Jacek Kędzierski – Z miejskiego parlamentu

Rada Miejska w Łodzi ma zamiar nazwać krańcówkę autobusową przy ul. Wydawniczej w Łodzi imieniem Stanisława Mikulskiego. Mimowolnie nasunąć się tu muszą następujące pytania: czy to dobrze, czy źle, a zwłaszcza po co? Źle, bo miejsce jest takie sobie na upamiętnienie kogokolwiek. Ale to nie wszystko. Stanisław Mikulski był, jak wiadomo, aktorem. Że wcielał się w Klossa, wiedzą wszyscy. Ale ponadto był też wielokrotnie konferansjerem na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu, gdzie występował również jako wykonawca. Był konferansjerem na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. Miłość do munduru połączona z miłością do tamtego systemu. Nie da się zaprzeczyć, że był aktorem systemowym.

I tak tamten system pokochał, że w okresie PRL działał w sferze politycznej w ramach organizacji i partii komunistycznych. I tu chyba jest klucz do jego peerelowskiej kariery aktorskiej. No bo już w czasach stalinowskich, w latach 1946-1951 należał do Związku Walki Młodych i Związku Młodzieży Polskiej. Od 1951 był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W 1978 został I sekretarzem POP w Teatrze Polskim w Warszawie. Od 10 lutego 1978 do 12 grudnia 1979 był członkiem egzekutywy Komitetu Warszawskiego PZPR, od 12 grudnia 1979 do 29 czerwca 1981 członkiem Komitetu Warszawskiego PZPR. W 1983 został wybrany do składu Krajowej Rady Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, a od 1988 do 1990r. pełnił funkcję dyrektora Ośrodka Informacji i Kultury Polskiej (Polskiego Centrum Kultury) przy ambasadzie PRL w Moskwie.

W uzasadnieniu projektu uchwały, w którym opisano całą filmografię Mikulskiego, o tym bardzo mocnym jego zakorzenieniu w peerelowski system ani słowa. Jakiś diabeł nakrył to ogonem…

I tu nasuwa się pytanie po co A.D. 2019 wyciągać na piedestał, czynić patrona placu tego pezetpeerowskiego aktora. Przecież los uchwały o nadaniu jego imienia placu z góry jest wiadomy. Po co robi to Rada Miejska w Łodzi opanowana przez kodziarzy i platformersów? Po to, żeby politycznie jątrzyć. Tylko po to i do tego celu użyto nazwisko zmarłego aktora.

Owszem, niech nieustannie lecą powtórki Klossa na różnych kanałach telewizyjnych. Nota bene, biorąc pod uwagę wszystkie kanały telewizyjne, w ciągu roku trudno znaleźć tydzień bez Stawki… W ten sposób można zachowywać go w pamięci zbiorowej. Ale nie poprzez umieszczenie go w panteonie patronów placów i ulic. Tu nie powinien się znaleźć, bo przynależność do organizacji komunistycznych taką ewentualność wyklucza.