Polska jest jednym z najbardziej tolerancyjnych krajów świata. Świadczy o tym nie tylko fakt, że przez stulecia emigrowali na nasze ziemie ludzie uciekający przed prześladowaniami innych państw, ale również to, że Polacy nigdy nie podjęli skutecznej próby ukarania tych, którzy Rzeczpospolitą zdradzili.
Nie było bowiem w historii naszego kraju żądania wysuniętego przez lud, aby za wszelką cenę ścigać tych, którzy podnieśli rękę na naszą Ojczyznę. Nie było usankcjonowanej prawnie komórki państwa, skutecznie tropiącej i rozliczającej morderców naszego narodu. Nie było również krwawych samosądów w ramach ogólnopolskiego pospolitego ruszenia. Przedstawiciele obcych nacji przyjeżdżali do nas, by kraść majątki, gwałtem i przemocą odbierać nam kulturę, tradycję i wszystko co kiedykolwiek stanowiło wartość dla naszego narodu, włącznie z życiem naszych bohaterów, po czym bezkarnie wyjeżdżali za granicę, by tam wieść spokojny żywot aż po do kresu swoich dni.
Z biegiem lat tolerancja Polaków przeradzała się w zbiorowe zastraszenie będące wpajanym od najmłodszych lat hamulcem zdrowego, narodowego myślenia. Rosyjskie powiedzenie „za pravdu b’jut” znalazło idealne podłoże na polskim gruncie, gdzie naród dotarł już do punktu, w którym boi się nawet pomyśleć o dziejowej prawdzie, a co dopiero zdecydowanie się za nią opowiedzieć.
Wmówiono nam zatem, że ludzie, którzy przehandlowali naszą Ojczyznę za przysłowiową garść srebrników, są naszymi wybawcami z ciemnych czasów komunizmu, skąd przecież większość z nich się właśnie wywodziła! A na nowe władze wciąż wybieramy ludzi, którzy pilnują starego układu i zawartych wówczas kompromisów sprowadzających rzeczywistość do poziomu, gdzie owszem – pozwala się nam jakoś żyć, ale jest to życie w ciągłym upokorzeniu finansowanym z naszej pracy. Upokorzeniu dziejowym, ekonomicznym i politycznym, u którego zwieńczenia pojawiają się słowa wykazane w raporcie ADL o Polsce – najbardziej antysemickim kraju na świecie.