„Oburza mnie zawsze, gdy we wspomnieniach emigracyjnych oficerów czy polityków poniżany jest czy spotwarzany generał Berling. Wszak fakt, że ten z legionowych wywodzący się formacji oficer, pozostał w Rosji i potrafił znaleźć wspólny język z komunistami, dla Polski ma większe znaczenie polityczne i praktyczne niż działalność najbardziej bohaterskich oficerów polskich na zachodzie” – Stefan Kisielewski
Niedawne zniszczenie pomnika gen. Zygmunta Berlinga dokonane z inspiracji byłego posła i długoletniego działacza KPN Adama Słomki wywołało oburzenie również w środowiskach narodowych i konserwatywnych, o czym świadczą wypowiedzi i wpisy na forach internetowych. W powyższej sprawie głos zabrali między innymi: red. Jan Engelgard, red. Konrad Rękas, czy też prof. Adam Wielomski – utożsamiani jednoznacznie z prawą stroną sceny politycznej. Przeczy to obiegowym opiniom jakoby obrońcami Berlinga były wyłącznie kręgi lewicowe, bądź osoby związane z poprzednim systemem. Przeczy to również tezie, że prawica jest jednomyślna w kwestii przyjętego modelu dekomunizacji przestrzeni publicznej i oceny okresu PRL.
Zniszczenie pomnika Berlinga nie jest pierwszym tego typu aktem i nie jest dziełem przypadku. W ciągu ostatnich kilkunastu lat mieliśmy do czynienia z wieloma podobnymi aktami wandalizmu, jak choćby dewastacją pomnika gen. Jerzego Ziętka w Katowicach, czy profanacjami cmentarzy żołnierzy radzieckich. Tego rodzaju czynom sprzyja niewątpliwie oficjalnie obowiązująca polityka historyczna, w myśl której wszystko co kojarzy się ze słusznie minionym ustrojem winno być wyrzucone na przysłowiowy śmietnik historii. Przykład gen. Zygmunta Berlinga jest najlepszym dowodem na to jak prymitywna i kłamliwa jest to narracja. Choć gen. Berlinga uznać należy za postać kontrowersyjną, a dokonywane przez niego wybory budzić mogą wątpliwości, to jednak twierdzenia, że był „komunistycznym zdrajcą”, czy też „sowieckim agentem w polskim mundurze” są ewidentnymi kłamstwami i muszą budzić sprzeciw.
Pierwszym oczywistym kłamstwem jest twierdzenie, że Zygmunt Berling był komunistą. Biografia generała i analiza jego drogi życiowej nie daje żadnych podstaw do takiej tezy. Urodzony w 1896 roku Berling, jako osiemnastolatek zaciągnął się jako ochotnik do II Brygady Legionów, gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy plutonu. Następnie w 1919 roku brał udział w walkach z Ukraińcami o Lwów i Gródek Jagielloński, a podczas wojny polsko-bolszewickiej uczestniczył w obronie Lwowa przed Armią Czerwoną, będąc kilkakrotnie ranny. W okresie międzywojennym Zygmunt Berling, był żołnierzem zawodowym i doszedł do stopnia pułkownika. Po agresji ZSRR na Polskę Berling został aresztowany i był przetrzymywany w obozie jenieckim w Griazowcu. Uniknął losu innych polskich oficerów, gdyż jako jeden z nielicznych wskazał w ankiecie, że pragnie zostać na terenie ZSRR i wyraził gotowość walki wespół z armią radziecką przeciw Niemcom.
