Obserwacja polityki demokratycznej w ogóle, ale również naszego polskiego piekiełka w ostatnich latach prowadzi do smutnych wniosków na temat charakteru tychże. Już samo uformowanie naszej sceny politycznej mówi niejako samo za siebie. Na polskiej scenie politycznej wartości prawicowe właściwie od zawsze mają charakter kwiatka do kożucha, przypinanego skrzętnie do kolejnych wydań neoliberalnych partii władzy. Z jednej strony świadczy to o degeneracji samych polityków, często wywodzących się ze środowisk w jakimś stopniu ideowych i odwołujących się do pryncypiów, które w politycznej praktyce mają w pogardzie; z drugiej strony mówi to coś również o zaślepieniu samych wyborców, którzy albo nie dostrzegają fasadowości “prawicowości” tych ugrupowań, albo też tą fasadą się zadowalają.
Na takim tle niewątpliwie jednak pozytywnie wyróżniały się i wyróżniają pewne postaci po naszej stronie sporu, reprezentujące sobą pewną ideową niezmienność i bezkompromisowość działania przynajmniej w tym co stanowi istotę prawicowego paradygmatu – wierność etyce i nauce katolickiej, będącej fundamentem naszej cywilizacji i narodowego charakteru.
Do niedawna jednym z takich polityków wydawał mi się Krzysztof Bosak. Ów doświadczony już polityk od zawsze identyfikował się jednoznacznie z ortodoksyjnym katolicyzmem, rzucającym wyzwanie współczesnemu światu. Znany był między innymi z poparcia dla ruchów pro-life czy innych aspektów katolikiej etyki. Jest on również jednym z sygnatariuszy Konfederacji Gietrzwałdzkiej. Mój obraz tego polityka zaczął się zmieniać w tym aspekcie mniej więcej od jego wyboru na kandydata partii Konfederacja w tegorocznych wyborach prezydenckich. Odtąd dostrzegać zacząłem twarz Bosaka dla mnie nową, twarz człowieka odżegnującego się od radykalnych postaw sprzeciwu wobec współczesnej degeneracji, zdającego się niuansować i omijać pewne tematy które mogłyby go postawić w złym świetle w oczach wyborców o poglądach liberalnych – których jako kandydat Konfederacji miał reprezentować. Również i już po wyborach (zakończonych w I turze ze względnym sukcesem) Bosak wydaje się bardziej walczyć o utrzymanie świeżo nabytej popularności i zaufania wyborców centroprawicowych, niż reprezentować wyborców tożsamościowych, narodowo-katolickich, którzy doprowadzili go swoim poparciem do tego momentu kariery.
W dalszym ciągu jednak sądziłem do niedawna, że można liczyć na jego poparcie dla tez wynikających z katolickiego nauczania, być może niechętnie i nie wprost wyrażane, być może oględnie i w słabym stylu, ale jednak. A na pewno nie spodziewałem się że zobaczymy w jego wykonaniu coś wręcz przeciwnego.
Już wcześniej pojawiały się niepokojące sygnały, takiej jak nazywanie zakazu organizacji marszów równości (z definicji szkodliwych z prawicowej perspektywy) konrtrowersyjnym, czy stwierdzenie że “nie czas” na rozmowę o całkowitej ochronie życia nienarodzonych Polaków. Jednak momentem który boleśnie zweryfikował moją opinię był wywiad udzielony przez Krzysztofa Bosaka 11 listopada Bartoszowi Węglarczykowi w ramach programu “Onet Rano”. Znalazła się tam poniżej przytoczona wypowiedź posła Konfederacji. Wypowiedź spisałem z słuchu na podstawie nagrania wywiadu [1], przyciąłem ją zostawiając fragmenty dla niniejszych rozważań istotne, nie wyrywając ich jednak z kontekstu – o czym czytelnik sam może się przekonać, zapoznając się z całością nagrania. Oto owa wypowiedź:
BW: Chciałem się pana zapytać, gdzie jest ten moment kiedy pana zdaniem sytuacja prawna jeśli chodzi o prawa kobiet będzie idealna z pana punktu widzenia, i nie będzie trzeba już nic zmieniać? Czy tym punktem jest całkowity zakaz prawa do usuwania ciąży, i czy na przykład myśli pan że w przyszłości powinniśmy w Polsce rozpocząć dyskusję na przykład na temat zakazu rozwodów […], chciałem się zapytać gdzie Konfederacja w tej sprawie stoi, i pan osobiście gdzie w tej sprawie stoi […]?
