Nawet mało uważny obserwator życia publicznego pewnie zauważył informację o tym, że znany „ksiądz-narodowiec” czyli Jacek Międlar, opuścił Zgromadzenie Księży Misjonarzy. Włącznie z kilkoma mniej lub bardziej fortunnymi wypowiedziami kościelnych hierarchów, do których ustosunkowywałem się na łamach „Chrobrego Szlaku”, daje to obraz bardzo niepokojący – oto Kościół odwraca się od narodowców i dryfuje w rejony… powiedzmy nieciekawe z naszego punktu widzenia. Z kolei w podłódzkim Aleksandrowie dochodzi do machinacji na styku lokalnego samorządu, księdza – biznesmena i starokatolików. Wbrew pozorom to egzemplifikacja tego samego problemu.
Zacznę od wspomnianego ks. Jacka Międlara. Kapłan ten dał się poznać jako człowiek dość odważny i dosadny, wychodzący do środowisk „młodonarodowych” we Wrocławiu, głoszący do tego w dosadny sposób katolicką naukę na wiecach i manifestacjach. W swoich kazaniach piętnował on modernizm, liberalizm… Wydawać by się mogło, że to jest ten ksiądz, na którego czekał obóz narodowy w Polsce. Tym bardziej bolały nałożone na niego przez przełożonych zakazy. Ich łamanie wzbudzało u niektórych zachwyt, a u niektórych zaniepokojenie. I nagle, stało się. „Nie jestem w stanie łączyć Prawdy i Bożego Słowa, z liberalną narracją, w jaką środowiska żydowskie, gejowscy lobbyści, a zatem i moi przełożeni próbowali mnie wpisać.” – tak napisał ks. Międlar po opuszczeniu zakonu.
Moje przerażenie spowodowała druga wypowiedź ks. Międlara „Tak naprawdę po rozmowie z przełożonym dowiedziałem się, że moja perspektywa na najbliższe lata, na najbliższe naście lat, a nawet 20 lat, miałaby się ograniczać jedynie do spowiadania, odprawiania Mszy Świętej. Mógłbym pomarzyć o jakiejkolwiek katechizacji, jakichkolwiek wykładach w seminarium, itd. Stąd podjąłem decyzję, że ciężko ciągnąć to dalej. Jezus obdarzył mnie wiedzą, obdarzył mnie talentami, obdarzył mnie wiarą, stąd sprzeniewierzyłbym się Ewangelii, gdybym te wszystkie talenty i charyzmę, którą Bóg mi dał, zakopał pod ziemię.” Okazuje się, że redukcja powołania kapłańskiego do spowiadania i odprawiania Mszy to obraza! Nie piszę tego, żeby dyskredytować ks. Międlara. Jest młody i pełen zapału, ale… wygląda na to przez sześć lat formacji seminaryjnej nikt nie powiedział mu, co to znaczy być kapłanem rzymsko – katolickim. A zasadniczo, księży wyświęca się właśnie do sprawowania sakramentów: Eucharystii, spowiedzi i namaszczenia chorych. We wszystkich innych czynnościach mogą kapłanów zastąpić diakoni czy świeccy. Z tego mało kto sobie zdaje sprawy, bo znajomość katechizmu „leży” i to nie tylko u zwykłych wiernych, ale i u kapłanów, co jest mocno przygnębiające.
Ksiądz Międlar zresztą używa często pojęć „modernizm” i „liberalizm”, z tym że odnoszę wrażenie iż nie do końca wie co się za tymi pojęciami kryje. W swoim oświadczeniu pisze o „żydowskich wpływach i gejowskim lobby”. Cóż, na pewno nie jest to esencja kościelnego modernizmu, którego głównymi wykwitami są kolegializm, fałszywy ekumenizm i wolność religijna – reszta to tylko pochodne. Ponadto: zakonnicy i w ogóle wszyscy księża są zobowiązani do posłuszeństwa swoim przełożonym. Czy ks. Jackowi kazano zrobić coś obiektywnie złego? Nie. Zdaje się, że zakazy i przenosiny nie były sprawiedliwymi decyzjami, ale dopóki takie zakazy nie szkodzą zbawieniu zainteresowanego księdza lub wiernych – to sprawa jest prosta. Mimo wszystko, mam nadzieję, że ks. Międlar odnajdzie jakąś diecezję, zakon czy instytut, gdzie nauczy się co to znaczy być księdzem katolickim i do tego nie będzie „glanowany” za każdą wypowiedź, choćby była ona mocno niefortunna. Krótko mówiąc: Oremus!