Czy powyższe działania stanowiły jakąkolwiek deklarację ideologiczną? Z całą pewnością nie – oznaczały jedynie przyjęcie określonej opcji geopolitycznej, jak się okazało całkowicie trafnej i racjonalnej. Podobny charakter miało późniejsze formowanie I Armii Wojska Polskiego. Berling słusznie przyjął, że opuszczenie ZSRR przez Armię Polską pod dowództwem gen. Władysława Andersa oznaczać będzie, że ziemie polskie wyzwalać będzie wyłącznie Armia Czerwona, co stanowiłoby niebagatelny argument dla zwolenników utworzenia polskiej republiki radzieckiej. Warto zaznaczyć, że Zygmunt Berling był skonfliktowany z Centralnym Biurem Komunistów Polski, w tym z Alfredem Lampe i Wandą Wasilewską, którzy zarzucali mu m.in. antysemityzm. Berling opowiadał się za wprowadzeniem po wojnie rządów kontrolowanych przez wojsko z pominięciem partii politycznych. Świadczy to jednoznacznie o jego, eufemistycznie rzecz ujmując, dużej rezerwie wobec środowiska komunistów „polskich” w ZSRR, choć z przyczyn oczywistych nie mógł tego wprost artykułować. Jedynie raz pozwolił sobie na szczerość – pisząc do Stalina o „trockistowskiej szajce międzynarodowego bandytyzmu”, mając przy tym na myśli Bermana, Zambrowskiego i Minca. To spowodowało, że nie odegrał już żadnej istotnej roli politycznej – późniejsze stanowiska wiceministra Państwowych Gospodarstw Rolnych, czy też Leśnictwa trudno uznać za funkcje eksponowane i mające jakikolwiek wpływ na rzeczywistość polityczną.
Drugim zarzutem formułowanym wobec gen. Berlinga jest oskarżanie go o zdradę i dezercję. Faktem jest, że za pozostanie w ZSRR został zdegradowany rozkazem gen. Władysława Andersa, a następnie skazany przez sąd polowy na karę śmierci. Problem w tym, że wyrok ten nigdy się nie uprawomocnił, gdyż nie zatwierdził go Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych Kazimierz Sosnkowski. O powyższym fakcie wielu nie chce pamiętać, gdyż nie pasuje to do ich politycznej narracji. Należy podkreślić, że gdyby Zygmunt Berling nie pozostał w ZSRR i nie podjął się utworzenia I Armii Wojska Polskiego – tysiące Polaków zesłanych na Syberię i pracujących w katorżniczych warunkach nie miałoby żadnych szans powrotu do Polski. To oni walczyli pod Lenino, Studziankami i Kołobrzegiem. To oni zdobywali Berlin, zawieszając polską flagę na Bramie Brandenburskiej. Czy zatem czyn zbrojny I Armii Wojska Polskiego ma mniejsze znaczenie od czynu zbrojnego polskich formacji na zachodzie? I czy przelaną krew polskiego żołnierza można dzielić na lepszą i gorszą?
Inicjator i prowodyr zniszczenia pomnika gen. Zygmunta Berlinga jest dumny ze swego czynu. Pochwalił się tym w mediach społecznościowych, zamieszczając zdjęcie z podpisem: „totalitarny monument zdrajcy Zygmunta Berlinga w Warszawie, zniesiony społecznie przez antykomunistów”. Adam Słomka jest ciężko doświadczonym przez los człowiekiem – był więziony w czasach PRL-u, a jego matka w latach osiemdziesiątych zginęła pod kołami samochodu prowadzonego przez zastępcę komendanta wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej. Tłumaczy to w pewien sposób jego zachowanie, jednak w żadnym razie nie usprawiedliwia haniebnego aktu wandalizmu jakim było zniszczenie pomnika gen. Berlinga. Choć Zygmunt Berling znalazł się na „czarnej liście” IPN, to powyższa okoliczność w żaden sposób nie uprawnia do samowolnego bezczeszczenia i dewastacji jego pomników. Zresztą bezstronna i rzetelna ocena działalności politycznej i wojskowej gen. Berlinga nie daje podstaw do uznania go za funkcjonariusza zbrodniczego systemu komunistycznego, zaś deklaracja walki wespół z Armią Czerwoną z III Rzeszą była uwarunkowana względami geopolitycznymi, nie zaś ideologicznymi. Należy podkreślić, że generał Berling był przede wszystkim żołnierzem, a nie politykiem. Pomimo tego jego ocena sytuacji geopolitycznej była zaskakująco trafna, a przyjęta przez niego zasada zachowania za wszelką cenę substancji biologicznej narodu i nie szafowania polską krwią – zbliżała go w widoczny sposób do jakże bliskiego endecji realizmu politycznego.