KB: Z tymi rozwodami to jest taki fake news rozpowszechniony wśród lewicowych aktywistów, którzy wiem że mają skłonność posądzać konserwatystów o jakis fundamentalizm katolicki, skłonność do wprowadzania w Polsce katolickiego szariatu, katotaliban, oni mają taki cały swój słownik, który porównuje katolików do radykalnego islamu. Oczywiście tworzenie państwa religijnego nie jest naszym celem ani naszą ambicją. Jesteśmy ludźmi którzy chcą pozostać w kręgu cywilizacji łacińskiej, gdzie mamy odrębne prawo kościelne i odrębne prawo świeckie, państwowe, i sferą wolności każdego człowieka jest jak organizuje swoje życie. […] Czyli uważam, że mamy problem z nasilającymi się rozwodami w Polsce, […] i to jest poważny problem społeczny […]. Natomiast odpowiedź na to nie może być przez instrumenty prawne bo się nie da, ludzie jak nie chcą być ze sobą to się ich nie zmusi przecież do wspólnego życia. Odpowiedź na to musi być poprzez znalezienia przyczyn dlaczego małżeństwa się rozpadają […], i po prostu dyskusji o tym, otwartej, rzetelnej dyskusji w której wezmą udział wszystkie strony, wszystkie światopoglądy, i będziemy się po prostu zastanawiać, jak uczynić rodzinę bezpiecznym środowiskiem do wzrostu nowego pokolenia […].
Jeżeli chodzi o kwestię ochrony życia, nienarodzonego, to też jest mnóstwo mitów wśród sympatyków strajków kobiet, ja zwrócę uwagę na to że jeżeli chodzi o przesłankę ochrony życia i zdrowia kobiety to nikt z osób o konserwatywnych poglądach jej nie kwestionuje, tam gdzie jest kwestia zdrowia i życia kobiety trzeba dbać o to zdrowie i życie kobiety, nawet kosztem zdrowia dziecka, jeśli taka jest decyzja mamy […].
Po zapoznaniu się z tą wypowiedzią zwróciłem uwagę na co najmniej 3 istotne błędy, które w mojej ocenie stawiają pod znakiem zapytania tożsamość Bosaka jako człowieka reprezentującego katolicki czy konserwatywny punkt widzenia w polityce. Zarzuty swoje ująłem w poniższych trzech punktach, każdym odnoszącym się do jednego błędu.
- Kwestia podejścia do prawa religijnego/opartego na zasadach religijnych.
Zacznijmy od tego, że konserwatyści wcale nie muszą być przeciwnikami prawa religijnego w państwie. Ba, z punktu widzenia konserwatysty nawet quasi-religijne prawo oparte o fałszywą religię (typu szariat) może być bardziej akceptowalne, o ile zakłada tolerancję katolików, niż np. prawo demoliberalnych republik jak Szwecja, ze ściganiem za mowę nienawiści (krytyki aktywności homoseksualnej).
A tym bardziej już na pewno dotyczyłoby to prawa opartego o prawdziwą, Boską religię katolicką.
Ale dużo bardziej niebezpieczne jest tworzenie przez Bosaka w tym punkcie fałszywej dychotomii. Z jego wypowiedzi wynika, że albo mamy prawo zupełnie świeckie, abstrahujące od jakiejkolwiek religii; albo mamy prawo stricte religijne na podobieństwo szariatu.
Najpierw więc Bosak tworzy tego chochoła (celowo przesadzone stanowisko), co ważne, utożsamiając z nim koncepcję zakazu rozwodów, następnie tego chochoła okłada, i to jeszcze z pozycji świecko-liberalnych. Daje więc tu wyraźny sygnał, że popiera państwo świeckie, a próby dostosowania prawa do katolickiej etyki to dla niego fundamentalizm który odrzuca.
