Ruszyła kampania prezydencka. Mówiąc prozą dramatu Lusi Ogińskiej „wszyscy goście już zjechali” i teraz się zacznie! Przez najbliższych kilkanaście tygodni będziemy epatowani dziadkami z Wehrmachtu, plusami pięćset-plusów, a nawet plusami dodatnimi i ujemnymi. W końcu stawka jest wysoka – fotel głowy państwa! Co prawda w ustroju III RP kompetencje prezydenta są tak nikłe, że niemal nieistotne, ale Polacy uwielbiają starcia gladiatorów, dlatego do walki o to jakże prestiżowe stanowisko stanęło znów wielu kandydatów. Inna rzecz, że media głównego nurtu jak zwykle biorą pod uwagę tylko dwóch nominowanych przez największe ugrupowania, ale nie ma się co oszukiwać – nasi rodacy chcą oddać głos na zwycięzcę, więc trudno dziwić się emocjom towarzyszącym kampanii Andrzeja Dudy i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Wszak ustrój dwupartyjny mamy już od lat, a teraz bój toczy się o to, aby Polską po wsze czasy rządziła już tylko jedna partia, której głos jest głosem narodu. Tak przynajmniej twierdzą politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy najlepsze inspiracje czerpią z epoki PRL, począwszy od rozwiązań gospodarczych, przez serwilistyczną politykę wobec jednego z mocarstw, a na propagandzie dla motłochu skończywszy. I właśnie żeby ta propaganda nie ustała PiS zapewniło ostatnio dotację w wysokości dwóch tysięcy milionów złotych na telewizję i radio nazywane polskimi, oczywiście dla zmylenia przeciwnikami. Pracownicy rozgłośni państwowych mogą więc spać spokojnie, a reszta powinna udać się w miejsce odosobnienia w celu odbycia prokreacji, najlepiej z samym sobą, co ostatnio zasugerowała posłanka Joanna Lichocka, pokazując opozycji uniwersalny gest miłości, czyli słynnego „f@acka”. Potem tłumaczyła, że środkowy palec dłoni wpadł jej po prostu do oka, kiedy próbowała coś z niego wyciągnąć, ale na zwolnionym tempie nagrania owego gestu nikt nie jest w stanie tegoż źdźbła uchwycić, choć opozycja twierdzi, że była to belka! Niestety, żona Marka Belki w tej sprawie milczy, a Joanna Lichocka zauważa, że imputowany jej wyraz arogancji jest po prostu próbą wprowadzenia opinii publicznej w błąd przez „przemysł nienawiści”, czyli media, które ośmieliły się udokumentować ten f@ckt.
Jak to jednak powiadają najstarsi górale z łódzkich kozin „co nas nie zabije to nas wzmocni, a morda nie szklanka ŁKS Limanka”, dlatego lepiej skupić się na prawdziwych zagrożeniach, jak chociażby koronawirus, którego rozwój przybiera globalny zasięg, niczym epidemia ze słynnej sagi gier „Resident Evil”. I tylko zupełnym przypadkiem jedna z chińskich firm biotechnologicznych zajmująca się badaniem mutacji groźnych wirusów ma to samo logo co złowieszcza Umbrella Corporation z serii horrorów o zombie. Co prawda laboratorium mieści się w Szanghaju, a nie Wuhan, ale jak zauważają internauci nazwa wirusa „Corona” jest anagramem słowa Racoon, które to przecież jest centralą Umbrelli z Resident Evil. A więc tu może być zmutowany pies pogrzebany.
Czy to przypadek? I na kogo zagłosują zombie w najbliższych wyborach w Polsce? O tym już dziś w „Komentarzu Koniecznym”. Na program zaprasza Piotr Korczarowski i Kamil Klimczak.