Kamil Klimczak – Ostatnia bitwa 1939 r.

5 października zakończyła się ostatnia bitwa wojny obronnej 1939 r. zwanej niesłusznie kampanią wrześniową. Mimo niemieckiej, a potem i komunistycznej propagandy kampania w Polsce nie była osiemnastodniowym „parademarschem”.

Zażarte walki trwały jeszcze na początku października – dopiero 2 skapitulował Hel, nawet nie wskutek nacisku wroga, ale nastrojów żołnierzy – miejscowych rezerwistów, którzy nie widzieli celu dalszej walki.

Ostatnią bitwę wojny obronnej 1939 r. stoczyli pod Kockiem żołnierze Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” generała brygady Franciszka Kleeberga. Mieli oni za sobą długi marsz właśnie z Polesia pod Kock. Skapitulowali po wygranej bitwie, wobec braku amunicji. Kim byli ci żołnierze?

11 września 1939 r. marszałek Edward Rydz-Śmigły rozkazał gen. Kleebergowi (wówczas dowódcy Dowództwa Okręgu Korpusu nr IX w Brześciu Litewskim) stworzenia z ośrodków zapasowych kilku dywizji, załogi twierdzy brzeskiej i Flotylli Rzecznej MW (tzw. Flotylli Pińskiej) linii obrony od Brześcia do Pińska. Pod naporem Niemców GO „Polesie” cofała się stopniowo na południe. 16 września polska załoga opuściła twierdzę w Brześciu.

17 września rozpoczął się nowy etap w szlaku bojowym grupy gen. Kleeberga – etap walki również z Sowietami. Dowódca sił polskich nie skorzystał z możliwości odlotu do Rumunii i postanowił pozostać z żołnierzami. Podjął decyzję przebijania się na południe. Okręty Flotylli Pińskiej zostały zatopione, a z marynarzy sformowano dwa bataliony piechoty. W drodze na południe nie napotkano Niemców ani Sowietów, natomiast mnożyły się napady ukraińskich i komunistycznych dywersantów. 22 września pod Kowlem napotkano wojska sowieckie. Dalszy marsz na południe stał się niemożliwy.

Sztab SGO „Polesie” postanowił skierować się na pomoc walczącej Warszawie. Znowu walczono z dywersantami i oddziałami sowieckimi. Jednak stan oddziałów polskich… zwiększał się. Przyczyną tego było „zbieranie” maruderów oraz podporządkowywanie się gen. Kleebergowi innych oddziałów. I tak 16 IX do wojsk Kleeberga dołączyła Podlaska Brygada Kawalerii dowodzona przez gen. Ludwika Kmicic-Skrzyńskiego, 26 września, po przekroczeniu Bugu – zgrupowanie „Brzoza” (później 50. Dywizja Piechoty) pułkownika Ottokara Brzozy-Brzeziny, a 28 września Dywizja Kawalerii „Zaza” gen. Zygmunta Podhoreckiego. We Włodawie nakazano odtworzenie władz administracyjnych – zaczęły działać burmistrz, starosta, poczta.

Po kapitulacji stolicy 28 września znowu zmienił się cel działania żołnierzy gen. Kleeberga. Postanowiono ruszyć w Góry Świętokrzyskie, a po drodze zaopatrzyć się w amunicję i broń w magazynach amunicyjnych w Stawach pod Dęblinem. SGO „Polesie” liczyła wtedy 17 tys. żołnierzy – tyle co „pełnowymiarowa” dywizja. Posiadała również 1 samolot – szkolny RWD, pilotowany przez por. Edmunda Piorunkiewicza, który…obrzucał z powietrza wrogie kolumny granatami!

Niestety 2 października w rejonie Kocka pojawiła się niemiecka 13. Dywizja Piechoty Zmotoryzowanej, która miała zniszczyć tą „większą grupę rozbitków”. Niemców zaskoczyła siła polskiego oporu. 5 października po zaciętych walkach ruszyło polskie natarcie, które zagroziło niemieckiej dywizji okrążeniem. Niemcy rozpoczęli odwrót. Lecz Polacy musieli skapitulować z dwóch powodów: na północy pojawiła się druga niemiecka dywizja, a naszym oddziałom zabrakło amunicji.
6 października gen. Kleeberg wydał do oddziałów ostatni rozkaz, który warto przytoczyć, gdyż był w czasach komunistycznych zafałszowywany:
„Żołnierze! Z dalekiego Polesia, znad Narwi, z oddziałów, które oparły się w Kowlu demoralizacji, zebrałem was pod swoją komendę, by walczyć do końca. Chciałem iść najpierw na południe – gdy to stało się niemożliwe, nieść pomoc Warszawie. Warszawa padła nim doszliśmy, mimo to nie straciliście nadziei walczyliście dalej – najpierw z bolszewikami, a potem w trzydniowej bitwie pod Serokomlą z Niemcami. Wykazaliście hart ducha w masie zwątpień i dochowaliście wierności ojczyźnie do końca. (…) Dziękuję wam za wasze męstwo i waszą karność, wiem, że staniecie, gdy będzie potrzeba. Jeszcze Polska nie zginęła. I nie zginie.”

Generał Kleeberg nie wrócił już do Polski. Zmarł w niemieckiej niewoli w 1941 r. Jego prochy spoczęły 5 X 1969 r. na cmentarzu w Kocku. Jego podkomendy płk Adam Epler, przedarł się w 1940 na Bliski Wschód, gdzie walczył w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich i wydał tam książkę „Ostatni żołnierz kampanii 1939”.

Bitwa pod Kockiem wykazała, że żołnierz polski może bić Niemców, nawet mimo ich przewagi technicznej. Walcząc z niemieckimi piechurami, a nie czołgami Polacy wykazywali swoje lepsze wyszkolenie. Wielu żołnierzy gen. Kleeberga utworzyło oddziały partyzanckie lub – jak wspomniany płk Epler – przedarło się na Zachód.