A o co właściwie chodzi w tym fragmencie „sferą wolności każdego człowieka jest jak organizuje swoje życie”? Jak to ma się do tego nauczania Leona XIII z encykliki Libertas: „Przepisy zatem prawa naturalnego, objęte prawami ludzkimi, nie mają tylko znaczenia prawa ludzkiego, ale przede wszystkim noszą na sobie owo o wiele wyższe i o wiele dostojniejsze piętno, które z samego prawa natury i z prawa wiecznego ród swój ma. W tym dziale praw ograniczać się ma cywilny prawodawca niemal do tego, iżby środkami zwykłej karności, wywołał posłuszeństwo obywateli złych i na występki gotowych okiełznał, aby powstrzymani zwrócili się od złego ku temu, co prawe, albo aby przynajmniej dla państwa nie byli zgorszeniem i szkodnikami.”?
- Zakaz rozwodów niepożądany?
Bosak z góry odrzuca zakaz rozwodów jako koncepcję walki z „nasilającymi się rozwodami”. Używa tu argumentu, że „ludzie jak nie chcą być ze sobą to się ich nie zmusi przecież do wspólnego życia”. Jest to argument zupełnie absurdalny.
Po pierwsze, katolik ma obowiązek dążyć do zakazu rozwodów, które są niegodziwością w świetle prawa, szczególnie jeśli mamy do czynienia z małżeństwem sakramentalnym (a w chwili obecnej w Polsce większośc małżeństw przynajmniej w teorii ma taki charakter). Leon XIII pisze: „Czy można wątpić, że równie fatalne następstwa mieć będą ustawy sprzyjające rozwodom, gdziekolwiek byłyby wprowadzone. Nie leży to w mocy ludzkiej, nie mają tej siły dekrety, przez ludzi wydawane, aby mogły one zmienić wrodzone własności rzeczy i bieg ich naturalny; stąd też wcale niemądrze pojmują troskę o dobro publiczne ci, którzy sądzą, że można bezkarnie wywrócić właściwy ustrój małżeństwa; usuwając wszelką cechę świętości, czy to pod względem pierwiastka religijnego w małżeństwie, czy pod względem jego natury, jako Sakramentu; ludzie ci zdają się dążyć do większego jeszcze zniekształcenia i zohydzenia małżeństw niż to zdołali uczynić poganie. O ile przeto nie zmienią się nastroje, muszą rodziny i cała społeczność ludzka bać się, aby nie były wtrącone w ten wir walk i wszelkich niebezpieczeństw, które cechują od dawna środowiska socjalistów i komunistów. Zaiste oczekiwania ratunku i dobra ogólnego od wprowadzenia rozwodów, które dostateczną raczej gotują klęskę, jest wprost bezmyślne i bezsensowne. […] W takim położeniu rzeczy winni by wszyscy, którzy dzierżą ster państw, a idą za wskazaniami rozumu i roztropności i dbają o dobro ludów, zachować nienaruszonymi święte prawa małżeństwa, korzystać z pomocy Kościoła dla obrony moralności i pomyślności rodzin, a nie rzucać na ten Kościół podejrzeń o nieprzyjaznych jakoby jego zamiarach oraz krzywdzących i niecnych oskarżeń o naruszanie praw cywilnych”. Pius XI z kole nauczai: „Wszelkie wyżej przytoczone względy, przemawiające za zupełną nierozerwalnością małżeństwa, posiadają moc dowodową i tam, gdzie chodzi o wykluczenie potrzeby i możności rozwodzenia się, i tam, gdzie odmawia się jakiejkolwiek władzy ziemskiej udzielania rozwodu. Ile bowiem korzyści płynie z nierozerwalności małżeństwa, tyleż na odwrót wynika nieszczęść z rozwodów, zgubnych niewypowiedzianie dla jednostek i całej społeczności ludzkiej.”
