Jacek Kędzierski – Jeszcze o tzw. cudzie nad Wisłą – moje boje z piłsudczykami-nowinkarzami

W ramach trwającego w Łodzi festiwalu J. Piłsudskiego Muzeum Tradycji Niepodległościowych zaprosiło prof. dr hab. Grzegorza Nowika z Instytutu Studiów Politycznych PAN oraz dyrektora Muzeum J. Piłsudskiego w Sulejówku, by opowiedział coś o tzw. cudzie nad Wisłą, który zdarzył się w 1920 r.

Krąży na ten temat dowcip opowiedziany kiedyś przez prof. M.M. Drozdowskiego. Sierżancinie w wojsku już ludowym polecono prowadzić szkolenie polityczne, bo politruk był wstawiony… On gada, gada, aż wreszcie strzelił petardę: – Chłopaki, żadnego cudu nie było, po prostu daliśmy bolszewii kopa w dupę… I miał rację… Po prostu, w sierpniu 1920 r. skoncentrowane na warszawskim przedmościu wojsko polskie dało odpór atakom bolszewii, której impet słabł, jako że bez ustanku szła z wrót smoleńskich od prawie dwóch miesięcy. Do tego niezaatakowane przez Stalina/Budionnego oddziały polskie pod komendą J. Piłsudskiego ruszyły znad Wieprza, co zadało bolszewii klęskę i zmusiło do ucieczki…

Prof. Nowik nie powiedział nic nadzwyczajnego, pomijając kilka głupich dowcipów, ściągniętych od Marcina Wolskiego. Zaskoczył mnie w jednej kwestii, co w ciągu tzw. dyskusji sprowokowało moje z nim spięcie. Dotychczas było wiadomo, że wojsko polskie, a zwłaszcza oddziały znad Wieprza swoje powodzenie zawdzięczały Stalinowi, który złamał rozkaz Politbiura i na niego nie zareagował, stojąc pod Lwowem. Gdyby Stalin tamten rozkaz wykonał, to kto wie, jak potoczyłyby się losy bitwy warszawskiej… Prawdopodobnie odwrót bolszewii nie byłby tak prędki, a walki na przedmościu warszawskim trwałyby dłużej.

Dotychczas pisano, że Stalin dopuścił się wówczas zdrady wojskowej i powinien za to ponieść konsekwencje, tj. kulkę w łeb… To się nie stało, zaś w latach trzydziestych takie konsekwencje spotkały tych, którzy mu tę wadę wytykali, tj. Tuchaczewskiego i Trockiego. Skąd ta niesubordynacja u Stalina. Otóż, dla niego jedynym celem poczynań bolszewii w tamtej wojnie było odepchnięcie J. Piłsudskiego od Ukrainy naddnieprzańskiej, którą chciał zająć w imię swojej chorej koncepcji federacyjnej. Ukraina ze swymi złożami rudy i czarnoziemem stepowym potrzebna była Rosji bolszewickiej. Marsz J. Piłsudskiego na tamte tereny wiosną 1920 r. musiał wywołać reakcję bolszewii, tj. rozpętać wojnę polsko-sowiecką. Przed akcją Ziutka Piłsudskiego Polska opanowała Wileńszczyznę i Białoruś po Dźwinę i Berezynę oraz środkowy Dniepr i Ukrainę po Proskirow. Było to terytorium określone linią Dmowskiego, który nie przewidywał, by do Polski należała Bracławszczyzna i Kijowszczyzna. Piłsudski natomiast pchał się za Dniepr, w imię swojej koncepcji federacyjnej. Jej realizacja oznaczała pozbawienie Sowietów bardzo cennego terytorium, bo chociażby gleba Ukrainy – czarnoziem stepowy – jest cenniejsza od bielic równin białoruskich, czy rosyjskich. Realizacja koncepcji federacyjnej zmusiła Sowiety do kontrakcji, tj. ataku na Polskę latem 1920r. z wrót smoleńskich. Atak ten po latach uzasadniano pochodem rewolucji na zachód, niesieniem wolności robotnikom niemieckim i polskim… To było uzadadnienie propagandowe, ideologiczne tamtego ataku na Polskę, porównywalnego do ataku wojsk carskich w 1792 r. który przyniósł upadek I Rzeczypospolitej. Uzasadnienie propagandowe było rewolucyjne, a faktyczne, aczkolwiek skrywane tamtym płaszczykiem było takie, że Sowietom niezbędna jest Ukraina, jak Anglikom kolonie…

