„Trudno wierzyć w bezstronność sądów, delikatnie mówiąc. Sławomir Cenckiewicz został skazany na przykład za tzw. szerowanie , czyli udostępnienie mema ze Sławomirem Nitrasem. Wojciech Biedroń, dziennikarz, został skazany w procesie karnym za to, że napisał, iż sędzia Łączewski za swoje kłamstwa, skądinąd niewątpliwe, ma postępowanie dyscyplinarne, a sędzia Łączewski ma tylko postępowanie wyjaśniające, więc to wystarczyło, żeby dziennikarza skazać” – zauważa Rafał Ziemkiewicz, prawicowy publicysta, który sam niedawno usłyszał wyrok za komentarz w sprawie politycznej.
Rzeczywiście, nowa moda na hamowanie konserwatywnych zapędów działaczy prawicy zdaje się znakomicie odpowiadać części środowiska sędziowskiego, którego przedstawiciele skutecznie i sprawnie (wyjątkowo dla polskiego wymiaru sprawiedliwości) orzekają surowe wyroki za „radykalne wybryki”, przy czym powodem do skazania może być np. niefortunnie dobrane słowo, satyryczny obrazek, czy komiks o zabarwieniu politycznym. Do więzienia trafił już Piotr Rybak, który na rynku we Wrocławiu spalił kukłę finansisty Sorosa. Obecnie przed obliczem sądu staje rzeźbiarz Bartłomiej Kurzeja, który musi udowodnić, że jego marzanna, nie była archetypiczną Żydówką. Osób skazanych za wpisy w mediach społecznościowych nikt już nie liczy, bo są ich setki.
Dlaczego ostrze miecza Temidy skierowane jest wyłącznie w prawą stronę życia politycznego w Polsce? Tego nikt nie jest w stanie wytłumaczyć, ale warto zauważyć, że podobne czyny, za które skazuje się konserwatywną część społeczeństwa, lewicy uchodzą na sucho. Ostatnio zapadł wyrok w sprawie aktywistki środowisk LGBT, Marty Lempart, która publicznie nazwała byłego księdza Jacka Międlara „bandytą” i „faszystą”. Sąd co prawda uznał jej winę, ale odstąpił od wymierzenia kary z uwagi na niską szkodliwość społeczną czynu. Tymczasem wobec Rafała Ziemkiewicza sąd, na podstawie podobnych zarzutów, wymierzył łączną karę opiewającą na kwotę około 100 tys. zł.
To raczej nie przypadek, ale na tę niesprawiedliwość rząd zdaje się nie reagować. Na pytanie, dlaczego PiS nie podjęło próby skutecznej reformy sądownictwa Ziemkiewicz odpowiada: „Zmarnowano szansę, którą był pierwszy pomysł, bardzo rozsądny, żeby po prostu stworzyć Izbę Dyscyplinarną, stworzyć procedury i rozbić tę patologię, która polegała na tym, że nad wszystkimi sędziami władzę miał KRS wybierany przez prezesów sądów, których sam wybierał. (…) Wystarczyło przyjąć pierwotny projekt, którym PiS dysponował, czyli to, żeby KRS wybierali wszyscy sędziowie, których jest 10 tys. w Polsce. (…) To by było jednak sprzeczne z PiS-owskim instynktem i zasadą myślenia, że o wszystkim decydują kadry, no bo co, wybiorą sobie jacyś ludzie? Kto to będzie kontrolował? (…) Taka sanacyjna polityka po prostu nie prowadzi do niczego. Niestety, wielką słabością PiS-u jest nie tylko nie umiejętność dokonywania zmian strukturalnych, ale w ogóle brak zrozumienia, że to na tym zmiany powinny polegać”.