z wykorzystaniem jego udziału.

Jak się temu katalogowi przyjrzymy, to stwierdzimy, że kilka okoliczności w nim zawartych już funkcjonuje w art. 53 § 2 kk inne są okolicznościami współtworzącymi kwalifikowany tym przestępstwa, więc po co tu, zwłaszcza że kolejny przepis nakazuje pominięcie (i słusznie) takowych przy wymiarze kary. Ale są też co najmniej dwa kurioza. Pierwsze z nich to bezprawne wpływanie na treść zeznań (2), co zdaje się stanowi kolejne przestępstwo. Natomiast drugie (7) to sam fakt popełnienia przestępstwa szerzenia nienawiści. Ustawodawca chce wskazać, że lepiej by sprawca dopuszczał się przestępstw innego typu niż szerzenie nienawiści, to nie będzie mu to poczytane przy wymiarze kary jako okoliczność obciążająca.

Na drugi plan zepchnięte zostały okoliczności łagodzące, które stanowią w szczególności: 1) działanie z pobudek zasługujących na uwzględnienie; 2) popełnienie przestępstwa pod wpływem gniewu, strachu lub wzburzenia, usprawiedliwionych okolicznościami zdarzenia; 3) działanie pod wpływem osoby, wobec której sprawca pozostawał w stosunku zależności; 4) popełnienie przestępstwa w reakcji na nagłą sytuację, której prawidłowa ocena była istotnie utrudniona z uwagi na okoliczności osobiste, zakres wiedzy lub doświadczenia życiowego sprawcy; 5) działanie pod wpływem szczególnie ciężkich warunków osobistych; 6) dobrowolne podjęcie działań zmierzających do zapobieżenia szkodzie lub krzywdzie, wynikającej z przestępstwa, albo ograniczenia jej rozmiaru; 7) skuteczne skłonienie osób współdziałających do odstąpienia od czynu zabronionego lub podjęcia działań zapobiegających powstaniu szkody lub służących ograniczeniu jej rozmiaru; 8) dobrowolne naprawienie szkody wyrządzonej przestępstwem; 9) dobrowolne zadośćuczynienie pokrzywdzonemu; 10) dobrowolne ujawnienie popełnionego przez siebie przestępstwa organowi powołanemu do ścigania przestępstw.

Jest tego dużo, a większość, podobnie jak niektóre z okoliczności obciążających da się wyłuskać z normy przepisu art. 53 § 2 kk Ostatnia okoliczność łagodząca w tym dekalogu świadczyć może jedynie o naiwności albo infantylności autorów nowelizacji kk.

Czemu ta nowelizacja ma służyć, zapyta ktoś. Odpowiedź na to powinien znaleźć w uzasadnieniu projektu zmian. Jeśli czytam w nim, że projekt dokonuje zmiany treści przepisu art. 53 § 1 kk poprzez odmienne określenie dyrektywy prewencji ogólnej oraz podkreślenie jej równorzędnego charakteru z dyrektywą prewencji indywidualnej (szczególnej) to mi to wiele wyjaśnia. Nie do końca jest to zgodne z prawdą, bo nowelizacja daje prymat prewencji ogólnej nad indywidualną oraz prymat okoliczności obciążających nad łagodzącymi. Dalsza część uzasadnienia wskazuje jednoznacznie na obrany kierunek zmian. Ma je charakteryzować powrót do peerelowskiej doktryny prawa karnego, w której głównym zadaniem kary było odstraszanie. Uzasadnienie potępia koncepcję pozytywnej prewencji ogólnej, która przyświecała twórcom obowiązującego kk a była przejawem czysto idealistycznej aksjologii, i ogłasza potrzebę powrotu do peerelowskiego prawa karnego i modelu wymiaru kary realnego socjalizmu.

Stąd też proponowane ujęcie ogólnoprewencyjnego znaczenia kary wymierzanej za przestępstwo, odcina się od jego sprowadzenia wyłącznie do pożądanego oddziaływania na stan świadomości prawnej społeczeństwa (podporządkowanego założeniu, że dolna granica wymiaru kary nie może być niższa niż potrzeba potwierdzania zasadności postępowania zgodnego z prawem w zakresie danego typu zachowania szkodliwego), nakazując sądowi, aby przy określaniu dolnej granicy wymiaru kary (dotyczącej zarówno jej rodzaju, jak i wysokości) uwzględniać również polityczno-kryminalne potrzeby w zakresie kreowania bądź wzmacniania bodźców zniechęcających potencjalnych sprawców przez czysto oportunistyczne powody do postępowania naruszającego zakaz prawnokarny, a więc przez odstraszanie od popełnienia przestępstwa.” Czytając ten fragment poczułem się jak przed ponad trzydziestu laty, w czasie studiów czytałem podręczniki peerelowskich karnistów, którzy idealistycznym koncepcjom burżuazyjnego prawa karnego, których wyrazem był Makarewiczowski kodeks karny, przeciwstawiali ich własne, adekwatne do realnego socjalizmu późnego Gomułki.

Uzasadnienie explicite stwierdza konieczność nadania prymatu prewencji ogólnej, rozumianej jako odstraszanie, nad prewencją indywidualną, kierowaną indywidualizacją wymiaru kary. Ten miałby być nie tyle dostosowany do sprawcy konkretnego czynu, co do aktualnych założeń polityki karnej konkretnej opcji politycznej.

Reasumując, nad przepychanym pospieszne w Sejmie projektem nowelizacji Kodeksu karnego unosi się nieprzyjemny zapach, nieprzyjemny niczym jady trupie. To smród trupa doktryny prawa karnego realnego socjalizmu, do którego zniżyli się autorzy najnowszej nowelizacji Kodeksu karnego. Czyżby w III RP rozpoczynał się sezon surowej sprawiedliwości, którego onegdaj podstawą prawną była niesławnej pamięci ustawa majowa, a przed którym onegdaj ostrzegał ś.p. mec. Jan Olszewski?