Po drugie, jest rzeczą bezsprzeczną że to właśnie dopuszczenie rozwodów w prawie przyczyniło się bardzo znacznie do „nasilających się rozwodów”. Jest to po prostu fakt historyczny.
Po trzecie, to zupełnie pomieszanie pojęć. Nie każde rozłączenie życia małżonków to rozwód, a i Kościół przewiduje możliwość separacji. Nawet więc przy zakazie rozwodów małżonkowie co do zasady nie musieliby być zmuszeni do wspólnego życia. Rozwód ma dwa haniebne aspekty: uznaje małżeństwo za niebyłe, co jest niegodziwością a także umożliwia zawarcie kolejnego legalnego związku.
Po pierwsze więc brak możliwości rozwodów zapewne powstrzymałby niektórych przed myślą o definitywnym porzuceniu małżonka; po drugie zaś nie jest tajemnicą, że wiele osób wstępuje w małżeństwo biorąc pod uwagę możliwość rozwodu w razie czego. Jasne jest więc że zakaz rozwodów miałby tutaj efekt pozytywny.
Oczywiście nie wymagałbym od Bosaka żeby zaprezentował tak wyraziste stanowisko. Jednakże odrzucenie przez niego z góry instrumentów prawnych (które obecnie legalizują i wspierają zło związane z porzuceniem małżonka) do poprawy sytuacji świadczy o poważnym ukąszeniu postawą liberalną. Jeśli Krzysztof Bosak nie jest obecny w życiu publicznym żeby używać instrumentów państwa dla podtrzymania norma prawa naturalnego, może zamiast kariery polityka powinien wybrać drogę działacza społecznego czy innego specjalisty od “dialogu” o którym tak chętnie mówi.
- Brednie na temat aborcji.
Oczywiście konserwatyści odrzucają wszelką aborcję, czyli celowe uśmiercenie dziecka. Nie odrzucają natomiast pewnych form koniecznej terapii dla matki, które mogą dziecku zaszkodzić ze śmiercią włącznie.
Sugerowanie jednak że konserwatyści popierają OBECNĄ przesłankę zagrożenia zdrowia lub życia matki jest oburzające. Zgodnie z Deklaracją Dublińską [2], aborcja nie jest konieczna nigdy dla ratowania życia matki. Natomiast zdrowie matki NIE MOŻE być traktowane na równi z życiem dziecka. Są to bowiem dobra różnego rzędu. Bosak wprost wyraża się inaczej, jeszcze w kuriozalny sposób (może przez pomyłkę) sugerując że aborcja dotyczy zdrowia, nie życia dziecka.
Jest to bardzo poważny błąd, który każe zaklasyfikować Bosaka, o ile się z tych słów nie wycofa, jako człowieka sprzeciwiającego się nauczaniu Kościoła na temat aborcji.
Podsumowując już całą analizę tej wypowiedzi, zmuszony jestem stwierdzić że obecne deklaracje światopoglądowe Bosaka nie wydają się mieć dużo wspólnego z konserwatywnym czy prawicowym punktem widzenia. Wydają się raczej dużo bardziej zbliżone do postawy liberalnej centroprawicy, traktującej zestaw prawicowych wartości jako pewien relikt który należy płynnie odnosić do zmieniającej się rzeczywistości. Zamiast odwojowywania dla nas dyskusji publicznej, Bosak wydaje się ją bardziej cementować na pozycjach obecnych, dla nas zupełnie nieakceptowalnych (na przykład jakaś forma kompromisu aborcyjnego).
Żywię nadzieję że nie jest to jego ostateczna postawa, i przyjdzie może jakieś opamiętanie i powrót na właściwe tory tego polityka. W szczególności wzywam go tym tekstem do odwołania błędnych tez na temat zasadności aborcji w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki, który to postulat jest z katolickiego punktu widzenia nieakceptowalny.
[1] https://vod.pl/programy-onetu/onet-rano-krzysztof-bosak-1111/0bhqvlz
[2] https://stronazycia.pl/ginekolodzy-zakaz-aborcji-nie-zagraza-kobietom/