Ponadto, w samych Sowietach istniały dwie koncepcje sprawowania władzy. Pierwsza – której rdzeniem było parcie na zachód, w celu spowodowania tam rewolucyjnego bałaganu. Jej nosicielami byli Lenin i Trocki. Była też druga koncepcja, którą nosił w sobie Stalin, w której chodziło o opanowanie sytuacji w kraju i rządzenie nim jak kiedyś car rządził, ale nie trzymając go w zastoju ale przeprowadzając industrializację, unowocześniając go. Otóż Stalin w 1920 po cichu przeforsował swoją koncepcję, a koncepcja eksportu rewolucji na zachód przegrała. Że Stalin był w opozycji do Lenina i Trockiego tego nie uznaje prof. Nowik, twierdząc, że był on najwierniejszym sługą i wykonawcą poleceń Lenina. Nie lubił się Stalin z Tuchaczewskim, bo reprezentowali różne szkoły wojskowe. To chyba zbyt płytkie uzasadnienie nie tyle istniejących animozji, co w ogóle różnych poglądów politycznych. Co natomiast spowodowało, że Stalin w sierpniu 1920 r. nie ruszył na Nadwieprze? Tu prof. Nowik wystrzelił z czymś takim: front południowo-zachodni, politycznie podległy Stalinowi w lipcu 1920 r. otrzymał nowy cel i zadanie. Miał przez przełęcze karpackie przejść na południe Europy i tam siać rewolucję. Trzymałem się mocno krzesła, słuchając tych profesorskich rewelacji. Nie stało czasu, by zapytać skąd je czerpie. Później w internecie znalazłem profesorski tekst z którego wynika, że profesor nie znalazł źródeł potwierdzających tę rewelacyjną teoryjkę o zaplanowanym przez Lenina pochodzie rewolucji za Karpaty na Panonię i Bałkany. /…/ (Lenin) zdecydował, że Front Południowo- Zachodni powinien na nowo rozpalić rewolucję na Węgrzech, w Austrii na Bałkanach i we Włoszech. W rozważaniach tych nie przedstawiam dowodów wprost, a jedynie szereg dowodów pośrednich, ale też podejmowania decyzji w systemach dyktatorskich miało miejsce w trybie i poza wszelkimi formalnymi ciałami i organami do tego uprawnionymi. /…/ http://muzhp.pl/pl/c/647/grzegorz-nowik-dlaczego-bolszewicka-rosja-przegrala-wojne-z-polska

