Sejm uchwalił nowelizację Kodeksu karnego. Wszystko wskazuje na to, że pod płaszczykiem walki z pedofilią forsuje się wprowadzenie do Kodeksu karnego zmian, które cofną polskie prawo karne do realnego socjalizmu, a nawet do XIX w. Nastąpić ma to w niezwykle istotnym segmencie prawa karnego, jakim jest zestaw przepisów określających zasady sędziowskiego wymiaru kary. Czytając go, odnoszę wrażenie, że obudziły się upiory przeszłości, które 35 lat temu tworzyły niesławnej pamięci ustawę majową. Duchy Andrejewa, Bafii, Buchały i Lernella przebudziły się i natchnęły autorów najnowszej nowelizacji Kodeksu karnego.
W uzasadnieniu czytam: „Projekt dokonuje także zmiany treści przepisu art. 53 § 1 k.k. poprzez odmienne określenie dyrektywy prewencji ogólnej oraz podkreślenie jej równorzędnego charakteru z dyrektywą prewencji indywidualnej (szczególnej). Dotychczasowe brzmienie art. 53 § 1 k.k. w odniesieniu do dyrektywy prewencji ogólnej wyrażonej w postaci „potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa” nawiązuje do koncepcji prewencji generalnej pozytywnej, a więc nakierowanej na umacnianie świadomości obowiązywania norm prawnych w społeczeństwie, nieuchronności sankcji karnej i w związku z tym nieopłacalności naruszania norm prawnokarnych. Takie określenie celów generalnoprewencyjnych stanowić miało – zdaniem twórców kodeksu – odrzucenie rozwiązania przyjętego na gruncie poprzedniego kodeksu karnego, (tj. K.k. z 1969r. z czasów gomułkowskiej dyktatury ciemniaków – dopisek JK) w którym określenie „społeczne oddziaływanie kary” rozumiane było zarówno jako odstraszanie, jak i wychowywanie społeczeństwa. Oczekiwanie, że kara zostanie pozbawiona swojej odstraszającej funkcji i traktowana będzie wyłącznie jako środek społecznej integracji, który prowadzi do akceptacji norm prawnych i w rezultacie do zmiany zachowań społecznych, zdaje się być przejawem czysto idealistycznej aksjologii, nieprzystającej do rzeczywistości.”
Rzecz w tym, że przeciwstawna ideologia, to ideologia z czasów realnego socjalizmu, z gomułkowskiej dyktatury ciemniaków. I czytając to uzasadnienie odnoszę wrażenie, że jego autor inspirację czerpał z literatury prawa karnego z czasów realnego socjalizmu, z wspomnianych na wstępie autorów.
„Ustawodawca nie można dezawuować faktu, że przynajmniej w stosunku do części społeczeństwa kształtowanie świadomości prawnej następuje nie tyle poprzez uświadomienie nieuchronności, co surowości kary i przez to nieopłacalności zachowań, które polegają na naruszeniu zakazów karnych. Stąd też proponowane ujęcie ogólnoprewencyjnego znaczenia kary wymierzanej za przestępstwo, odcina się od jego sprowadzenia wyłącznie do pożądanego oddziaływania na stan świadomości prawnej społeczeństwa (podporządkowanego założeniu, że dolna granica wymiaru kary nie może być niższa niż potrzeba potwierdzania zasadności postępowania zgodnego z prawem w zakresie danego typu zachowania szkodliwego), nakazując sądowi, aby przy określaniu dolnej granicy wymiaru kary (dotyczącej zarówno jej rodzaju, jak i wysokości) uwzględniać również polityczno-kryminalne potrzeby w zakresie kreowania bądź wzmacniania bodźców zniechęcających potencjalnych sprawców przez czysto oportunistyczne powody do postępowania naruszającego zakaz prawnokarny, a więc przez odstraszanie od popełnienia przestępstwa.”
Co to oznacza? Sprawca otrzyma karę nie za to co wyrządził swoim czynem ale otrzyma tyle i wymagają tego wymagania aktualnie przyjętej polityki karnej państwa, którą określi tzw. widzimisię konkretnego ministra sprawiedliwości, premiera, czy Bóg wie kogo tam jeszcze. Te wymagania mają zyskać priorytet, skoro czytamy w uzasadnieniu czytanym przez radcę prawnego, posła Budę co następuje: „Projektowane rozwiązanie, obok odmiennego określenia dyrektywy prewencji ogólnej, zmienia także jej umiejscowienie w ramach art. 53 k.k. Zabieg taki ma na celu wyeliminowanie możliwości takiej interpretacji, która decydujące znaczenie przy określeniu prymatu przesłanek wymiaru kary przyznaje obecnej redakcji art. 53 k.k., w którym ustawodawca wymienia dyrektywę prewencji indywidualnej przed dyrektywą prewencji ogólnej, i w oparciu o ten fakt wywodzi, że w konfrontacji z tą ostatnią, dyrektywie prewencji indywidualnej należy przyznać pierwszeństwo.”
„Pierwsza z modyfikacji polega na przebudowie przepisu art. 53 § 1 k.k., polegającej na zaakcentowaniu ciężaru przestępstwa, ocenianego przez pryzmat społecznej szkodliwości czynu oraz potrzeb generalnoprewencyjnych, określanych zgodnie z tradycją polskiego prawa karnego jako „cele kary w zakresie społecznego oddziaływania”, jako priorytetowych dyrektyw wymiaru kary. Prawidłowym ustaleniom w tym zakresie sprzyjać będzie normatywny katalog okoliczności łagodzących oraz obciążających, podlegających obligatoryjnemu badaniu i uwzględnieniu w procesie decyzyjnym zmierzającym do określenia rodzaju i rozmiaru kary. Nie bez zaczenia jest tu fakt, że okoliczności obciążające ma sąd uwzględnić przed okolicznościami łagodzącymi. A ponadto, ich katalog ma być katalogiem otwartym. „Katalog okoliczności obciążających oraz okoliczności łagodzących nie ma charakteru zamkniętego, co oznacza, iż o ile treść obejmujących je przepisów przesądza o nadaniu opisanym w nich okolicznościach normatywnego charakteru okoliczności obciążającej albo okoliczności łagodzącej, możliwe będzie dokonanie przez organ procesowy ad casu ustalenie także innej, nieobjętej tymi katalogami okoliczności, i potraktowanie jej w procesie wymiaru kary jako elementu przemawiającego za jej zaostrzeniem lub złagodzenie.“ Otwarty katalog okoliczności obciążających powoduje rzecz jasna daleko idącą nieokreśloność sędziowskiego wymiaru kary.
Reasumując, nad przepychanym pospieszne w Sejmie projektem nowelizacji Kodeksu karnego unosi się nieprzyjemny zapach, nieprzyjemny niczym gazy trupie. To smród trupa doktryny prawa karnego realnego socjalizmu, z której czerpali autorzy najnowszej nowelizacji Kodeksu karnego. Czyżby w III RP rozpoczynał się sezon surowej sprawiedliwości, którego onegdaj podstawą prawną była niesławnej pamięci ustawa majowa, a przed którym onegdaj ostrzegał ś.p. mec. Jan Olszewski?