Natomiast to co się dzieje w Aleksandrowie Łódzkim zapewne umknęło większości Czytelników, więc muszę pokrótce przedstawić przebieg wydarzeń. W mieście od kilkunastu lat działa ks. Jacek Stasiak, ksiądz-biznesmen, prowadzący swoją ekumeniczną fundację, która posiada szkoły, księgarnię i poewangelicki kościół. I o ten ostatni toczyły się boje, bowiem bez zezwolenia łódzkiej kurii ks. Stasiak odprawiał tam przez długi czas Msze święte. Kapłan zaprzyjaźnił się z rządząca od dawna w Aleksandrowie Platformą Obywatelską, która przeniosła wszystkie uroczystości do „jego” kościoła pw. św. Stanisława Kostki. 3 lata temu abp Marek Jędraszewski suspendował (zakazał wykonywania czynności kapłańskich) nieposłusznego księdza. Ten zakazem się nie przejął i dalej odprawiał Msze, prowadził działalność, organizował w kościele koncerty i uroczystości. Niedługo potem popadł w kłopoty finansowe, gdy okazało się, że jego fundacja ma duże długi wobec ZUS-u i powiatu zgierskiego. Niedawno nad kościołem św. Stanisława Kostki pojawiło się widmo licytacji.
Sprytny ksiądz w sierpniu przekazał kościół… na katedrę Kościoła Starokatolickiego w RP. Wyszło to na jaw we wrześniu, podczas uroczystości 200-lecia Aleksandrowa Łódzkiego. Elementem oficjalnych obchodów była Msza odprawiona – a jakże! – w kościele św. Stanisława Kostki. Na obchodach pojawili się duchowni starokatoliccy (niektórzy skazani prawomocnymi wyrokami za pospolite przestępstwa, m.in. za pedofilię). Wywołało to reakcję łódzkiej kurii, która wydała komunikat, w którym napisano m.in. „Istnieją poważne i uzasadnione obawy, że przedstawiciele Kościoła Starokatolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej nie są kapłanami, a ich podstępne działanie, polegające na przechwytywaniu wiernych, jest występowaniem przeciwko zasadom ekumenizmu.”
Cóż w tym dziwnego? Otóż przeprowadzę krótkie rozumowanie logiczne. Kościół Katolicki zawsze podtrzymywał, że „Ta jest wiara katolicka, której jeżeli kto wiernie i mocno nie wyznaje, zbawiony być nie może”. Tym samym ekumenizm polegał po prostu na nawróceniu heretyków i schizmatyków na katolicyzm. Po ostatnim soborze doszło do zmiany – otóż de facto doszło do zaprzeczenia tegoż dogmatu, a „ekumenizm” przybiera formę corocznych wspólnych spotkań modlitewnych i „dialogowania”, które prowadzi często do konsternacji prostych katolików. A teraz okazuje się, że „przechwytywanie wiernych, jest występowaniem przeciwko zasadom ekumenizmu”! A co roku w styczniu w łódzkich kościołach odbywają się modły w ramach „Tygodnia Ekumenicznego” – jak to pogodzić z odwiecznym nauczaniem Kościoła? Przedziwna, zaiste jest logika modernistów.
Przykłady dwóch kapłanów, którzy stali się dużym problemem dla Kościoła. Obaj nie są ofiarami samego siebie, ale ofiarami modernizmu, który wypaczył wizję kapłaństwa i Kościoła. Jeden dał się ponieść emocjom i przywiązaniu do jednego środowiska, co przyćmiło jego właściwą misję jako kapłana. Drugiego uwiodła fałszywa wizja ekumenizmu i realizacja swoich zapędów polityczno – biznesowych. Obaj dopuścili się – z różnych przyczyn – nieposłuszeństwa wobec swoich przełożonych (lepszych lub gorszych). Traci na tym przede wszystkim Święty Kościół Katolicki. Upadek autorytetu władz kościelnych i samego Kościoła jest bezsprzecznie efektem tzw. reform posoborowych. Co my, zwykli wierni możemy z tym zrobić? Chyba tylko modlić się i czekać na to, że Bóg wszystko jakoś poukłada.
Na koniec zacytuję znanego francuskiego „wstecznika” i „schizmatyka”: „Żadna władza, nawet najwyższa w hierarchii, nie może zmusić nas do porzucenia lub umniejszenia wiary katolickiej, którą to Magisterium Kościoła jasno wykłada i wyznaje od ponad dziewiętnastu stuleci.”
Kamil Klimczak