Otóż, profesor Nowik wygaduje bzdury, twierdząc, że Stalin nie wykonał polecenia Politbiura, by konnica Budionnego poszła na Lubelszczyznę, bo miała nieść rewolucję na południe Europy, tak jak Tuchaczewski na jej zachód. Może i marzenia takie wyartykułował Lenin ale one nie były poważnie traktowane. Co najwyżej można przypuszczać, że sowiecki Front Południowo-Zachodni miał, po zdobyciu Lwowa, kierować się na zachód do małopolski. 20 lipca 1920 r. głównodowodzący Armii Czerwonej Siergiej Kamieniew wydał dowództwom Frontu Zachodniego i Południowo-Zachodniego rozkaz wykonania decydującego uderzenia na Warszawę. 23 lipca 1920 r. wydany został rozkaz Siergieja Kamieniewa: Front Zachodni uderzać ma na Warszawę, natomiast Front Południowo-Zachodni ma atakować Lwów. Ta zmiana wynikała z doniesień Tuchaczewskiego, że lada chwila a jego wojska zajmą Warszawę. Dwa tygodnie później wyszła dyrektywa Kamieniewa, dotycząca przekazania z Frontu Południowo-Zachodniego 1 Armii Konnej i 12 Armii pod rozkazy Tuchaczewskiego, kierującego się na przedmoście warszawskie, która zablokowana została właśnie przez Stalina. Stalin nie ruszył tych wojsk we wskazanym w dyrektywie czasie, wysłał je kilka dni za późno, kiedy Tuchaczewski był w odwrocie. Dokonując tego osłabił własne siły pod Lwowem, ułatwiając działania sił polskich. Był człowiekiem odważnym i nie bał się posunąć aż do bojkotu dyrektywy bolszewickiego Politbiura. Zależało mu na Ukrainie i na niczym innym.

Ja tezę o powodach niesubordynacji Stalina biorę np. z prac Stanisława Cata-Mackiewicza, który wskazał w swojej publicystyce historycznej na te omówione wyżej różnice. Słysząc to, prof. Nowik stwierdził, że pisarstwo Cata-Mackiewicza nie ma wartości i radził bym nie czytał ”Lewej wolnej”. Zdębiałem, bo takiego tytułu nie ma w dorobku Stanisława Cata-Mackiewicza. Pomylił go z Józefem Mackiewiczem. Stanisław Cat-Mackiewicz, redaktor wileńskiego “Słowa”, piłsudczyk, był zarazem znawcą Rosji, także bolszewickiej, na co wskazują ”Myśli w obcęgach”, które napisał po wycieczce w Sowiety, gdzie zajrzał w każdy kąt, jednocześnie analizując sowiecką politykę wewnętrzną i zagraniczną. Pisarstwo świadka bezpośredniego nie powinno być odrzucane i zastępowane hipotezami bez pokrycia w dowodach.

Dzieje się coś dziwnego. Otóż, z Wikipedii zniknął był pasuss o pozytywnej roli Stalina w cudzie nad Wisłą, że jego postawa, jego chwilowy bojkot rozkazu ułatwił Polsce zwycięstwo i w ogóle to, że Piłsudski odegrał wtedy jakąkolwiek rolę. Gdyby nie postawa Stalina ofensywa znad Wieprza nie miałaby szans powodzenia i J. Piłsudski nie mógłby przypisywać sobie zwycięstwa, że bitwę warszawską wygrał on sam. Historię wojny 1920 r. zastępuje określona polityka historyczna, brązowiąca, a nawet ozłacająca J. Piłsudskiego. Tymczasem, Bogiem, a prawdą, to on rozpętał wojnę z której Polska wyszła osłabiona, z mniejszym terytorium na wschodzie, niż przed jej zakończeniem, marnotrawiąca szansę wygrania plebiscytu na Warmii i Mazurach oraz Śląsku. Wojnę niepotrzebną, która kosztowała Polskę setki ofiar żołnierzy poległych w czasie jej trwania. Jego zasługi w bitwie warszawskiej były znikome. Przed zamachem majowym w Wojskowym Instytucie Historycznym powstawały opracowania wykazujące marne zasługi J. Piłsudskiego. Po zamachu rozkręcono machinę propagandy, w celu zakłamania opinii publicznej, że było inaczej. Wydaje mi się, że prof. Nowik jest nowym, kolejnym ogniwem tego łańcucha piłsudczykowskiej propagandy. Oby ostatnim. To co uprawia ten muzealnik z Sulejówka, to nie historia, lecz polityka historyczna idąca po linii aktualnej władzy.

Co jeszcze? Prof. Nowik jest harcerzem, a harcerz nie kłamie. Niech o tym pamięta siedząc w tym Sulejówku.