Kilka tygodni temu Rada ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski opublikował dokument „Chrześcijański kształt patriotyzmu”. W dokumencie tym jeden z punktów poświęcono nacjonalizmowi – pozycjonując go w miejscu, w którym nierzadko chcą go umieścić lewicowi politycy i publicyści. Co na to polscy narodowcy?
Pochylę się przede wszystkim nad drugim punktem dokumentu „Nacjonalizm przeciwieństwem patriotyzmu”. Już tytuł nasuwa na myśl fakt, że Episkopat Polski i abp Józef Kupny (który nadzorował jego przygotowanie) zapomnieli o nauczaniu Ojca Świętego Piusa XI czy Prymasa Tysiąclecia Stefana kard. Wyszyńskiego, którzy niejednokrotnie popierali nacjonalizmy chrześcijańskie. Więcej! Biskupi nie przeczytali słownikowej definicji nacjonalizmu: Nacjonalizm – przekonanie, że naród jest najważniejszą formą uspołecznienia, a tożsamość narodowa najważniejszym składnikiem tożsamości jednostki, połączone z nakazem przedkładania solidarności narodowej nad wszelkie inne związki i zobowiązania oraz wszystkiego, co narodowe, nad to, co cudzoziemskie lub kosmopolityczne; ideologia polityczna, wg której podstawowym zadaniem państwa jest obrona interesów narodowych, a jego zasięg terytorialny winien odpowiadać obszarom zamieszkanym przez dany naród (za słownikiem PWN). Czytając dokument miałem za każdym razem wrażenie, że biskupi mylą nacjonalizm z szowinizmem.
Ale do rzeczy. Biskupi powołują się na Jana Pawła II: Święty Jan Paweł II na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ w 1995 r. podkreślał, iż należy ukazać zasadniczą różnicę, jaka istnieje między szaleńczym nacjonalizmem, głoszącym pogardę dla innych narodów i kultur, a patriotyzmem, który jest godziwą miłością do własnej ojczyzny. Prawdziwy patriota nie zabiega nigdy o dobro własnego narodu kosztem innych. (…) Nacjonalizm, zwłaszcza w swoich bardziej radykalnych postaciach, stanowi antytezę prawdziwego patriotyzmu i dlatego dziś nie możemy dopuścić, aby skrajny nacjonalizm rodził nowe formy totalitarnych aberracji. Nie wiem dokładnie, co papież-Polak miał na myśli, ale każdy, kto przyjrzy się działaniom polskich organizacji narodowych, nie może tam znaleźć działań nienawistnych wobec innych narodów. W kwestii imigrantów czy polityki wschodniej działania narodowców nie były motywowane przecież nienawiścią, ale chęcią zapewnienia bezpieczeństwa Polakom.
Ale dalej czytamy: Patriotyzm różni się więc od ideologii nacjonalizmu, która ponad żywe, codzienne relacje z konkretnymi ludźmi, w rodzinie, w szkole, w pracy czy miejscu zamieszkania, przedkłada, często nacechowane niechęcią wobec obcych, sztywne diagnozy i programy polityczne. Różnorodność zaś kulturową, regionalną czy polityczną usiłuje zmieścić w jednolitym i uproszczonym schemacie ideologicznym. Racja! Otóż patriotyzm – jak często narodowcy podkreślali w swoich wystąpieniach – jest raczej uczuciem aniżeli postawą. Nacjonalizm jest przede wszystkim ideologią, zatem jest innego rodzaju zjawiskiem aniżeli patriotyzm. Każdy nacjonalista MUSI być patriotą, ale nie każdy patriota jest nacjonalistą. W moim odczuciu – jak i wielu narodowców – nacjonalizm jest dopełnieniem patriotyzmu.
Polski nacjonalizm od lat 20. ubiegłego stulecia jest nacjonalizmem w pełni chrześcijańskim, do tego stopnia, że inicjatywom negującym ten fakt większość narodowców odmawia prawa do nazywania się nacjonalistycznymi. Katolicyzm i polskość sprzęgły się do tego stopnia, że stopniowo polski nacjonalizm został „ochrzczony” i za najwyższą wartość uważa Boga, a nie Naród, tak jak system nazistowski, co imputują mu lewicowi aktywiści. Oczywiście idzie tu o warstwę ideologii i moralności, gdyż Kościół nierzadko ma swoje interesy, rozbieżne z interesem Narodu, co może powodować napięcia z Kościołem. I zdaje się, że ten moment dzisiaj nastał, gdy wyznająca liberalne idee i kult „świętego Spokoja” hierarchia potępia ruch integralnie katolicki, tak jak to stało się w 1926 roku z Akcją Francuską wskutek zabiegów francuskiej prawicy (następny papież, Pius XII odwołał w roku 1939 potępienie). To wszak były czasy, gdy Kościół stanowczo walczył z tymi, których uważał za odszczepieńców – odmawiał im sakramentów i katolickiego pogrzebu. Dziś to ostrze – już stępione – znów obraca się przeciw szczeremu, katolickiemu ruchowi.
Nacjonalistyczną reakcją na dokument KEP powinno być stanowcze sprostowanie i protest przeciwko próbie wyrugowania nacjonalistów z Kościoła – najprawdopodobniej w imię spokoju i zaprzestania napadów ze strony wszystkich lewackich mediów po kolejnej Mszy z okazji rocznicy ONR, MW, czy żołnierzy wyklętych. Biskupi, którzy otworzyli drogę dla zablokowania pełnej ochrony życia nienarodzonych, po raz kolejny pokazali, że potrafią mijać się z prawdą. Ciekawe jest, że tym samym niejako potępili pośmiertnie duchownych – parlamentarzystów z ramienia Narodowej Demokracji: kard. Adama Sapiehę czy abp. Józefa Teodorowicza i wielu, wielu innych.
Jeżeli odrzucają nas liberalni hierarchowie – trudno. Ale pamiętajmy: Żadna władza, nawet najwyższa w hierarchii, nie może zmusić nas do porzucenia lub umniejszenia wiary katolickiej (abp Lefebvre). Magisterium Kościoła nie potępia zdrowego, katolickiego nacjonalizmu rozumianego jako nadrzędność interesu narodowego w polityce, przy prymacie wartości katolickich i wychodzącego z katolickiej zasady ordo caritatis. Biskupi polscy swoje błędne słowa – tak jak episkopat francuski wobec Action Francaise – odwołają. My natomiast musimy strzec się tendencji, które chcą uczynić polski nacjonalizm „indyferentny religijnie”. Bo przecież Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i od Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu. (Dmowski). A my mamy strzec polskości i iść pod prąd, a nie z prądem!