Głośnym jest ostatni przypadek bełchatowskiej profanacji hostii, czego dopuścił się dwunastolatek. Podczas mszy św. przyjął komunię, po czym wyjął hostię z ust i schował do kieszeni. Dostrzegł to kapłan-szafarz Eucharystii i zareagował. Złapał chłopca i ściągnął policję.
Sprawy by nie było, gdyby tamtejszy proboszcz znał co nieco prawo karne. Otóż, czyn dwunastolatka nie podpada ani pod Kodeks karny, ani pod ustawę o postępowaniu z nieletnimi. Ściąganie na miejsce zdarzenia policji było zatem bezprzedmiotowe. In tempore profanatio wielebny proboszcz mógł być tych regulacji prawnych nieświadomy, ale oto po kilku dniach wydane zostało oświadczenie, jakoby jego postępowanie było ze wszechmiar słuszne. A przecież w tzw. międzyczasie mógł zasięgnąć opinii u prawnika, czy jego reakcja w całości była słuszna. Nic z tych rzeczy. Wydano oświadczenie jeszcze głupsze od samego postępowania kapłana-szafarza.
Natomiast jak powinien w tym przypadku postąpić, tego doprawdy nie wiem.