Stało się to, co niewyobrażalne w roku 2015 i nawet w 2018. Ikona buntu obywatelskiego i zarazem antypartyjnego stała się aliantem partii nader partyjnej oraz często posądzanej o partyjne patologie i to przez samego Pawła.
Liczni zarówno gorący zwolennicy, jak i życzliwi obserwatorzy muzyka i polityka nie zostawiają na nim suchej nitki. Bogata jest treść wręcz obelg i przekleństw, którymi obdarzany jest niedawny idol. Wielu za to kukizosceptyków znajduje potwierdzenie swego sceptycyzmu i triumfuje, iż nie ma zdziwienia co do tego, co się stało.
Pewne jest ruch Kukiz’15 poniósł klęskę. Około 3 miliony głosów na Pawła Kukiza w wyborach prezydenckich i blisko 1 milion głosów na jego ruch redukują się do kilku jedynek i kilkudziesięciu kandydatów na listach „najstarszej partii w Polsce”. Zupełnym już blamażem jest start w ogóle z listy partii politycznej (ale ten zarzut obejmuje także tych wesołych kukizowców, którzy kandydują z list PiS) zamiast samodzielnego startu do Senatu, do którego wybiera się w wymarzonych i umiłowanych jednomandatowych okręgach wyborczych. W tych, w których obywatele jakoby znają swoich kandydatów i nie potrzebują pośrednictwa partii politycznych dla ich selekcji.
Dobrze się zrozumiejmy: to nie partie są złe, ale postulat antypartyjności był zły od samego początku. Paweł Kukiz rzekomo wynalazł alternatywną metodę uczestnictwa w sprawach publicznych poprzez jakieś struktury bez struktur czy inną amorficzną (bezkształtną) formułę. Mówiąc złośliwie, ale celnie: nie chciał mieć struktur, to ich nie ma! Nota bene, jego alternatywna metoda wyłaniania elit politycznych nie zapobiegła temu, że na jego listach w 2015 roku znalazło się 90% „kanalii”, jak to publicznie ocenił. Co zabawne, teraz znowu zapewnia, że tym razem idzie z nim jakaś ideowo zwarta drużyna. Chłopak zdziwi się, jak za cztery lata obecni wierni druhowie opuszczą go, jak ci aktualni. Bo jego anarchistyczna metoda daje tylko takie konsekwencje.
Przy okazji okazało się, jak zawsze krótkotrwałe są imprezy polityczne oparte na nazwisku lidera. Ruch Palikota zaczął się w 2011 i skończył w 2015, Nowoczesna Ryszarda Petru zaczęła się w 2015 i skończyła w 2019, a identycznie Kukiz’15 rozpoczęty w 2015 i skończony w 2019. Niechaj to będzie przestrogą dla wszystkich i cynicznych, i naiwnych, że tylko partie oparte o kościec wspólnej idei (jak PiS, PO, SLD, PSL, KORWiN czy Ruch Narodowy) mogą przetrwać.
A jednak alians PSL i Kukiz’15 jest dla obu stron korzystny! Dla Kukiza i ostatnich pretorian jest korzystny, bo w spowodowanej przez siebie pożodze uratują to, co możliwe. By użyć metafory, z pożaru ujdą z życiem i chociaż jedną walizką z pamiątkami rodzinnymi. Kilku obecnych parlamentarzystów będzie posłami i zapewne spróbują odbić się od dna. To nie jest szczyt aspiracji, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Natomiast prawdziwym triumfatorem jest Polskie Stronnictwo Ludowe. Praktycznie same korzyści: opuściwszy Koalicję Europejską jest w stanie przygarnąć resztówkę samodzielnego ruchu politycznego, który jeszcze tej wiosny zdobył 3,70% głosów w eurowyborach. Zostawiając sobie okręgi wyborcze wiejsko-małomiasteczkowe uzupełnia swój skład wyborczy o posłów obecnej kadencji często czynnych w większych ośrodkach miejskich. Nie musi jednak oddać za dużo pierwszych miejsc na listach, bo za Pawłem Kukizem idzie ledwie garstka jego dawnych posłów. Jednakowoż najważniejsze, że idzie sam Paweł, bo to jest symbolem, a jego twarz i głos mogą stać medialno-artystycznym motywem całej kampanii.
Co może długofalowo najważniejsze, zostaje przerzucony most pomiędzy formacją wywodzącą się z PRL-owskiego ZSL a postsolidarnościowym ruchem obywatelskim na czele z niepokornym rockmanem. Takie transgresje zdarzały się dotąd głównie na poziomie personalnym (np. pomiędzy obozem postkomunistycznym a liberalnym), natomiast tutaj na szerokiej przestrzeni społecznej spotykają się dwa światy. Będzie wręcz można utrzymywać, iż w roku 2019 podział odwołujący się do roku 1989 jest nieaktualny, bo nowa Polska niesie nowe wyzwania i odpowiedzią na nie jest nowe PSL łączące nova et vetera.
W sensie politologicznym profil wiejski, ludowy i centrowy zostaje wzbogacony o motywy miejskie, patriotyczne i prawicowe. W ten sposób PSL staje się oczekiwaną Koalicją Polską, a przynajmniej jest dużo bliżej niej.
Co może nie zagrać? Bunt na pokładzie ruchów kukizowych i stojącej za nimi opinii publicznej może być tak silny, że zniweczy efekt samego Pawła i jego najbliższych współpracowników parlamentarnych. To jest wielka niewiadoma, choć ona może nie tyle zniszczyć ten sukces, co wydatnie zmniejszyć jego rozmiar.
Co za to może zagrać? Ewentualny sukces może uruchomić dwa przeciwstawne scenariusze. Po wyborach PSL wzbogacone o kukizowców może być łatwiejszym do strawienia przez prawicową opinię publiczną partnerem koalicyjnym PiS, gdyby się okazało, że taka koalicja jest potrzebna Prawu i Sprawiedliwości przy braku większości bezwzględnej. Ale równie dobrze przeważenie przez kukizowców odsetka głosów z szeroko pojętej prawicy na PSL może spowodować, że po wyborach powstanie anty-PiSowska koalicja PO-Lewica-PSL mająca choćby kilka głosów przewagi. Z tego względu TV PiS już zaczyna jazdę po Koalicji Polskiej, gdyż stawka jest ogromna.
Sponiewierany Paweł Kukiz rewitalizuje się dzięki zdrowej wiejskiej żywności. ZSL/PSL stanie dużo bardziej Polskim Stronnictwem Ludowym. Na polskiej scenie politycznej powstaje nowa jakość. Nie tylko ilość, lecz bodaj i jakość. Wyborcy ją zweryfikują.